Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hotelowe gwiazdki na niebie

Jacek PawŁowski, JarosŁaw Zaradkiewicz
Wierni z Polski, głównie młodzież, którzy przyjechali w przeddzień pogrzebu, postanowili nocować w namiotach, albo pod gołym niebem
Wierni z Polski, głównie młodzież, którzy przyjechali w przeddzień pogrzebu, postanowili nocować w namiotach, albo pod gołym niebem J. Zaradkiewicz
Włosi najwyraźniej wystraszyli się miłości Polaków do ich nieżyjącego już Papieża. W obawie przed napływem milionów wiernych z Polski, Rzym zaczął wysyłać w świat niepokojące komunikaty: o korkach na autostradach, o niemożności wjazdu do miasta, o zamknięciu Watykanu dla kolejnych grup wiernych. Do przygotowania miasta na przyjazd milionów wiernych władze zmobilizowały wszystkie rodzaje policji, wojsko i obronę cywilną.

Wyznaczono specjalne trasy przejazdu dla karetek pogotowia. Wolontariusze roznosili wśród pielgrzymów wodę i jednorazowe koce.
Wierni z Polski, głównie młodzież, którzy przyjechali w przeddzień pogrzebu, postanowili nocować w namiotach, albo pod gołym niebem. Na Piazza Del Risorgimento i na podzamczu St. Angelo wyrosły prawdziwe namiotowe miasteczka. Pielgrzymi kładli się spać gdzie się dało: na ławkach, albo prosto na bruku.
Ci, którzy przyjechali do Rzymu w przeddzień pogrzebu, mieli szczęście, bo mogli choć zbliżyć się do murów Watykanu. W dniu pogrzebu Papieża od rana nie można było wjechać do stolicy Włoch. Autokary z Polski policja kierowała na błonia Torvergata na przedmieściach Rzymu, gdzie na kilku telebimach można było obserwować ceremonię pogrzebową. Ponadto obrona cywilna zapewniała posiłki za symboliczną cenę.

Ci, którym udało się wjechać do miasta, za wszelką cenę poszukiwali wejścia na Plac Świętego Piotra. Tu jednak służby porządkowe zamknęły wejście już w nocy. Pielgrzymi więc gromadzili się przed telebimami ustawionymi w sąsiednich uliczkach, ale i tam zaczęło brakować miejsca.
Tymczasem całe połacie placu Świętego Piotra były puste. Dopiero spontaniczne telefony Polaków do Radia Watykańskiego z informacjami, że na placu jest jeszcze tyle wolnego miejsca i skargami na nadgorliwych porządkowych, sprawiły że znowu otwarto bramy. Dzięki temu jeszcze kilka tysięcy wiernych mogło bezpośrednio obserwować uroczystości żałobne.
- Przesadzili z tym zapewnianiem bezpieczeństwa - powiedział nam po pogrzebie obecny na nabożeństwie były lider "Solidarności" Marian Krzaklewski. - Nie było powodu, żeby aż tak ograniczać wejście wiernych do Watykanu.
Polacy, którzy jechali na pogrzeb Ojca Świętego zazwyczaj nie wiedzieli co czeka ich w Rzymie. - Spontanicznie zebraliśmy się grupą studentów i jedziemy, czy zatrzymają nas sto kilometrów przed Rzymem, czy może uda się nam dojechać do Rzymu - tego nie wiemy - mówili nam studenci Politechniki Warszawskiej, z którymi rozmawialiśmy na przydrożnym parkingu.

Zamieszanie

W spontaniczny sposób zorganizowało się wielu rodaków, którzy pełni obaw, ale jednak jechali do Rzymu. Nikt nie był pewien dokąd dojedzie. Jak się okazało, ci którzy dojechali jako ostatni, czasami mieli najwięcej szczęścia.
- Przyjechałyśmy w nocy z czwartku na piątek. Noc spędziłyśmy na placu św. Piotra, pod bramką prowadzącą na miejsce uroczystości, udało nam się wejść na plac, gdy już rozpoczęły się uroczystości - mówiły nam dwie młode kobiety, które przyjechały z Warszawy.
W czwartkowe popołudnie sami przekonaliśmy się, że po Rzymie można było swobodnie się poruszać.
- Media totalnie dezinformują Polaków w kraju na temat tego, co dzieje się na drodze i w Rzymie. Dla nas to jest przykre, bo wiele osób mogło zrezygnować z tego powodu z wyjazdu - powiedzieli nam mieszkańcy Wrocławia, którzy we czwartek rano dojechali do Rzymu. - Nie mieliśmy problemu z wjazdem do Rzymu. Jednak obawiając się korków, wjechaliśmy do miasta od południowej strony. Decyzja o wyjeździe zapadła w ostatniej chwili, syna zabraliśmy z lekcji w szkole, żeby mógł z nami jechać - wyjaśniali wrocławianie, którzy do Rzymu przyjechali właśnie dlatego, że syn chciał zobaczyć pogrzeb Papieża.
- Byłem na dwunastu różnych spotkaniach z Janem Pawłem II, więc swoją obecność tutaj uważam za obowiązek - wyjaśniał nam góral ze Starego Sącza. Górale byli widoczni dzięki swoim strojom ludowym. - Wielu z nas przyjechało na Podhale z Niemiec czy Stanów Zjednoczonych, by dalej pojechać wraz ze swoimi na pogrzeb do Rzymu - opowiadał nam pielgrzym ze Starego Sącza.

Oblężenie

Na ulicach Rzymu wszędzie widać było policję, wolontariuszy, strażaków i strażników. Nad miastem ciągle unosiły się helikoptery. W tłumie uczestniczącym w uroczystościach pogrzebowych nie było chwili, która byłaby wolna od warkotu silników helikopterów. Pod telebimami ustawionymi na uliczkach starego Rzymu również słychać było ich huk, ale tutaj obecny był duch modlitwy. Już w obrębie niespełna pół kilometra od Watykanu włoska ulica tętniła swoim życiem, sklepy pracowały, a rzymianie w kawiarniach czytali poranne gazety, w których pierwsze strony poświęcone były testamentowi Ojca Świętego. We Włoszech nie zarządzono dnia powszechnie wolnego od pracy. Wolne dostali tylko legalnie zatrudnieni we Włoszech Polacy. Włosi zaś normalnie w piątek pracowali.
Polki, które pracują przy włoskich rodzinach opowiadały nam, że włoskie media przestrzegały przed najazdem polskich pielgrzymów, dlatego część rzymian zdecydowała się wyjechać za miasto. Dodają, że według relacji włoskich mediów do ochrony uroczystości ściągnięto ponad milion różnego rodzaju funkcjonariuszy publicznych.
- Włosi są już zmęczeni tym całym zamieszaniem. W barach rozmawiają o tym, że turyści zaśmiecają miasto, że sklepikarze podnieśli ceny w okolicach Watykanu nawet kilkakrotnie - mówiły nam dziewczyny, które z zainteresowaniem śledziły Polaków obserwujących uroczystości pogrzebowe. Dodały zaraz jednak, że u swoich gospodarzy dostrzegły pewne zmiany mentalności.
- Byłam zdziwiona, że jedna z rodzin zdecydowała się na przyjęcie pielgrzymów z Polski - mówi jedna z polskich opiekunek.
Jednak ostrzeżenia przed paraliżem miasta nie sprawdziły się. Wolontariusze kierujący ruchem nie pozwolili na pojawienie się większych zgrupowań pielgrzymów. Gdy tylko zdaniem włoskiej obrony cywilnej wiernych w danym miejscu było za dużo, wolontariusze blokowali przejście. Jeżeli były obawy, że z powodu tłoku nie da się wyjść ze stacji metra na powierzchnię, porządkowi kazali jechać o jedną stację dalej.

Demonstracja

Do Rzymu wielu podróżnych przyjechało zademonstrować swoją obecność. Z powodu braku czasu, wielu zabrakło chwili na zadumę. Wielu podróżnych wręcz biegało po Rzymie, szukając wejść na plac Świętego Piotra, telebimów, chcąc jak najwięcej obejrzeć przy okazji pierwszej i być może jedynej podróży do Rzymu. To wszystko rozbijały docierające co jakiś czas komunikaty o zamykaniu kolejek czy części miasta, które w rzeczywistości się nie sprawdzały.
- Rozmawialiśmy z rodakami, którzy o trzeciej, czwartej w nocy normalnie poruszali się samochodem po Watykanie i starym Rzymie - mówili nam wierni, którzy przyjechali z Wrocławia.
- Od Polaków, którzy jechali pociągiem dowiedzieliśmy się, że ci, którzy o 17.00 we czwartek wysiedli z pierwszych pociągów, zdążyli jeszcze obejrzeć wystawione ciało Papieża, po trzygodzinnym czekaniu w kolejce - to z kolei relacjonowali nam Polacy z Pomorza, którzy przyjechali na uroczystości pogrzebowe.
Do Rzymu wiele osób wybrało się również autostopem. Tak dotarły tu dwie dziewczyny z Poznania i Szczecina. Z Poznania ruszyły w drogę we środę rano i po 48 godzinach znalazły się na parkingu pod Rzymem.
- Dużo pomógł nam poznany tutaj Polak, który pracuje od kilku miesięcy w Rzymie. Poradził nam jak należy dzwonić, żeby nie stracić na telefonowaniu do Polski - mówią dziewczyny. Po obejrzeniu uroczystości pogrzebowych zaczęły szukać transportu na drogę powrotną.
Pogrzeb Papieża obudził w Polakach niebywałą solidarność. Pielgrzymi pomagali sobie nawzajem, dzielili się jedzeniem i informacjami. W piątek rano Radio Watykańskie podało apel zrozpaczonej czwórki Polaków, którym skradziono samochód, że nie mają czym wrócić do kraju. W ciągu dosłownie pięciu minut ktoś zorganizował im przejazd.
Gdy wierni wychodzili z pogrzebowych uroczystości, młody mężczyzna trzymał w uniesionych rękach wymalowany na tekturze napis: "mamy dziesięć wolnych miejsc do Polski".
Własny transport do domu mieli górale ze Starego Sącza, ale na nocleg już nie starczyło im pieniędzy.
- Wracamy po swoje rzeczy do trzygwiazdkowego hotelu, bo całą noc spędziliśmy pod gwiazdami, ale warto było - powiedziała nam kobieta ze Starego Sącza przy Bibliotece Watykańskiej.

Powrót

Tłumy polskich pielgrzymów oblegały dworzec kolejowy Ostiense w oczekiwaniu na pociągi powrotne do Polski. Na twarzach wyraźnie rysowało się zmęczenie. Wielu z nich spędziło noc z czwartku na piątek pod gołym niebem w oczekiwaniu na wejście na plac Św. Piotra.
Wśród pielgrzymów wyraźnie wyczuwało się artmosferę zmęczenia i podenerwowania.
- Wszystko nas boli, nie spaliśmy po trzy, cztery doby, a teraz nie mamy gdzie się podziać - mówił zrezygnowany Robert z Warszawy.
- Wyjechaliśmy we środę trzecim pociągiem o 18.00. W Rzymie byliśmy 15 minut po północy w piątek. Przeżycia z ceremonii mamy bardzo pozytywne. Mogliśmy połączyć się w geście jedności z innymi krajami świata. Ojca Świętego pożegnaliśmy brawami, co było z naszej strony wyrazem uznania - powiedzieli nam studenci Krzysiek i Tomek z Warszawy.
Odjeżdżające z dworca Ostinese Janina i Alicja z Zamościa są zniesmaczone brakiem polskich akcentów podczas uroczystości pogrzebu.
- Traktujemy ten pobyt jako pielgrzymkę, poświęcenie dla Papieża, bo przecież Ojciec Święty też znosił różne niedogodności i cierpiał - uważają mieszkanki z Zamościa. Atmosferę ogólnego zadowolenia z pielgrzymki psuło narastające zniecierpliwienie w oczekiwaniu na pociągi, z których pierwszy miał być podstawiony dopiero za kilka godzin.
- Włosi powitali nas bardzo dobrze, ale pożegnali fatalnie. Nie mogliśmy wejść do kafeterii, gdzie wpuszczani byli tylko Włosi i Francuzi. Jak nie mamy papieża Polaka, to można nas już traktować jak śmieci? Na perony musieliśmy przedostawać się bocznymi wejściami, pojedynczo - mówiły zmęczone studentki z Warszawy, czekające na pociąg.
Wracający z Rzymu uczestnicy pogrzebu mówili nam, że w ostatniej chwili najłatwiej było kupić bilety na dodatkowe wagony do Rzymu.
- Bilety kupiliśmy właściwie bez kolejki, chociaż ci, którzy chcieli kupić wcześniej, czekali w kolejce do kas nawet po 20 godzin - powiedziały nam Dorota i Celina z Warszawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki