Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorąco w Naddniestrzu. Rosja chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Zdaniem Ukrainy, to sami Rosjanie dokonują prowokacyjnych ostrzałów w Naddniestrzu
Zdaniem Ukrainy, to sami Rosjanie dokonują prowokacyjnych ostrzałów w Naddniestrzu mil.ru
Samospełniająca się przepowiednia – tak można by określić ostatnie wydarzenia w Naddniestrzu. Wszak Ukraina niemal od początku wojny ostrzegała, że Rosja może wykorzystać ten separatystyczny region do celów militarnych. Dlaczego teraz właśnie mamy próby destabilizacji Mołdawii? Nie tylko o wojnę z Ukrainą chodzi.

Wojska rosyjskie rozlokowane w separatystycznym Naddniestrzu w Mołdawii postawione w stan pełnej gotowości bojowej. Na punktach kontrolnych granicy samozwańczej Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawii (PMR) wprowadzono czerwony stopień zagrożenia terrorystycznego. Odwołano przygotowania do defilady z okazji 9 maja. Personel sił bezpieczeństwa ma przebywać w koszarach. Powód?

Według separatystów, w nocy z wtorku na środę odnotowano strzały w pobliżu miejscowości Kołbasna, gdzie znajduje się wielki skład posowieckiej amunicji pilnowany przez Rosjan. We wtorek poinformowano o zniszczeniu dwóch przekaźników radiowych w miejscowości Maiac i „ataku” na jednostkę wojskową w miejscowości Parkany. W poniedziałek doszło do serii eksplozji nieopodal tzw. ministerstwa bezpieczeństwa w Tyraspolu.

Separatyści oskarżyli o zorganizowanie tych ataków Kijów. Ukraińskie władze odrzucają oskarżenia i informują, że to rosyjskie służby specjalne próbują wciągnąć Naddniestrze w wojnę przeciwko Ukrainie. - Siły zbrojne Ukrainy są gotowe na ewentualny atak rosyjskiego wojska z terenu mołdawskiego separatystycznego regionu Naddniestrza - poinformował Wołodymyr Zełenski. Według ukraińskiej wiceminister obrony Hanny Malar Rosja jest gotowa, by wykorzystać separatystyczne Naddniestrze, jako przyczółek do ataku na Ukrainę albo na resztę Mołdawii.

Opcja ukraińska

Celem prowokacji rosyjskich w separatystycznym Naddniestrzu w Mołdawii może być otwarcie nowego frontu ataku na Ukrainę w obwodzie odeskim. Ukraińskie Dowództwo Operacyjne „Południe” ostrzegło w środę, że siły rosyjskie przygotowują się do przeprowadzenia ataków rakietowych na Naddniestrze, aby oskarżyć Ukrainę o napaść na nieuznawaną republikę. Oskarżając o ostrzały w Tyraspolu armię ukraińską, Rosja uzasadni inwazję na Ukrainę. Taka sytuacja zmusiłaby ukraińskie siły zbrojne do przemieszczenia w tym kierunku i ich osłabienia w obwodzie mikołajowskim.

Realnego zagrożenia militarnego dla Ukrainy z kierunku mołdawskiego jednak nie ma. Kontyngent rosyjski jest nieliczny, bez ciężkiej broni, odizolowany. Zbrojne formacje tzw. Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawii (PMR) nie zamierzają zaś przelewać krwi za interesy Putina. Na terytorium Naddniestrza nie ma zbyt wielu oddziałów rosyjskich. To 1500-2000 ludzi. Część to „siły pokojowe” znajdujące się w tzw. strefie bezpieczeństwa. Reszta to Grupa Operacyjna Sił Rosyjskich, która ma chronić ogromny skład posowieckiej amunicji w miejscowości Kołbasna. Siły Zbrojne Naddniestrza to 7-8 tys. ludzi.

Sama Odessa też jest zresztą dobrze broniona. Większym ciosem dla Ukraińców jest zniszczenie przez Rosjan mostu łączącego Budziak z resztą obwodu odeskiego. To miejsce stanowiło jedyną drogę ucieczki z Odessy do zachodniej części obwodu. Można było nim też przerzucać broń i wojsko. Ostrzały rakietowe na południu Ukrainy mogą świadczyć o tym, że Rosja chce dodać do wszystkich kierunków ataku jeszcze region ukraińskiej Besarabii – mówi jednak Ołeksij Arestowycz, doradca prezydenta Ukrainy.

Dlaczego w ogóle Rosja znów zaczęła straszyć ofensywą na Odessę i dywersją z Naddniestrza? Bo ofensywa w Donbasie de facto utknęła, zanim na dobre ruszyła. Tymczasem Kreml rozpaczliwie potrzebuje jakiegoś sukcesu na 9 maja. Liderzy PMR nie zamierzają jednak angażować się w nieswoją wojnę, która może zakończyć się dla nich kompletną katastrofą. Więc FSB wzięła się za próby ich „przekonywania”. Stąd prowokacje w ostatnich dniach.

Opcja mołdawska

Warto zwrócić uwagę na to, że reakcja Kiszyniowa była dużo bardziej powściągliwa, niż Kijowa. Trudno się temu dziwić. Po pierwsze, Naddniestrze formalnie jest częścią Mołdawii. Po drugie, Mołdawia nie jest w stanie wojny z Rosją. Po trzecie, Mołdawia nie ma tak naprawdę armii i nawet bez pomocy rosyjskiej oddziały naddniestrzańskie z łatwością poradziłyby sobie z Kiszyniowem.

Prezydent Mołdawii Maia Sandu we wtorek po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego wezwała ludność do zachowania spokoju. - Za ostatnie ataki w Naddniestrzu, separatystycznym i wspieranym przez Rosję regionie Mołdawii, odpowiedzialna jest „prowojenna frakcja” wewnątrz tamtejszych władz” - oświadczyła Sandu. Dodała, że celem incydentów jest wzrost napięcia w regionie. Wojny nie chce nie tylko Kiszyniów, ale też władze w Tyraspolu. Rosjanie mogą tu jednak wykorzystywać opozycję wobec obecnej ekipy rządzącej.

Uwagę zwraca, że w rosyjskich mediach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się temat Naddniestrza i bardzo agresywna retoryka wobec Ukrainy i Mołdawii w tym kontekście. Rosyjskie media coraz częściej mówią, że Naddniestrze może być zmuszone do „ochrony interesów republiki” poprzez ogłoszenie niepodległości.

Dlaczego Rosja może dążyć do destabilizacji Mołdawii i wciągnięcia kolejnego państwa w wojnę? Zdaniem rosyjskich ekspertów Andrieja Sołdatowa i Iriny Borogan, wynikać to może z nowego sposobu myślenia w rosyjskiej generalicji. „Rosyjscy wojskowi uważają, że ograniczanie początkowych celów wojny jest poważnym błędem. Obecnie twierdzą, że Rosja nie walczy z Ukrainą, lecz z NATO. (…) Krótko mówiąc, wojsko domaga się teraz wojny totalnej, w tym mobilizacji” - czytamy w ich artykule dla think tanku Center for European Policy Analysis.

Pytanie, czy Rosję stać na prowadzenie jednocześnie dwóch wielkich operacji ofensywnych przeciwko Ukrainie? Obok zaciętych walk w Donbasie i na krańcach obwodu charkowskiego, uruchamiać uderzenie na obwód odeski, którego elementem byłoby wciągnięcie w konflikt Naddniestrza? Zdaniem większość cenionych analityków, nie jest to możliwe.

Dlatego wydaje się, że ostatnie wydarzenia w Naddniestrzu są motywowane nie tyle chęcią uruchomienia nowego frontu wojny z Ukrainą, co chęcią destabilizacji i ukarania Mołdawii, poszerzenia strefy niestabilności w tej części Europy – przy wschodniej flance NATO. Przypomnijmy, że Mołdawia stosunkowo niedawno wyrwała się z rosyjskiej strefy wpływów i dąży do integracji z UE. Jeszcze półtora roku temu w Kiszyniowie w pełni rządzili sojusznicy Moskwy: prezydent Igor Dodon i socjaliści. Najpierw, w grudniu 2020 roku, nieoczekiwanie Maia Sandu pokonała Dodona. Prozachodnie partie dobrze poradziły sobie też w wyborach parlamentarnych w lipcu 2021 roku. Efekt? Po raz pierwszy od dekad Mołdawią rządzi na wszystkich centralnych szczeblach jednolity prozachodni obóz, nieuwikłany w korupcję, chcący reformować kraj. Co prawda deklarujący neutralność i nie dążący do NATO, ale jednoznacznie nastawiony na członkostwo w wolnej wspólnocie Zachodu.

Siódmego kwietnia Sandu ogłosiła zakaz używania publicznie dwóch symboli rosyjskiej agresji: czarno-pomarańczowej wstążki św. Jerzego oraz litery „Z”. Po wprowadzeniu zakazu ukraiński wywiad zaczął otrzymywać doniesienia, że FSB rozważa zorganizowanie wielkich demonstracji w Mołdawii. 9 maja można spodziewać się prowokacji w autonomicznej Gagauzji (region zamieszkały przez wyznających prawosławie tureckich Gagauzów), a być może także w północnym mieście Balti, drugim co do wielkości miasta Mołdawii, gdzie sympatie prorosyjskie są duże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gorąco w Naddniestrzu. Rosja chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - Portal i.pl

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki