Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kawiarnia w budynku MOSiR działała tylko osiem miesięcy. Właściciel obwinia o to burmistrza

(mb)
Kamil Ferenc przed budynkiem, w której prowadził kawiarnię
Kamil Ferenc przed budynkiem, w której prowadził kawiarnię
Ma dopiero 26 lat, ale przeszedł ostatnio przyspieszoną szkołę życia

Kamil Ferenc mieszka w Małkini. Trudno jest o pracę, więc postanowił założyć własną firmę w Ostrowi.

- Wybór padł na lokal gastronomiczny, a ściślej kawiarnię, której tak naprawdę nie było w Ostrowi. - mówi Kamil Ferenc. - Postanowiłem wypełnić tę lukę.

To było w 2010 roku. Wojewódzki Urząd Pracy stworzył wtedy bezrobotnym możliwość pozyskania dofinansowania ze środków unijnych, jeśli otworzą własną firmę. Kamil Ferenc sporządził biznesplan na uruchomienie kawiarni i uzyskał pozytywną opinię. Pozostało tylko ruszyć z własnym biznesem.

Tak się złożyło, że jesienią 2010 roku Urząd Miasta w Ostrowi Mazowieckiej ogłosił przetarg na wynajem pomieszczeń w budynku MOSiR przy ul. Warchalskiego. W sumie chodzi o 430 m kw. powierzchni. Poprzednia dzierżawczyni prowadziła tam kawiarnię oraz hotel.

Do pierwszego przetargu nikt się nie zgłosił, w drugim była tylko jedna oferta.

- W tej sytuacji wygrałem przetarg, który odbył się 4 stycznia ub. roku - mówi Kamil Ferenc. - Miasto miało dwa tygodnie na podpisanie ze mną umowy. Niestety, rozpoczęły się jakieś kłopoty. Burmistrzem został właśnie Władysław Krzyżanowski. Kilka dni po przetargu pracownik Urzędu Miasta telefonicznie namawiał mnie, żebym zrezygnował, bo burmistrzowi na tym zależy. Nie zrobiłem tego, za to poradziłem się prawnika. Z jego pomocą napisałem wezwanie do podpisania umowy najmu i dopiero wtedy dostałem umowę. To było w lutym. Umowę podpisywałem z dyrektorem MOSiR, był nim wtedy Leszek Mościcki.

Zgodnie z umową, Kamil Ferenc miał płacić MOSiR-owi za każdy metr kw. powierzchni po 8 zł 70 gr czynszu miesięcznie. Kawiarnię otworzyli w kwietniu ub. roku. Oprócz właściciela pracę znalazła tam także jego dziewczyna oraz jej matka. W sumie pracę miały więc trzy osoby. Kawiarnię nazwali "Pavo".

Zmienił się dyrektor w MOSiR. W listopadzie, niedługo po objęciu stanowisku Waldemar Konarzewski odwiedził nową kawiarnię.

- Zadawał dziwne pytania - wspomina Kamil Ferenc. - Pytał na przykład, czy nie zamierzam zamykać kawiarni. Odpowiedziałem, że nie mam takich planów.

- Ta rozmowa była związana z tym, że powiat nie zgodził się na przedłużenie umowy na udostępnienie lokalu dla świetlicy socjoterapeutycznej - mówi Waldemar Konarzewski, dyrektor MOSiR. - Musieliśmy myśleć o nowych pomieszczeniach dla świetlicy i braliśmy pod uwagę także lokal wynajmowany panu Ferencowi. Chciałem znać plany najemcy co do tego lokalu. Rozmawialiśmy potem jeszcze kilka razy, bo były wciąż nowe informacje co do ewentualnej przeprowadzki świetlicy.

W połowie grudnia Kamil Ferenc dostał wypowiedzenie warunków umowy najmu, miał opuścić budynek MOSiR do końca stycznia.

Po kilku tygodniach okazało się jednak, że sprawa przeprowadzki świetlicy została zawieszona. Można się więc było logicznie spodziewać, że cofnięte zostanie wypowiedzenie umowy najmu.

- Nic takiego się nie stało, natomiast dotarły do mnie sygnały, że burmistrz chce podnieść wysokość czynszu - mówi Kamil Ferenc.

- Propozycja podwyżki wynikła z tego, że kwota 8 zł 70 gr za m kw. jest zbyt niska - wyjaśnia dyrektor Konarzewski. - Postanowiliśmy zaproponować wyższą stawkę.

- Dowiedziałem się, że chodzi o 20 zł za metr, co jest kwotą nie do przyjęcia - wspomina Kamil Ferenc. - W tej sytuacji zostałem postawiony pod ścianą. Dotarło do mnie, że tej sprawy nie wygram.

31 stycznia kawiarnia "Pavo" została zamknięta, wcześniej Kamil Ferenc zabrał stamtąd całe wyposażenie. Pomieszczenia stoją puste, na razie miasto nie ogłosiło przetargu na ich wynajem. Miasto (konkretnie zaś MOSiR) traci więc na tym ok. 3800 zł miesięcznie (tyle czynszu płacił Ferenc). Tyle straciło w lutym, w następnych miesiącach mogą to być kolejne takie kwoty.

- Wkrótce ogłosimy przetarg na wynajem wszystkich tych pomieszczeń - mówi dyrektor Konarzewski. - Cena wywoławcza czynszu została ustalona na 20 zł/m kw. Jeśli nie będzie chętnych, ogłosimy następny z niższą ceną. W międzyczasie sami zaczniemy wynajmować pokoje hotelowe, co powinno nam przynieść pewne dochody.

Niedawno Kamil Ferenc zwrócił się do dyrektora MOSiR o zwrot poniesionych przez niego kosztów remontu lokalu (co wynika z umowy), na razie nie otrzymał odpowiedzi.

- Sprawę musimy jeszcze skonsultować z prawnikiem - mówi dyrektor Konarzewski.

- Nie spodziewałem się, że w taki sposób wyglądać będą moje kontakty z miastem - mówi Kamil Ferenc. - Przekonałem się, że w tym mieście jedna osoba decyduje o wszystkim. Nie wiem, czy to jest normalne. Ja czuję się ofiarą takiego sposobu zarządzania miastem.

Burmistrz Władysław Krzyżanowski nie chciał odpowiedzieć na zadane mu pytania. Odesłał nam z nimi do dyrektora MOSiR.

Więcej przeczytasz o tym w najbliższym papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki