Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Handel w Wyszkowie umiera… ale nie w supermarketach

(ec)
W ubiegły czwartek w Wyszkowie otwarto kolejny supermarket, tym razem sieci Kaufland
W ubiegły czwartek w Wyszkowie otwarto kolejny supermarket, tym razem sieci Kaufland E. Czechowska
- Na pewno nie handel - odpowiada Grażyna Polak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy, pytana o to, w jaką działalność gospodarczą najlepiej dziś zainwestować w Wyszkowie. Te słowa najlepiej pokazują kondycję wyszkowskich sklepów i hurtowni. Oczywiście nie wszystkich, bo duże sieci handlowe mają się nie najgorzej.

To one kawałek po kawałku przejmują lokalny rynek, a to jeszcze nie koniec. Właśnie otworzył się Kaufland, a kolejne sieci interesują się terenami, które gmina przeznaczyła pod budowę supermarketów. - Tradycyjny handel jest na wymarciu. Jesteśmy już historią, jak maszyny parowe - mówi przedsiębiorca Wojciech Chodkowski.

Otwierają i zamykają

Handlem Wyszków stoi - można by powiedzieć, analizując wyniki raportu o stanie lokalnej przedsiębiorczości, opracowanego na zlecenie gminy Wyszków w marcu ubiegłego roku. Firmy działające w branży handlu hurtowego i detalicznego stanowią prawie 27 proc. ogółu firm zarejestrowanych w gminie Wyszków. Zajmują pierwsze miejsce wśród pozostałych branż. Na drugim miejscu jest budownictwo z prawie 17-procentowym udziałem w rynku. Firm zajmujących się handlem oraz naprawami zarejestrowanych było w chwili sporządzania raportu 1030. Wydawało się, że są to firmy o ustabilizowanej sytuacji, gdyż aż 63 proc. z nich istniało na rynku od ponad 10 lat.

Coś zaczęło się jednak zmieniać. I odczuwają to nie tylko właściciele sklepów i hurtowni, których portfele są z miesiąca na miesiąc coraz cieńsze. Także my, klienci, obserwujemy, jak kolejne punkty handlowe i niewielkie usługowe znikają z mapy miasta. Niektóre - jak chociażby sklep z odzieżą młodzieżową przy ul. Bankowej - zamknięto po niespełna kilku tygodniach działalności. Przy tej samej ulicy w samym centrum miasta właśnie "zamknął się" punkt sprzedaży i serwisowania telefonów komórkowych, a wiele lokali świeci pustkami, oczekując na chętnych najemców. W CH Galeo zlikwidowano sklep z odzieżą dziecięcą, który istniał tam od lat (wcześniej właściciele prowadzili w tym budynku nawet dwa odrębne sklepy).

Jak się okazuje, kryzys dopada nie tylko detalicznych sprzedawców. Działalność w Wyszkowie zakończyła właśnie ogólnopolska sieć drogerii "Aster", która prowadziła w mieście dwa sklepy - przy ul. Sowińskiego i w Galerii Plaza. Z dnia na dzień, obydwa zostały zamknięte, a kilka (lub kilkanaście) osób straciło pracę w ramach zwolnień grupowych. Dokładna liczba nie jest znana, gdyż pracodawca nie podał jej w informacji, którą musi przedstawić Powiatowemu Urzędowi Pracy. Okres wypowiedzenia ostatnich pracowników wygaśnie w czerwcu.

Czas zmienić branżę?

W 2013 roku los wymienionych zlikwidowanych sklepów mogą podzielić inne i to na niespotykaną dotychczas skalę.

- To będzie bardzo trudny rok na rynku pracy - mówi w rozmowie z GW Grażyna Polak (całą rozmowę publikujemy na str. 2 - aut).

Kupcy tylko łapią się za głowę na myśl, że może być jeszcze gorzej.

- Jest katastrofa - przyznaje Grzegorz Wyszyński, właściciel sklepu przy ul. KEN. - Handel detaliczny zamiera zdecydowanie. Osiem lat temu utargi dzienne były takie jak obecnie. Ale ceny były wówczas zupełnie inne.

Przedsiębiorca, jak wielu kolegów z branży, szuka rozwiązań, które obniżą mu koszty prowadzenia działalności gospodarczej.

