Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jezus co roku rodzi się na… Gozo. Święta są ważne tak dla Maltańczyków jak i Polaków

Marek Długopolski
Bethlehem f’Ghajnsielem
Malutki Jezus ciekawie wodzi oczami po skromnej grocie. Szczęśliwy i zadowolony. Maria delikatnie tuli go do piersi. Józef z czułością spogląda na obydwoje, jednocześnie pilnie bacząc na wszystko to, co dzieje się w stajence. Nikt nie wie, że Maria niedawno powiła syna, nikt ich tu nie zna. Jest ciepło, przytulnie, cicho i bezpiecznie. Miejsce, w którym znajduje się ich szczęśliwe królestwo, zdradza tylko gwiazda. To ona wskazuje na niewielkie Betlejem, a właściwie Bethlehem f’Ghajnsielem na Gozo.

Jezus i trzej królowie

Niewielkie wózki turkoczą hałaśliwie na kamienistych dróżkach, kozy i owce pasą się na skąpo zielonych poletkach, a między niebogatymi domami niespiesznie przechadzają się ludzie.

Wiatr niesie pojedyncze słowa, strzępy rozmów. Tu słychać młotek uderzający o kowadło, tam strug muska deskę, a z oddali dochodzi zapach pieczonego chleba. Na straganach pysznią się świeże owoce i warzywa.- Ryby, ryby, świeże ryby - krzycząc, zachwalają swój towar rybacy.

I nagle w ten poukładany świat ludzi skromnie żyjących, wkraczają trzej królowie. Na ulicy pojawia się niezwykłe bogactwo, przepych i blichtr tego świata. Dlaczego są tutaj, co ich tu przygnało? Przebyli kawał świata tylko po to, aby złożyć hołd gaworzącemu dziecięciu? - Na to pytanie każdy musi sam znaleźć odpowiedź, najlepiej w swoim sercu - mówią mieszkańcy Wioski Narodzenia, czyli Bethlehem f’Ghajnsielem. W okresie świąteczno-noworocznym jest ich tu około 150.- Mamy też trzech nowo narodzonych Jezusów - dodają z tajemniczym uśmiechem.

W Betlejem można także zobaczyć, jak niegdyś żyli i pracowali Gozończycy. W wiosce jest wytwórnia sera, zakład stolarski, młyn, kuźnia i piekarnia. Powstał też niewielki hotel, a pokoje tak w nim urządzono, by przypominały mieszkania Judejczyków sprzed 2000 lat. Jest w nich miejsce na ognisko, są lampy naftowe, a także dzban wody. Nie ma za to prysznica, telewizji, prądu i internetu, a toalety są wspólne. To na piętrze. A na parterze? Stajnia, w niej zaś kawiarnia, w której można zjeść śniadanie.

Na własnej skórze można też sprawdzić, jak żyło się dwa tysiące lat temu. Zwierząt jest sporo i wszystkie trzeba nakarmić, pola są mocno zachwaszczone, więc trzeba je wyplewić... Tak było XXI wieków temu, tak jest i dzisiaj.

Dumni z wyspy

Gozo wielkie nie jest. To prawda. Jednak 67 km kw. zapewnia spokojny byt ponad trzydziestu tysiącom mieszkańców, a niezwykłe atrakcje radość kilkuset tysiącom turystów. Tu mity i legendy trudno oddzielić od rzeczywistości, tajemnicze megality sąsiadują bowiem z olbrzymimi świątyniami, a urocze zatoki i klify z miniaturowymi portami rybackimi i wieżami Joannitów.

Pierwsze atrakcje widać już z pokładu promu. - Potężne mury górujące nad portem to osiemnastowieczny Fort Chambray. A te wieże to świątynie poświęcone Matce Bożej z Lourdes i Matce Bożej Loretańskiej - wyjaśnia przewodnik. Wpływamy do Mgarr. Port podzielony jest na trzy części - do pierwszej przybijają promy, drugą wykorzystują rybacy, a w trzeciej cumują eleganckie jachty.

Gozo - rajskie więzienie

I była też… rajskim więzieniem. Niewielka grota. Cztery zdroje krystalicznie czystej wody z niej wypływające i winorośl malowniczo ją oplatająca. Wiecznie zielone łąki, szmaragdowe morze i lazurowe niebo. Do picia boski nektar, a do jedzenia ambrozja. Ów raj przez siedem lat był więzieniem Odyseusza, jednego z bohaterów wojny trojańskiej. A jego strażniczką była jedna z najpiękniejszych nimf - Kalipso. Królowi Itaki na Ogygii niczego nie brakowało. Prócz...wolności!

Czy jednak starożytna rajska Ogygia to współczesne Gozo? - Oczywiście - bez chwili wahania zapewnia Francesca z Victorii, najważniejszego miasta wyspy Gozo. - Podczas pierwszego zetknięcia się Odyseusza z naszą wyspą nie przypominała jednak raju - przyznaje. - Morze szalało, a wzburzone fale z hukiem rozbijały się o potężne klify. W takich to warunkach, po kilku dniach dryfowania, uczepiony drewnianej belki z rozbitego okrętu, do naszej wyspy przybił król Itaki. Miał jednak szczęście - przekonuje Francesca. Skrajnie wyczerpanego Odyseusza odnalazła przecież piękna Kalipso…

***

Czy trudno trafić do Bethlehem f’Ghajnsielem? Raczej nie, z Mgarr Harbour, a więc głównego portu wyspy, wystarczy kilkuminutowy spacer. - Święta Bożego Narodzenia są tak samo ważne dla Maltańczyków, jak i dla Polaków - zapewniają mieszkańcy tej uroczej wyspy. Może więc gwiazda betlejemska doprowadzi nas na Gozo?

WIDEO: Magnes - Kultura Gazura

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jezus co roku rodzi się na… Gozo. Święta są ważne tak dla Maltańczyków jak i Polaków - Dziennik Polski

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki