Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Turcy od stu lat kłamią na temat holocaustu Ormian

Mariusz Grabowski
Rosyjscy żołnierze w ormiańskiej wiosce położonej niedaleko Muş, rok 1915. Fotografia jest częścią albumu liczącego 62 zdjęcia i opublikowanego w 1917 r.
Rosyjscy żołnierze w ormiańskiej wiosce położonej niedaleko Muş, rok 1915. Fotografia jest częścią albumu liczącego 62 zdjęcia i opublikowanego w 1917 r. Wikipedia
Tylko w latach 1915-1917 Imperium Osmańskie wymordowało blisko milion Ormian. Do dziś Turcy utrzymują, że padli oni ofiarą zarazy. Przełom nastąpił po ponad stu latach: USA uznały, że było to ludobójstwo.

Dziś sprawa znów stała się przedmiotem międzynarodowej uwagi. Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden formalnie uznał, że systematyczne zabójstwa i deportacje Ormian przez Turków w czasie wielkiej wojny były ludobójstwem. Historycy szacują, że w całej akcji eksterminacyjnej - w latach 1915-1923 - zginęło nawet półtora mln ludzi.

Co ciekawe, Biden użył słowa „ludobójstwo”, którego jego poprzednicy w Białym Domu oficjalnie unikali przez dziesiątki lat.

Biden i Macron

Dyplomacja turecka oficjalnie zaprotestowała, ormiańska złożyła Bidenowi podziękowania, a on sam konsekwentnie zrobił to, co obiecał w swojej kampanii wyborczej. Już rok temu przyznawał, że wydarzenia sprzed stu lat były celowym działaniem w celu całkowitego zlikwidowania Ormian. Mówił wręcz, „że brak nazwania okrucieństw popełnionych na ludności ormiańskiej ludobójstwem utorowałoby drogę do przyszłych masowych okrucieństw”.

„Naród amerykański składa hołd wszystkim Ormianom, którzy zginęli w ludobójstwie, które rozpoczęło się 106 lat temu” - powiedział Biden. „Potwierdzamy historię. Robimy to nie po to, aby przypominać winy, ale aby mieć pewność, że to, co się wydarzyło, nigdy się nie powtórzy” - dodał.

Turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu natychmiast skrytykował oświadczenie Bidena. „Słowa nie mogą zmienić historii ani jej przepisać” - napisał na Twitterze.

Dzień wcześniej rzeź Ormian wspomniał prezydent Francji Emmanuel Macron. Udał się przed wzniesiony w 2003 r. paryski pomnik ludobójstwa Ormian i złożył tam kwiaty w kolorach republiki.

Grzywna we Francji

Prezydent Biden ma rację, używając zwrotu o „powtarzalności historii”. To, co dzisiaj wydaje się oczywiste, dla jego poprzedników wcale takim nie było. USA w stosunkach z Turcją zawsze balansowały, nie chcąc wchodzić w konflikt z państwem członkowskim NATO, posiadającym na dodatek najsilniejszą armię w Europie, na terenie którego znajdują się amerykańskie bazy wojskowe. W jednej z nich - w İncirlik - znajdują się amerykańskie głowice jądrowe. Owszem, Biały Dom oficjalnie przyznawał dotąd, że sto lat temu Imperium Osmańskie dopuściło się „masowych zabójstw”, ale nic ponadto.

Słowa Bidena natychmiast stały się atutem w wewnątrzamerykańskich rozgrywkach. Demokraci szybko przypomnieli stosunek Donalda Trumpa do sprawy ormiańskiej. Otóż odrzucił on przyjętą przez Senat 12 grudnia 2019 r. rezolucję w sprawie uznania rzezi Ormian w Imperium Osmańskim za ludobójstwo. Departament Stanu poinformował, że „stanowisko administracji USA pozostaje niezmienione” i że wydarzenia z 1915 r. nadal są uważane „jedynie” za „masowe zabójstwa”. Demokraci, atakując Trumpa, sprytnie udali, że zapomnieli o tym, że w 1981 r. inny republikanin - Ronald Reagan - także używał frazy „tureckie ludobójstwo”, choć nieoficjalnie.

Tu znów przywołajmy Francję, która ma bardziej jednoznaczny stosunek do Turcji. W 2011 r. wbrew tureckim protestom francuskie Zgromadzenie Narodowe uchwaliło ustawę przewidującą grzywny, a nawet kary więzienia za negowanie ludobójstwa Ormian. Już wcześniej, w 2006 r., francuska izba niższa przyjęła ustawę o penalizacji negowania ludobójstwa Ormian, ale została ona odrzucona przez Senat. Ustawa o uznaniu rzezi Ormian na terenie Imperium Osmańskiego za ludobójstwo obowiązuje we Francji od 2001 r. W 2011 r. zanosiło się na wielką międzynarodową burzę. W odpowiedzi na francuską ustawę Turcja zagroziła wtedy sankcjami gospodarczymi, dyplomatycznymi i kulturalnymi, odwołała nawet swego ambasadora nad Sekwaną. Ale Francja twardo postawiła na swoim.

W czerwcu 2016 r., pomimo ostrej krytyki ze strony Turcji, Bundestag uchwalił rezolucję, w której tureckie zbrodnie na Ormianach także określono mianem ludobójstwa. Tylko dwóch posłów jej nie poparło, a w czasie debaty Lider Lewicy - Gregor Gysi podkreślił: „Niemiecka Rzesza była pomocnikiem w tym ludobójstwie”, przypominając tym samym, że w czasie I wojny Turcja była niemieckim sojusznikiem i Berlin doskonale wiedział, co się dzieje.

O Ormianach zapomniano

Stulecie, które upłynęło od mordu na Ormianach, pełne jest dowodów na to, że moralność zwykle ustępuje polityce, zaś tzw. międzynarodowa solidarność jest tylko pustym sloganem. Choć w czasie trwania masakry Zachód kilka razy ostrzegał rząd turecki przed konsekwencjami, nie podjął jednak żadnych konkretnych działań.

Po wielkiej wojnie, zgodnie z podpisanym 10 sierpnia 1920 r. w Sèvres przez sułtana Mehmeta VI traktatem pokojowym na zamieszkanych przed wojną terenach północno-wschodniej Anatolii miało powstać niepodległe państwo ormiańskie. Jednak 24 lipca 1923 r. w Lozannie wyznaczono nowe granice Turcji i o Ormianach zapomniano. Tu wymowna dygresja, którą lubią przytaczać historycy: w 1939 r. Adolf Hitler nawiązał do tego faktu w tzw. cytacie armeńskim, wydając rozkaz ataku na Polskę: „Zabijajcie bez litości kobiety, starców i dzieci; liczy się szybkość i okrucieństwo. Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?”.

„Historia kłamstwa”, „Zmowa milczenia” i tym podobne sformułowania dobrze oddają stosunek świata do wydarzeń sprzed wieku, mimo że Rafał Lemkin, twórca terminu „ludobójstwo”, przytaczał tragedię Ormian jako jeden z koronnych przykładów tego typu zbrodni przeciwko ludzkości. Do tej pory ludobójstwo Ormian oficjalnie uznały jedynie, w kolejności alfabetycznej: Argentyna, Armenia, Austria, Australia, Belgia, Bułgaria, Chile, Cypr, Francja, Grecja, Holandia, Kanada, Liban, Litwa, Niemcy, Polska (19 kwietnia 2005 r. Sejm dokonał tego poprzez aklamację), Rosja, Słowacja, Szwajcaria, Szwecja, Urugwaj, Walia, Watykan, Wenezuela oraz Włochy. Do tej listy można teraz dopisać USA.

Spośród organów międzynarodowych uznających rzeź Ormian za fakt historyczny wymienić można: Parlament Europejski (w 1987, 2004), Radę Europy, Podkomisję ONZ ds. Zapobiegania Dyskryminacji i Ochrony Mniejszości, Światową Radę Kościołów czy Amerykańską Unię Organizacji Żydowskich. Fakt ten uznał Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Armenii w roku 2001 r. oraz papież Franciszek w orędziu adresowanym do Ormian i podczas mszy św. odprawionej w Watykanie dla pielgrzymów rytu ormiańskiego, która odbyła się w 2015 r.

Jest jeszcze jeden aspekt: przyznanie się Turcji do tego ludobójstwa jest jednym z warunków przyjęcia jej do Unii Europejskiej. Proces negocjacyjny formalnie rozpoczął się 14 kwietnia 1987 r. Dziś rozmowy są zamrożone, mimo że - zdecydowanie na wyrost - szczyt Rady Europejskiej w Helsinkach w 1999 r. uznał Turcję za „oficjalnego kandydata do przystąpienia”.

Polityka wyparcia

Stanowisko Turcji w „kwestii ormiańskiej” jest niezmiennie nieprzejednane. Rząd oficjalnie twierdzi, że tureccy Ormianie padli „ofiarą epidemii podczas ewakuacji frontu” (prezydent Erdoğan twierdzi oficjalnie, że czystki były wynikiem „okoliczności uwarunkowanych pierwszą wojną światową”), a jej dyplomaci atakują próby jakiegokolwiek upamiętnienia ofiar. Pisarzowi nobliście Orhanowi Pamukowi wytoczono proces „o obrazę tureckości” po tym, jak ośmielił się wspomnieć o tragedii Ormian.

13 marca 2005 r. premier Turcji Recep Tayyip Erdoğan zaproponował władzom Armenii zorganizowanie dwustronnej komisji, która miałaby zbadać sprawę masakry. Debata w parlamencie tureckim nad tą propozycją była pierwszą, która poruszyła sprawę tamtych wydarzeń. Ale na co dzień w Turcji obowiązuje oficjalna, państwowa wykładnia dziejów kraju. W latach 80. XX stulecia w Turcji zakazano m.in. sprzedaży atlasów, w których znajdowały się mapy z zaznaczonym terytorium Armenii; nie można było także kupić encyklopedii, w której zamieszczono hasła dotyczące tego kraju. Dochodzi do tego propaganda w warstwie językowej - jeszcze do niedawna w Turcji mówiło się oficjalnie o „tak zwanej, rzekomej rzezi Ormian”, dziś czasami słychać w wypowiedziach oficjeli, że „jakieś wydarzenia rzeczywiście miały miejsce”.

Oficjalnie milczy się też o incydencie z 2008 r., gdy tureccy intelektualiści zamieścili w internecie list, w którym przeprosili za masakrę Ormian. W liście podpisanym przez 2,5 tysiąca osób można było przeczytać: „Moje sumienie nie akceptuje tego, że pozostajemy bezduszni i negujemy Wielką Katastrofę, której Ormianie doznali w Imperium Osmańskim w 1915 roku”.

Polityka kłamstwa ma się wciąż dobrze. W 2019 r. Instytut Historii Tureckiej zapowiedział wydanie 25-tomowego dzieła, mającego za zadania obalenie zarzutów o mordy na Ormianach w Imperium Osmańskim. Naukowcy rozpoczęli kwerendy i badania archiwów i bibliotek zarówno w Turcji, ale też m.in. w Stanach Zjednoczonych, Rosji, Niemczech i Wielkiej Brytanii. Celem jest znalezienie dowodów tureckiej rzezi. Prace trwają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak Turcy od stu lat kłamią na temat holocaustu Ormian - Portal i.pl

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki