Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaki będzie los kamienicy i jej mieszkańców?

Mieczysław Bubrzycki
Ostrów Mazowiecka. Przyszedł i powiedział, że jest nowym właścicielem domu przy ulicy Kościuszki. Lokatorzy boją się teraz o swoją przyszłość.

Tego człowieka znają z widzenia. Mieszka w Ostrowi, jest miejscowym przedsiębiorcą.

- W sobotę, 3 października, chodził od drzwi do drzwi i informował ludzi, że jest nowym właścicielem budynku i że w poniedziałek będzie zebranie - mówi radny Stanisław Dylewski, który jest zbulwersowany tą sytuacją nie mniej niż mieszkańcy budynku przy ul. Kościuszki.

Powiedział, że to jego

Sprawa jest zagadkowa, bowiem w dość powszechnej opinii budynek należy do miasta, lokatorzy płacą czynsz do TBS, który zajmuje się jego administrowaniem. W pierwszej chwili wydawać się mogło, że miasto po cichu sprzedało ten budynek. Takiej możliwości nie wykluczał też radny Dylewski po rozmowach z lokatorami.

Ponieważ kilka dni później była sesja rady miasta, radny poradził im, aby przyszli na obrady i zabrali głos.

- Nie było mnie w tę sobotę w domu - mówi Władysław Kobryń, lokator spod „dwójki”. - W poniedziałek ten człowiek znowu przyszedł i powiedział, że nie będzie nam podnosił czynszów. Powiedział też, że to on jest właścicielem, ale TBS jeszcze mu wyszykuje ten dom, a on będzie tylko kasę od lokatorów brał. Mieszkam tu i jestem zameldowany na stałe od października 1988 roku, kiedy zostałem spalony na Książęcej. Mieszkanie przydzieliło mi miasto i od tamtej pory mieszkam tu z rodziną. Włożyłem wiele wysiłku i pieniędzy w remonty. Na niektóre musiałem mieć nawet zgodę burmistrza. A teraz przychodzi ten człowiek i mówi, że to jego własność.

- U mnie też był ten pan, który mówił, że jest właścicielem domu - mówi Elżbieta Karwowska spod „ósemki”. - Nie wiemy, czy to prawda. Bardzo się zdenerwowałam, bo nie wiadomo, co on dalej zrobi. Nie wiemy też, co będzie dalej z nami.

Zna historię budynku

Elżbieta Karwowska zna powojenną historię budynku, który należał kiedyś do Podbielskich.

- Mieszkam w tym domu od 1967 roku, kiedy przydział na mieszkanie w tym domu otrzymała moja matka, która była sekretarzem Miejskiej Rady Narodowej - mówi. - Dokumenty budynku miały zostać przekazane do archiwum w Siedlcach. Mama jako pracownik ratusza zeszła na dół i wzięła teczkę tego budynku. Stąd znana jest mi historia tego budynku, który po wojnie był bardzo zniszczony. Pod koniec lat 40-ych, albo na początku 50-ych, pani Podbielska otrzymała pismo z miejskiej rady, że ma uporządkować działkę i odbudować dom. W tej teczce jest też pismo, w którym jest jej oświadczenie, że jest wdową z dziećmi, bo mąż zginął w czasie wojny i że nie stać jej na odbudowę domu, więc przekazuje go miastu. Miasto w latach 50-ych zaczęło go odbudowywać, pod koniec lat 50-ych wprowadzili się lokatorzy. W latach 80-ych, w stanie wojennym, syn pani Podbielskiej, pułkownik, przyjechał do Ostrowi, żeby odzyskać ten dom. Po staraniach w mieście przydzielono pani Podbielskiej, która była w trudnej sytuacji, małe mieszkanko w tym domu. To była miła sympatyczna pani, która wcale nie kryła, że nie po wojnie zrzekła się tego domu. Potem to przycichło. W 1989 roku, kiedy miasto chciało doprowadzić tu ciepłą wodę, zgłosiła się córka pani Podbielskiej (syn już nie żył), że to należy do niej. Potem sprawa znów przycichła. Wody ciepłej do dziś nie mamy. Moja mama i pan Żuber już nie żyją, teraz ja jestem najstarszą lokatorką.

- W 1989 roku byłem u pani Podbielskiej, żeby jej pomóc w jakiejś naprawie i ona opowiadała mi to samo, co mówi pani Karwowska - zapewnia Władysław Kobryń.

Było kilku właścicieli?

Sprawę próbowano wyjaśnić od razu na sesji. Radca prawna powiedziała, że miasto nie może rozporządzać tą nieruchomością, bo nie jest jej właścicielem. Jak ustaliła, jest kilku właścicieli, podatek od nieruchomości jest opłacany regularnie. Danymi podatników dysponuje urząd miasta.

Jak się okazuje, sytuacja wzbudzała niepokój lokatorów już wcześniej, bo na ich wniosek w lipcu urząd miasta wystąpił do Archiwum Państwowego o zwrot dokumentów dotyczących tej nieruchomości. To pozwoliłoby na ustalenie historii tego budynku. Do dziś nie ma odpowiedzi.

Radny Dylewski twierdzi, że telefonował do archiwum i powiedziano mu, że akta leżą na wierzchu. Zatem - jak mówi - ktoś się tą sprawą interesował.

- Dziwię się, że w tej niewyjaśnionej sytuacji TBS planuje w przyszłym roku remont tego budynku - mówi radny.

Miasto dopilnuje interesów

Sprawę zna dość dobrze radny Jerzy Pawluczuk, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Nasz Dom”. Wcześniej był zastępcą burmistrza, a jeszcze wcześniej dyrektorem ZGKiM.

- Sprawami komunalnymi w mieście zacząłem się zajmować ponad 20 lat temu i odkąd pamiętam zawsze było wiadomo, że to nie jest budynek należący do miasta - mówi radny Pawluczuk. - To nie jest jedyny taki przypadek w mieście, że miasto administruje budynkami, które do niego nie należą. Nawet w naszej spółdzielni są dwa budynki, które zostały zasiedlone przez komisarza wojskowego w stanie wojennym. Nadal mieszkają tam ci sami ludzie, a administrowaniem obiektu zajmuje się miasto. Podobna sytuacja była na ul. Dubois, gdzie też mieszkali lokatorzy, administrowaniem zajmowało się miasto, ale dawni właściciele przejęli już swoją własność.

Burmistrz Jerzy Bauer urzęduje w ratuszu od niespełna roku.

- Od pewnego czasu wiem od naczelnika wydziału, jak niezwykle skomplikowana jest prawna strona tej nieruchomości i nieuregulowane relacje między właścicielami - mówi. - Miasto próbowało prostować te relacje, ale bez skutku. Należy więc być ostrożnym z pomysłami podnoszenia standardu tego budynku. Nie wiemy też, czy człowiek, który chodził do lokatorów, jest właścicielem nieruchomości. Na pewno nie było żadnej korekty, jeśli chodzi o płatnika podatku od nieruchomości. Musimy sprawę dokładnie wyjaśnić. Nie jest w interesie miasta pozbywanie się zasobów komunalnych. Mogę zadeklarować, że będziemy pilnować interesu miasta oraz interesu lokatorów.

Kupił ją niedawno

Krzysztof Kośnik, ostrowski przedsiębiorca, kupił nieruchomość przy ul. Kościuszki niedawno.
- Jestem jej właścicielem od kilku tygodni - powiedział nam Krzysztof Kośnik, ostrowski przedsiębiorca. - Nabyłem ją, ponieważ handel nieruchomościami wchodzi w zakres działania mojej firmy. O kupno tej kamienicy starałem się dwa lata, bo trzeba było osiągnąć porozumienie ze wszystkimi spadkobiercami. W ratuszu doskonale wiedzieli, że ta nieruchomość nie należy do miasta, dlatego nie powinni być teraz zdziwieni, że ktoś inny jest jej właścicielem. Miasto też mogło ją kupić, ale nie było tym zainteresowane. Postanowiłem sam poinformować lokatorów, że to ja jestem nowym właścicielem kamienicy zaraz po jej nabyciu, bo nie chciałem, aby dowiedzieli się o tym z innych źródeł. Chciałem ich uspokoić, że nic złego z mojej strony im nie grozi. Mogę powiedzieć, że miasto powinno się cieszyć z tego, że to właśnie ja jestem właścicielem tej nieruchomości. Jestem jednak zdziwiony, że w ratuszu nie ma żadnego planu związanego z tym budynkiem. Oczekuję i mam nadzieję, że teraz w ratuszu jest czas na kompletowanie wszystkich dokumentów w tej sprawie, a potem miasto zaproponuje spotkanie ze mną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki