W sobotni wieczór 6 lipca przasnyskie ranczo METAX należące do Wojciecha i Iwony Włodarczyków wypełniło się miłośnikami fotografii i poezji. To już VII STODOŁA Tadeusza Myślińskiego, lokalnego mistrza fotografii magicznej, obliczonej na uduchowiony użytek.
Do ogrodu Włodarczyków przy ul. Królewieckiej, który na ten jeden wieczór stał się artystyczną Mekką, ciągnęły tłumy. W bramie witał gości komisarz STODOŁY czyli T. Myśliński. Zaciekawienie wzbudzała relikwia, która ocalała z pierwszych wernisaży - stare drzwiczki z napisem STODOŁA 2002. Wokół gwar i śmiech. Widać, że wszyscy znają się już długo. W powietrzu czuć zapach świeżo rozpalonego grilla, a o to co włożyć na ruszt postarali się liczni sponsorzy.
Fotografik z Warszawy i poeta ze Świerczewa
Krótkie wprowadzenie. Tadeusz Myśliński przedstawia swoich gości: fotografika Zbigniewa Tomaszczuka z Warszawy i przasnyskiego poetę Krzysztofa Turowieckiego, który gościł u siebie zeszłoroczną STODOŁĘ. Zaprezentował on kilka nowych wierszy, a jego przyjaciel Witold Rosołowski (literacko i muzycznie uzdolniony przasnyszanin mieszkający od lat w Ciechanowie) wraz ze swoją uczennicą, gimazjalistką Joanną Smoleńską śpiewali utwory poety ze Świerczewa.
W czeluściach garażu państwa Włodarczyków kryły się prawdziwe skarby. Gdy jego brązowe skrzydła T. Myśliński i Z. Tomaszczuk uroczyście rozwarli, oczom zebranych ukazała się fotograficzna ekspozycją przypięta starym, "opatentowanym" już sposobem do sznurów od bielizny. Równie wielki podziw wzbudziła imponująca kolekcja zabytkowych już sprzętów gospodarstwa domowego i rolnego, którą gromadzą od lat państwo Włodarczykowie. Westchnienia, komentarze, gwar. Tajemniczy garaż wabił gości dyskretnym światłem i fotograficzną inscenizacją o groteskowym, często bardzo zabawnym charakterze.
Dyrektor od indiańskich totemów i nakrapianego kota
Kultura kulturą, ale kiełbasa czeka"- powtarzał wielokrotnie tego wieczora zaganiany, trochę zmęczony, ale wciąż uprzejmy Wojciech Włodarczyk - na co dzień wicedyrektor i historyk w przasnyskim Zespole Szkół Zawodowych. W "cywilu" objawił się jako rzeźbiarz drewnianych figur przypominających indiańskie totemy. W trosce o najmłodszych w mgnieniu oka znikła siekiera tkwiąca w drewnianej tarczy. Bezpodstawnie. Największe bowiem zainteresowanie dziatwy młodszej i nieco starszej wzbudzał bowiem wielki i kudłaty, a jednak łagodny jak owieczka pies i łaszący się do każdego mały, nakrapiany kot. Ciągle dworowano sobie z gospodarza twierdząc, iż Włodarczyk malował go cały poprzedni dzień.
Wokół twórców i gości ostatniej STODOŁY uwijali się kamerzyści z TVP oraz fotoreporterzy prasy regionalnej. Wiadomo - najważniejsze bodajże, doroczne wydarzenie kulturalne w Przasnyszu trzeba uwiecznić dla współczesnych i potomnych, tym bardziej, że jak zawsze i tym razem Tadeusz Myśliński przebąkiwał, że już więcej STODÓŁ nie będzie. A przecież wiadomo, że to nieprawda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?