Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Saryusz–Wolski o agentach Rosji w Brukseli: Celem antypolskiej kampanii było osłabienie wschodniej flanki NATO i podzielenie Zachodu

Anna Piotrowska
Anna Piotrowska
Jedna trzecia rosyjskiego personelu dyplomatycznego w Brukseli to oficerowie wywiadu
Jedna trzecia rosyjskiego personelu dyplomatycznego w Brukseli to oficerowie wywiadu Fot. Flickr/ European Parliament/ CC BY-NC-ND 2.0
Jak tylko sytuacja za naszą granicą się unormuje, rozpoczną się na nowo regularne ataki wobec Polski. Gdyż ta stanie się przeszkodą w powrocie do „business as usual”, czyli statusu quo sprzed wojny w stosunkach z Rosją – podkreśla w komentarzu dla PolskaTimes.pl europoseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Saryusz-Wolski.

"Bruksela roi się od szpiegów" – donoszą belgijskie media, według których aż jedna trzecia rosyjskiego personelu dyplomatycznego w tym mieście to oficerowie wywiadu. Choć dla wielu ustalenia te mogą być szokujące, nie dziwią one Jacka Saryusz-Wolskiego.

Bruksela – miejsce gdzie ścierają się wielkie interesy

– Obecność oficerów wywiadu na placówkach dyplomatycznych nie jest niczym nowym. Rosyjska Służba Wywiadu Zewnętrznego, SVR, pozostaje najstarszą i najbardziej rozbudowaną agencją szpiegowską na świecie, działającą w oparciu o wypróbowane metody – tłumaczy w komentarzu udzielonym portalowi PolskaTimes.pl europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Zauważa tu, że wysyłanie szpiegów w przebraniu dyplomatów ma bardzo długą tradycję. – Ten precedens był i jest w dalszym ciągu powszechnie stosowany przez Rosjan – dodaje. Jako najlepszy i najbardziej znany przykład polityk wskazuje Władimira Putina, który w latach 1985-1990 ze statutem dyplomaty służył w Dreźnie jako oficer operacyjny, odpowiedzialny za werbowanie tajnych współpracowników.

– Bruksela jest miejscem, gdzie ścierają się wielkie interesy, tak więc naturalnym jest, że stała się polem działania wywiadów, nie tylko zresztą Rosjan. W tej dziedzinie bardzo aktywni są również Chińczycy. Działalność służb tak bardzo nasiliła się w ostatnich latach, że instytucje europejskie zostały zmuszone do wydania oficjalnego ostrzeżenia, zakazującego urzędnikom udawania się do konkretnych miejsc, barów i restauracji, będących istnymi gniazdami agentów – wskazuje Saryusz-Wolski.

"Ziarno padło na podatny grunt"

Zdaniem europosła, działalność wywiadowcza jest jednak "wierzchołkiem góry lodowej". – Sensacyjne doniesienia o wydalaniu rosyjskich pseudo dyplomatów z Brukseli lub z poszczególnych Państw Członkowskich, wywołując lekki dreszczyk emocji, przykrywa inny, może nawet bardziej niebezpieczny, ze względu na swoją skuteczność, precedens – podkreśla polityk. Wyjaśnia, że chodzi tu o politykę wpływu Rosjan, zarówno w formie tradycyjnego lobbyingu, jak i zdolności wpływania na elity, polityków, oraz kształtowania opinii wśród obywateli.

– W erze internetu, sztucznej inteligencji, kiedy wojna rozgrywa się w dużej mierze w cyberprzestrzeni, dezinformacja sączy się nieprzerwanym strumieniem z ekranów naszych smartfonów i tabletów. Ten nieustający, codzienny atak tak bardzo przykuwa naszą uwagę, że praktycznie nie dostrzegamy już działań bardziej subtelnych i wyrafinowanych jakim jest właśnie cierpliwe, długoletnie odziaływanie na społeczeństwa i przywódców zachodnich, mające na celu ośmieszenie Polski jako partnera, oraz przede wszystkim zdyskredytowanie naszej wiarygodności – kontynuuje eurodeputowany. Jacek Saryusz-Wolski przypomina, że również na tym polu Rosja ma długą tradycję, która sięga jeszcze czasów przedrozbiorowych. – Nie zapominajmy, że wielce oświecony Voltaire, pisał za pieniądze carycy Katarzyny brutalne pastisze na temat Polski, mające na celu usprawiedliwić decyzje naszych sąsiadów o rozbiorach – dodaje.

– Ziarno nieufności wobec Polski, z dodatkiem dezinformacji, stale podsycane nieprzychylną antypolską retoryką zostało rzucone, jak się okazuje, na bardzo podatny lewicowo-prorosyjski grunt zachodnich elit – ocenia nasz rozmówca. Zdaniem europosła, "rezultat wieloletniego przedstawiania naszego kraju w złym świetle, podważanie legitymacji władzy i jej społecznego mandatu, czy też robienia z nas cywilizacyjnych barbarzyńców, którzy nie dorośli do demokracji, okazał się dramatyczne w skutkach".

– Naszym przeciwnikom udało się bowiem doprowadzić do tego, że nasz głos stał się niesłyszalny. Kiedy próbowaliśmy tłumaczyć co się dzieje w naszym kraju, byliśmy zagłuszani przez krzykaczy, którym wydawało się, że znają Polskę lepiej niż jej obywatele. Gdy próbowaliśmy ostrzegać o nadchodzącym ze wschodu zagrożeniu, kwitowano nasze próby oskarżeniami o rusofobię – przypomina i dodaje: "Jakże dramatycznych okoliczności trzeba było, aby nastąpiło przebudzenie". Saryusz-Wolski uważa, że to państwa Europy Zachodniej swoją polityką ustępstw w dużej mierze doprowadziły do wybuchu wojny na Ukrainie. – Nasze słowa w końcu zostały wzięte na poważnie – jakże gorzka i maluczka to satysfakcja, gdy u naszych granic Rosjanie sieją śmierć i spustoszenie, bombardując niewinnych ludzi, których jedynym marzeniem było żyć w niepodległym i suwerennym kraju, oraz decydować o swojej przyszłości – przyznaje.

"Za to trzeba będzie ukarać Polskę"

Eurodeputowany wskazuje, że oczywiście znajdują się dziś politycy, którzy mają odwagę przyznać się dziś do błędu. Przypomina tu ostatni wywiad byłej ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Georgette Mosbacher, która uznała, że u podłoża oskarżeń Polski o naruszanie "praworządności" leży rosyjska kampania dezinformacji.

– Celem tej kampanii było osłabienie wschodniej flanki NATO, UE i podzielenie Zachodu, dla ułatwienia rosyjskiej imperialnej rekonkwisty – podkreśla Saryusz-Wolski i dodaje, że świadomie czy też nieświadomie, ale "poddały się jej ochoczo unijne, głównie zachodnioeuropejskie, nieprzyjazne Polsce, lewicowo-liberalne elity politycznego głównego nurtu, które w tej sprawie, tak samo jak i w ocenie Rosji, fundamentalnie się myliły".

Polityk zauważa jednak, że podobnych, uczciwych głosów i postaw jest jednak niewiele. Jego zdaniem, nie należy mieć złudzeń, że nastąpi teraz jakiś diametralny zwrot w podejściu instytucji europejskich do Polski.

– Nie zapominajmy, że polityka kieruje się twardymi interesami, a w interesie tych, którzy do tej pory szkalowali Polskę, było i będzie osłabienie pozycji naszego kraju. Tym bardziej teraz, gdyż staliśmy się dla nich żywym wyrzutem sumienia – podkreśla. Saryusz-Wolski tłumaczy, że to, co się stało, pokazuje nie tylko, że Polska miała rację względem Rosji, ale także, że cała nagonka na Polskę była fałszywa. – Za to też, w dłuższej perspektywie, trzeba będzie ukarać Polskę. Dlatego przewiduję, że jak tylko sytuacja za naszą granicą się unormuje, rozpoczną się na nowo regularne ataki wobec Polski. Gdyż ta stanie się przeszkodą w powrocie do „business as usual”, czyli statusu quo sprzed wojny w stosunkach z Rosją – konkluduje europoseł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki