Ford Puma po liftingu. Pierwsza jazda, wrażenia, zmiany, ceny i wyposażenie

W zasadzie odświeżona Puma niewiele różni się od wersji sprzed zmian. Najważniejsze modyfikacje ograniczają się w zasadzie do wzorów LED świateł dziennych z przodu. Sporo nowości znajdziemy także w ofercie i większość zmian wynika właśnie z modyfikacji palety wersji i wyposażenia. Do oferty trafiły także nowe wzory felg, zaś najciekawszy lakier o nazwie Cactus Grey jest teraz dostępny bezpłatnie w całej gamie wyposażenia. I to w zasadzie tyle zmian zewnętrznych, które zauważymy na pierwszy (lub kolejny) rzut oka. Ale za to we wnętrzu…

Tutaj mamy małą rewolucję, która obejmuje nie tylko nowe fotele przednie i wzory tapicerek, ale całkowicie przebudowany panel centralny z większym ekranem, który umieszczono niżej, pod nawiewami. Te z kolei tworzą sporą ramę i zrównują się z daszkiem na wirtualnym zestawem wskaźników. Nowa jest także dwuramienna kierownica ze spłaszczonym na górze i na dole wieńcem. Pierwsza myśl – podobieństwo do odświeżonej Toyoty GR Yaris. Trochę surowo, symetrycznie, odrobinę w rajdowym stylu. Mnie się bardzo podoba.
…ale mocno przebudowaną ofertą!

Odświeżony Ford Puma jest dostępny w czterech wersjach wyposażenia: Titanium, ST-Line, ST-Line X oraz ST. Już podstawowa wersja oferuje bogate wyposażenie standardowe, obejmujące przyciemniane tylne szyby, czujniki parkowania z tyłu, reflektory Full LED ze światłami dziennymi i mijania LED, tylne światła LED oraz kamerę cofania. Standardem jest również 12-calowy dotykowy ekran systemu SYNC4 z nawigacją satelitarną, bezprzewodową obsługą Android Auto i Apple CarPlay oraz 12,8-calowy konfigurowalny cyfrowy wyświetlacz na tablicy zegarów. W standardzie znajduje się także automatyczna klimatyzacja, oświetlenie ambientowe i tempomat z inteligentnym ogranicznikiem prędkości. Całkiem nieźle!

Bazowa wersja Titanium jest jedyną wersją ze standardowym zawieszeniem. Wersje ST-Line i ST-Line X wyposażone są w sportowe zawieszenie, a wersja ST w jeszcze bardziej zaawansowane sportowe zawieszenie, które zostało stworzone z myślą o lepszej kontroli i osiągach samochodu, aby zmaksymalizować sportowe wrażenia. Wersję ST można dodatkowo wyposażyć w utwardzone zawieszenie Performance, dostępne w Pakiecie Performance.

Gama silnikowa opiera się na silniku 1.0 EcoBoost, dostępnym w czterech wersjach z systemem tzw. miękkiej hybrydy. Niestety nie ma i nie będzie wersji z silnikiem 1.5 EcoBoost o mocy 200 KM, która była dostępna tylko w topowej wersji ST. Ale do rzeczy. Bazowy silnik 1.0 EcoBoost Hybrid o mocy 125 KM jest oferowany zarówno z 6-biegową manualną skrzynią biegów, jak i 7-biegową, dwusprzęgłową automatyczną skrzynią Powershift. Puma dostępna jest także w wersji o mocy 155 KM, wyposażonej w automatyczną skrzynię biegów Powershift. Najmocniejsza wersja, dostępna tylko w Pumie ST, to 1.0 EcoBoost Hybrid 170 KM ze skrzynią Powershift, która przyspiesza od 0 do 100 km/h w 7,4 s, a jej zużycie paliwa w cyklu mieszanym według metodologii WLTP wynosi jedynie 6 litrów na 100 km.

Jakiś czas temu testowałem Forda Pumę z silnikiem 1.0 EcoBoost o mocy 155 KM ze skrzynią automatyczną i podczas pierwszych jazd odświeżoną wersję… trafił mi się ten sam układ napędowy. Czy to źle? Skąd, bowiem poprzednie wrażenia były bardzo pozytywne – auto dawało zadziwiająco dużo frajdy z jazdy mimo jednostki trzycylindrowej o pojemności 998 cm3. Tak, przy niskich obrotach są spore wibracje i charakterystyczny terkot. Tak, przy niskich obrotach czuć, że brakuje elastyczności. Tak, wolałbym pod maską większy silnik czterocylindrowy, ale… 1.0 EcoBoost ma bardzo przyjemną charakterystykę i o ile w innych autach z silnikami trzycylindrowymi po jakimś czasie mam po prostu dość, tak tutaj po pokonaniu 400 kilometrów ze Szczyrku do Warszawy, nie czułem ani zmęczenia, ani irytacji, a komputer pokładowy wskazywał przyzwoite spalanie. Przy prędkościach 80-100 km/h można bez problemu zejść w okolice 5 l/100 km. Przy prędkości 120 km/h jest to około 6,5 l/100 km, a podczas jazdy autostradą trzeba się liczyć z wartościami w okolicach 7 l/100 km. Na dokładne pomiary nie było czasu, ale jak tylko auto trafi do naszej redakcji, na pewno sprawdzimy zużycie paliwa w różnych warunkach.

To, co pozytywnie zaskoczyło (nie tylko mnie), to bardzo przyzwoite wyciszenie auta. Do prędkości 120 km/h można swobodnie rozmawiać bez podnoszenia głosu. Zaskakujące jest również to, że nie bardzo czuć prędkość, co w tym segmencie – podobnie jak wyciszenie – nie jest zbyt często spotykane. Ford w tej materii naprawdę się postarał! Podróżowałem wersją ST-Line X, a więc z utwardzonym zawieszeniem o sportowej charakterystyce, ale ani razu nie miałem wrażenia, że jest za twardo czy niewygodnie. Puma ma sportowy charakter i tak właśnie powinno być.

Ceny odświeżonej Pumy startują od 99 900 zł brutto za wersję 1.0 EcoBoost Hybrid 125 KM z manualną skrzynią biegów i z wyposażeniem Titanium. Wersja ST-Line z silnikiem 125 KM kosztuje 109 160 zł, a za wersję z mocniejszą jednostką o mocy 155 KM - 120 660 zł. Topowy wariant ST kosztuje 148 560 złotych.

Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na swobodne zapoznanie się z autem, bowiem mieliśmy do pokonania dość długą trasę, ale pierwsze wrażenia po pokonaniu ponad 400 kilometrów są bardzo pozytywne. Ford wziął sobie do serca opinie użytkowników i zmienił to, co im doskwierało. Wygląd zewnętrzny nie był obiektem narzekań, więc pozostał niezmieniony, a we wnętrzu – zgodnie z sugestiami – pojawiły się nowoczesne rozwiązania m.in. świetnie działający system SYNC 4. Na więcej wniosków przyjdzie czas po dłuższym teście, na który czekamy z niecierpliwością.

Porównanie Ford Puma 1.0 EcoBoost 155 KM (AT7) do wybranych konkurentów: