Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gm. Różan. Czytelnik: zróbcie coś, żyją w strasznych warunkach. Ale oni pomocy nie chcą...

Renata Jasińska
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu Polska Press
- Pewna rodzina żyje w strasznych warunkach. Nikt im nie pomaga, nikt się nimi nie interesuje, a oni sami o pomoc się nie upomną - zaalarmował nas ostatnio jeden z czytelników.

Warunki mieszkaniowe rodziny, o której mowa, faktycznie są fatalne. Byliśmy tam. Rodzina jednak od progu zapewniła, że żadnej pomocy nie potrzebuje. Wyjaśnili nam, że są w stałym kontakcie z ośrodkiem pomocy społecznej i to im w zupełności wystarczy.

- To nie jest tak, że ta rodzina jest pozostawiona sama sobie - mówi Jan Szufleński, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Różanie, do którego zwróciliśmy się z tym tematem. - Monitorujemy ich sytuację od długiego już czasu. I staramy się pomóc jak możemy. Udzielamy pomocy finansowej, kupujemy opał, przez jakiś czas prowadziliśmy też usługi opiekuńcze. Problemem nie są tu jednak pieniądze, bo ta rodzina ma stały dochód. Problemem jest to, że oni nie wyobrażają sobie żadnych zmian wokół siebie. Po prostu zwyczajnie nie chcą, żeby się nimi ktoś interesował, bo oni są przyzwyczajeni tak żyć. W takich warunkach mieszkali zawsze i widocznie tak jest im dobrze - wyjaśnia dyrektor i dodaje, że dla Ośrodka Pomocy Społecznej takie rodziny stanowią również problem. I wyzwanie.

- A mamy ich kilka na terenie gminy. Kiedyś w takich przypadkach procedura była jasna: wysyłało się powiadomienia, że należy uprzątnąć swoją własność, albo że dom będzie do rozbiórki, więc trzeba się przenieść. Dzisiaj takich rzeczy robić nie wolno. Jeśli człowiek nie jest ubezwłasnowolniony, to ma prawo o sobie decydować i o tym jak chce żyć. Nie możemy komuś pomagać na siłę. Dlatego stoi wokół nas wiele rozpadających się, szpetnych budynków, z którymi też nic nie można zrobić, bo nie ma właściciela, nikt za to nie odpowiada - dodaje.

Najgorzej gdy w grę wchodzi tzw. zbieractwo.

- Ludzie zostawiają wszystko przekonani, że to się kiedyś przyda. Potem rozstać się z tymi rzeczami nie mogą, a gromadzi się ich tyle, że sprzątnięcie staje się nie lada wyzwaniem.

Z drugiej strony ludzie, którzy z boku obserwują sytuację, często za taki stan rzeczy obwiniają właśnie brak zaangażowania instytucji samorządowych.

- Do tej konkretnej rodziny przez jakiś czas kierowaliśmy pracownika, który pełni usługi opiekuńcze. Ale taki pracownik ma za zadanie też trochę wymagać od ludzi, którym pomaga. Ludzie muszą z nami współpracować i okazywać choć minimum zaangażowania. A tu od razu widać było, że im nie pasuje to, że ktoś chodzi im po domu, mówi co powinni robić. Oni tego nie chcieli. Z drugiej strony sami też nic nie zrobią, nie sprzątną, nie naprawią, kiedy coś odpadnie. Oferowaliśmy również prace społeczno-użyteczne i trzeba przyznać, że to się sprawdziło. Na dwie godziny osoba z tego domu była w stanie przyjść do pracy, ale na dłużej to już nie bardzo.

Ośrodkowi Pomocy Społecznej pozostaje więc głównie namawiać, przekonywać, ale też kontrolować. Kiedy jednak nic nie skutkuje od czasu do czasu pracownicy przeprowadzają większe akcje.

- Wówczas wchodzimy do domu z policją, z pracownikami gospodarki komunalnej i tak trochę na siłę staramy się uprzątnąć coś w tym domu. Ludzie się denerwują, ale nie ma innego wyjścia. Tyle że skutki takiego działania wiadomo, że są chwilowe, bo zaraz dom wraca do poprzedniego stanu. Ale na ile możemy, na tyle staramy się działać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki