W Małkini Górnej w pobliżu dworca kolejowego nad torami przebiega metalowa kładka dla pieszych.
Pod koniec wakacji ekipa z małkińskiej firmy Domost rozpoczęła remont zardzewiałej i nie remontowanej od kilkudziesięciu lat kładki. Prace polegają w pierwszej kolejności na dokładnym oczyszczeniu zardzewiałych elementów metalowej konstrukcji. Odbywa się to za pomocą tzw. piaskowania, przy tej operacji powstaje jednak ogromna ilość pyłów.
- Z początku pracowali z tamtej strony torów, więc pyły nie były tak uciążliwe - mówi Aldona Ołdakowska, mieszkająca po północnej stronie torów, dokładnie naprzeciw kładki. - Owszem, był spory hałas i pył też już zaczął nam dokuczać, ale nie było tak tragicznie.
Gehenna zaczęła się, kiedy ekipa remontowa zaczęła czyścić kładkę od strony północnej.
- Pyłu było tyle, że nie dawało się wytrzymać - mówi Aldona Ołdakowska. - Nasz dom zaczął spełniać rolę ekranu, który zatrzymywał pył i chronił przed nim mieszkających dalej. To było nie do wytrzymania. Wzywaliśmy policję i straż gminną. Przyjeżdżali, spisywali jakieś notatki, ale wyraźnej poprawy nie było, jedynie mniej hałasowali w późnym godzinach wieczornych i nocą. Dziś rano, po naszych interwencjach, zasłonili to miejsce, gdzie pracują, grubą niebieską folią. To jednak niewiele pomaga.
Kiedy byłem w Małkini, akurat roboty na chwilę przerwano. Po kilkunastu minutach urządzenia poszły jednak w ruch i miałem okazję zobaczyć, jakie tumany pyłu wydostają się ze szpar w foliowych płachtach i niesione wiatrem osiadają na posesji Ołdakowskich oraz sąsiadującej z nimi posesji Elżbiety Dudzińskiej. Trzeba było rozmowę szybko przerwać, bo pył wciskał się także w usta i nos, utrudniając oddychanie.
Rozmawialiśmy o tym potem z szefem firmy Domost w Małkini, która remontuje kładkę. Prezes Stanisław Dąbkowski twierdzi, że mieszkańcy powinni być bardziej wyrozumiali, bo roboty, które wykonują, służą także innym.
Bagatelizuje też uciążliwości związane z robotami. Mówi, że pył nie jest groźny, bo to… zwykły piasek, a Aldona Ołdakowska przesadza.
- Po interwencjach mieszkanki tego domu zobowiązałem się do zabezpieczenia miejsca prac folią i uciążliwości już nie ma - mówi Stanisław Dąbkowski. - Zobowiązałem się także w rozmowie ze strażą gminną i interweniującymi mieszkańcami, że po zakończeniu robót wyczyścimy ich posesję.
Więcej przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?