- Obecnie sklep jest czynny 14 godzin dziennie, ale zamierzamy skrócić to do 8 godzin, czyli do jednej zmiany. Niestety, to się wiąże ze zwolnieniem pracowników. Długo się przed tym broniliśmy, bo to załoga, która pracuje z nami od lat, ale nie ma innego wyjścia. Czekamy jeszcze tylko do wiosny, może cos się ruszy - mówi Grzegorz Wyszyński.

W ożywienie w handlu detalicznym nie wierzy Wojciech Chodkowski, właściciel delikatesów "Biały Dom" przy ul. Serockiej. Wręcz przeciwnie, wieszczy jego koniec.

- Kanał tradycyjnej sprzedaży przestaje istnieć - uważa Wojciech Chodkowski. - Sytuacja przebranżowienia się i szukania źródła utrzymania poza handlem jest koniecznością. Kilka lat temu z handlu utrzymywała się cała moja rodzina, obecnie obydwoje dzieci musiało znaleźć inne źródła zarobkowania. Koszty prowadzenia działalności gospodarczej, np. sklepu, który zatrudnia kilku pracowników, przekraczają możliwości zarobkowe. Można kopać się z koniem przez ileś lat, ale nie da się prowadzić działalności gospodarczej, która nie przynosi dochodu.

Wojciech Chodkowski przyznaje, że przed nim trudne decyzje biznesowe, co dalej z rodzinnym sklepem. Niektórzy przedsiębiorcy - nawet po wielu latach działalności - już zdecydowali się na najbardziej radykalne rozwiązania i "zwijają" działalność.

- Zamykam interes - mówi właścicielka sklepu (spoza branży spożywczej) w Centrum Wyszkowa. - W 2012 roku dochód miałam mniejszy o około 10 tys. zł od 2011, a w 2011 roku o 10 tys. zł mniejszy niż w roku 2010. To postępuje z roku na rok i dłużej nie ma sensu. Co miesiąc odprowadzam do ZUS tysiąc złotych składki, z której po latach nie uzbiera się nawet na marną emeryturę. Zarejestruję się jako bezrobotna, przynajmniej ubezpieczenie będę miała i zasiłek przez jakiś czas, i będę myśleć co dalej… może otworzę jakąś nową firmę.
W lepszej sytuacji są przedsiębiorcy, którzy prowadzą działalność we własnym lokalu. Z comiesięcznych kosztów odchodzi im czynsz, który w Wyszkowie - o dziwo przy tak słabej kondycji handlu - osiąga horrendalne stawki, nawet 3 tys. zł za 50-metrowy lokal. Niektóre sklepy istnieją jeszcze tylko dlatego, że mieszczą się w prywatnych domach przedsiębiorców. W takiej sytuacji jest jeden ze sklepów odzieżowych przy ul. Pułtuskiej. Z roku na rok jego obroty w najlepszym dla handlu okresie przed świętami Bożego Narodzenia spadły z 70 do 30 tys. zł.

- Na pewno nie handel - odpowiada Grażyna Polak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy, pytana o to, w jaką działalność gospodarczą najlepiej dziś zainwestować w Wyszkowie. - Myślę, że bez względu na branżę taki interes polegnie, bo niestety, supermarkety robią swoje. Mają szeroki asortyment i mogą zaoferować niskie ceny, a mały może mniej. Kto się porywa tylko na handel, nie przetrwa długo, a prywatna działalność gospodarcza ma przecież być źródeł utrzymania dla całej rodziny.

Supermarkety jak rak

Duże sieci handlowe - to w nich wyszkowscy przedsiębiorcy z branży handlowej upatrują źródła swoich kłopotów.

- Tam ludzie mają wygodniej, podjadą pod sam sklep, wózkiem wyjadą sobie z zakupami do samochodu - potwierdza Grzegorz Wyszyński.

- Broniliśmy się przed tym, ale decyzje polityczne zapadły inne. Mamy i dwie Biedronki, i Tesco, Lidl, teraz Kaufland - wylicza Wojciech Chodkowski, który był jednym z najaktywniejszych przeciwników wpuszczenia na wyszkowski rynek dużych sieci handlowych. Szczyt batalii o to przypada na rok 2005, a opór skierowany był przeciwko planowanemu wówczas hipermarketowi Tesco.

Dzisiaj Wojciech Chodkowski bez satysfakcji przyznaje, że obawy sprzed lat ziściły się.

- Rynek handlu detalicznego jest praktycznie na wymarciu, a otwarcie Kauflandu jeszcze to przyspieszy. Przechodzimy do historii, jak maszyny parowe. To tak jak z chorobą nowotworową. Można się trochę podratować chemią, ale efekt jest możliwy do przewidzenia - mówi przedsiębiorca.

- My już jesteśmy historią - idzie o krok dalej Krzysztof Jastrzębski, właściciel sklepu "Makat" przy ul. Pułtuskiej, również przeciwnik supermarketów.

Zdaniem naszych rozmówców, lokalni przedsiębiorcy nie mają żadnych możliwości konkurowania z "sieciówkami".

- Zmienia się mentalność klienta, ale też sytuacja materialna zmusza ludzi do oglądania każdej złotówki z trzech stron, zanim się ją wyda - mówi Chodkowski.

Potwierdza to scenka, której byliśmy świadkami w ostatnich dniach w jednym z małych wyszkowskich warzywniaków.

- Banany po 5,80??? - pyta wyraźnie zdegustowany klient i dodaje, wychodząc ze sklepu. - Pójdę do konkurencji.

Tesco właśnie ogłosiło nowe promocje, a wśród nich banany po 2,99 zł…
- My cenowo nie jesteśmy w stanie konkurować z takimi sieciami - mówi zmieszana ekspedientka.

Małe sklepy ratuje jeszcze przywiązanie części klientów oraz wygodna lokalizacja np. w środku dużych osiedli. To właśnie atuty, które stara się wykorzystać rodzima sieć handlowa PSS "Społem".

- Nie do końca zgadzam się ze stwierdzeniem, że handel lokalny jest na wymarciu, ale rzeczywiście duże sieci są zagrożeniem dla małych sklepików, które nie mają dobrych źródeł dostawy - mówi prezes Jadwiga Tofel.

Zapewnia, że mimo silnej konkurencji, "Społem" nie notuje spadków obrotu. Dostosowując się do potrzeb zmieniającego się rynku Spółdzielnia musiała jednak wstrzymać podwyżki, zainwestować w wygląd i wyposażenie swoich sklepów, zadbać o atrakcyjne ceny.
- Na szczęście nie musieliśmy zwalniać pracowników. Część klientów docenia to, co robimy i wraca do nas. Niestety, polityka rządu jest taka, że nie dba się o to, by handel rodzinny, niewielki przetrwał - dodaje pani prezes.

W sieci galerii

Ale gwoli sprawiedliwości, nie tylko kolejne hiper- i supermarkety "rozkładają" handel detaliczny w Wyszkowie. Ogromne przetasowania zaszły na nim po otwarciu w 2010 roku Galerii Wyszków. Szybko stała się ona modnym miejscem robienia zakupów nie tylko dla młodszej klienteli. Jej obecność dotkliwie odczuły okoliczne sklepy i sklepiki, których klienci odeszli, a obroty spadły. Ludzie wybierają Galerię, bo jest dobrze zlokalizowana w Centrum; pod jednym dachem oferuje dostęp do szerokiego wachlarza sklepów i usług; posiada udogodnienia, jak chociażby winda, podziemny parking, czy prozaiczne wydawałoby się ogólnodostępne toalety. Choć klientów to przyciąga, i tak właściciele butików w galeriach narzekają na spadek obrotów.

Nie można też bowiem zapominać o dynamicznie rozwijającej się sprzedaży internetowej. Popularności niektórych serwisów aukcyjnych nigdy nie dorówna żaden tradycyjny sklep, choćby zlokalizowany w najlepszej galerii handlowej. Czynnikiem decydującym o tym, że wiele osób zakupów dokonuje już niemal wyłącznie w sieci, są niższe ceny wielu towarów oraz swobodny dostęp do oferty przez całą dobę.

- Kosmetyki, których używam, w sklepie internetowym są tańsze niż w tradycyjnej, nawet sieciowej drogerii, o 200 proc.! Markowy róż, który kosztuje w sklepie 45 zł, ja kupuję w internecie za 15 zł, a za tusz do rzęs zamiast 37 płacę 18 zł. Dlaczego mam przepłacać? - pyta młoda wyszkowianka.

Ogromną różnicę w cenach widać na zabawkach i ubrankach dla dzieci. Wielu klientów ogląda towar w sklepie, ale na zakupy decyduje się "w sieci".

Podyskutuj na forum: Wyszków - forum

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki