Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fiodor Czerkaszyn specjalnie dla nas: Teraz najważniejsza jest dla mnie walka o wolną Ukrainę

Jacek Kmiecik
Jacek Kmiecik
Pretendent do walki o mistrzostwo świata WBC wagi średniej Fiodor Czerkaszyn pomaga teraz swoim rodakom z Ukrainy
Pretendent do walki o mistrzostwo świata WBC wagi średniej Fiodor Czerkaszyn pomaga teraz swoim rodakom z Ukrainy Krzysztof Kapica
Fiodor Czerkaszyn, 26-letni ukraiński bokser z polskim paszportem, ma za sobą 19 walk w zawodowym ringu – wszystkie wygrane, w tym 12 przez nokaut, aktualnie zajmuje 14. miejsce w światowym rankingu WBC bokserów wagi średniej, co daje mu możliwość stoczenia walki o pas mistrza świata tej organizacji. Rozpętana przez Rosję wojna na Ukrainie przerwała jego przygotowania do międzynarodowej kariery w USA.

Urodził się w Charkowie, gdzie rozpoczął sportową karierę od tajskiego boksu, potem na 3 lata przeprowadził się do Kijowa, skąd przeniósł się do Warszawy, gdzie został zawodnikiem zawodowej grupy bokserskiej KnockOut Promotion. Dwa lata temu przyznano mu polskie obywatelstwo. Kartę Polaka otrzymał w przyspieszonym trybie, bowiem jego babcia pochodzi z Torunia.

Gdzie obecnie przebywasz? W Polsce czy na Ukrainie?

Fiodor Czerkaszyn: Jestem w Polsce, pomagam tutaj, jak tylko mogę, swoim rodakom. Nie biegam z karabinem na froncie, o co wielu ma do mnie pretensje i strasznie mnie z tego powodu hejtuje.

Nie pojechałeś na Ukrainę, walczyć jak inni z rosyjską agresją?

Chciałem! Byłem w Chicago, na treningach, które w USA zorganizował mi Andrzej Fonfara, gdy Rosja dokonała inwazji na Ukrainę. O pierwszej w nocy tamtego czasu zadzwonił do mnie przyjaciel z mojego rodzinnego Charkowa. Powiedział: „Fiodor, zaczęli!”. W jego dzielnicy walnęło. Był przerażony. A ja zszokowany. Poradziłem mu, żeby szukał pomocy. Spakował się i wyjechał. Teraz pomaga na Ukrainie, jest tam wolontariuszem. Ja chciałem jechać na Ukrainę natychmiast, ale powstrzymał mnie mój promotor Andrzej Wasilewski. Wylał kubeł zimnej wody na moją rozgrzaną głowę. Powiedział mi, żebym się uspokoił, ochłonął i pomyślał, że przecież i w Polsce też będę bardzo potrzebny, bo i tutaj moi rodacy wymagają opieki i troski. Zostałem więc w Polsce i pomagam.

W jaki sposób?

Niedawno wróciłem z granicy, gdzie kolejny raz odbierałem uchodźców. Pomagam im odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Matki z dziećmi, które przyjeżdżają z Ukrainy czują się strasznie zagubione, zwłaszcza te, które nie mają tutaj przyjaciół czy znajomych i nie rozumieją polskiego. Nie wiedzą, co ze sobą zrobić, gdzie się zgłosić, jakie kroki podjąć. Ja, z racji tego, że mówię po polsku, mogę im tłumaczyć, wyjaśnić, wskazać i poprowadzić.

Właśnie, znakomicie mówisz po polsku.

Polskiego nauczyłem się praktycznie przez trzy miesiące. Widać mam to we krwi. W Kijowie miałem przyjaciół z Polski, chodziłem do kościoła katolickiego, gdzie było dużo Polaków. Szybko chłonąłem polski język. Po przeprowadzce do Warszawy było mi dużo łatwiej poruszać się, załatwiać różne sprawy. A teraz mogę przysłużyć się uchodźcom z Ukrainy jako tłumacz. Pomagam im w znalezieniu lokum, zakwaterowaniu, załatwieniu różnych formalności, choćby w prozaicznym uruchomieniu internetu, żeby mieli łączność ze swoimi bliskimi, którzy zostali na Ukrainie. Zakwaterowałem już rodziny w Chorzowie, Krakowie i w Warszawie. Znalazłem mieszkanie dla rodziców mojej żony Ołeksandry. Przyjęliśmy do siebie siostrę żony, mieszka razem z nami. Przywiozła ze sobą nawet małego pieska, „Trufla”. Działam też w pomocy humanitarnej. Organizuję paczki z lekami, jedzeniem, ubraniami czy środkami higienicznymi. Naprawdę jest tutaj co robić.

Masz czas na treningi czy zawiesiłeś przygotowania do walki o mistrzostwo świata?

Wyhamowałem. Ćwiczę teraz indywidualnie. Nie zawsze codziennie. Jak jadę na granicę, to zrozumiałe, że nie ma kiedy i gdzie potrenować. Staram się jednak trzymać formę, być w dobrej dyspozycji i cały czas gotowy.

Słynni ukraińscy bokserzy, światowi mistrzowie pięści, bracia Witalij i Wołodymyr Kliczkowie i do niedawna Ołeksandr Usyk czy Wasyl Łomaczenko walczą z Rosjanami na Ukrainie.

Tak, to są nasi bohaterowie, podobnie jak Wołodymyr Zełeński, z którego jeszcze niedawno śmiał się świat, że jest komikiem. Oni teraz świecą przykładem, inspirują młodych. Wiadomo, że nie walczą na pierwszej linii, ale wzmacniają bojowy nastrój, znani są nie tylko na Ukrainie, zresztą nie tylko bokserzy. W ten sposób wzmacniają patriotycznego ducha, agitują do obrony ojczyzny. A na mnie, niestety, wylewa się hejt, że nie ma mnie na froncie i nie biegam z karabinem w ręku. Zrozumiałem jednak to, co powiedział mi Andrzej Wasilewski, że nie mam jeszcze takiego nazwiska jak Kliczko, Usyk czy Łomaczenko i będę w Polsce bardziej potrzebny swoim rodakom niż na Ukrainie, przy przenoszeniu toreb z lekami niż strzelaniu z karabinu. Zresztą młodych, nieprzeszkolonych w obsłudze broni maszynowej nie biorą na pierwszą linię frontu. Ich, co najwyżej, kierują do pomocy na tyłach czy głębokim zapleczu, tak jak choćby mojego przyjaciela z Charkowa. Na pierwszej linii mamy bojowników, żołnierzy zahartowanych na wojnie zawodowców, którzy walczyli od 2014 roku w Donbasie.

Trener piłkarski Zorii Ługańsk, a ostatnio pracujący w rewelacji Ligi Mistrzów Sheriffie Tyraspol, Jurij Wernydub wziął jednak karabin i poszedł walczyć na front w Zaporożu.

Pewnie, że mamy też ochotników, którzy idą pod ogień. Dużo jest takich. Na przykład mistrz MMA Jarosław Amosow z organizacji „Bellator” zgłosił się do wojska i biega teraz z karabinem po lasach. Ja jednak nigdy nie byłem w wojsku, nie miałem żadnego szkolenia żołnierskiego, nie znam się zupełnie na wojennej taktyce. Od małego całkowicie poświęciłem się sportowi. Zaczynałem od tajskiego kickboxingu, potem zacząłem trenować boks, który wypełnia całe moje życie.

Władze ukraińskie niedawno dały zgodę na wyjazd ukraińskich sportowców za granicę, gdzie jako przedstawiciele narodu mogą bardziej zainteresować świat rosyjską agresją niż jakby przebywali w tym czasie na Ukrainie.

To dobra wiadomość. Łomaczenko będzie mógł wyjechać na swoją rewanżową walkę z Richardem Commeyem. Usyk już opuścił Ukrainę, aby przygotować się do rewanżowego pojedynku z Anthonym Joshuą. Powiedział, że w ten sposób bardziej pomoże Ukrainie, niż ganiając z karabinem po Kijowie. W pełni popieram jego decyzję. Rzeczywiście ukraińscy sportowcy biorąc udział w zawodach mogą pokazać światu, że duch w naszym narodzie nie ginie, Rosja nas nie złamie i na arenach sportowych walczymy też za wolną Ukrainę.

Prezydent Zełeński powtarza, że na Ukrainie ludzi do obrony ojczyzny nie brakuje, a jedynie czego brakuje, to broni i sprzętu wojskowego.

Tak faktycznie było. Teraz na szczęście dojeżdżają na Ukrainę konwoje z bronią i sprzętem obronnym.

Niemniej minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, Siergiej Ławrow powiedział, że każdy konwój wojskowy NATO, dostarczający Ukrainie broń, zostanie ostrzelany.

Ławrow takie rzeczy mówi? Rosyjska propaganda działa w najlepsze. Strasznie ogłupiają ludzi. W Rosji na okrągło powtarzają, że na Ukrainie nie ma wojny, tylko przeprowadzana jest specoperacja wojskowa. Ludzie, którzy oglądają tylko rosyjską telewizję, nie zaglądają do internetu, wierzą we wszystko co mówi Putin czy Ławrow. Ale na szczęście nie wszyscy „kupują” propagandową papkę. Chodzi o to, żeby uświadamiać jak najwięcej ludzi, dlatego przekaz musi być jasny i powinien płynąć z całego świata, z Europy, Ameryki i Azji. Ja mam kontakt z rosyjskim mistrzem tajskiego kickboksingu Artemem „Lionem” Lewinem. On ma swoje zdanie, którego nie boi się wyrazić. Ta wojna go oburza i jest przeciw niej. Przysyła mi posty, w których otwarcie pisze: „Fiodor, staram się robić, co mogę, trzymajcie się!”. Każda taki głos jest potrzebny. To nam pomaga i daje nadzieję.

Wspomniałeś o rodzinnym Charkowie. To miasto zostało praktycznie zrównane z ziemią.

Niestety, takie piękne, nowoczesne rozwijające się do niedawna półtoramilionowe miasto, drugie najludniejsze po Kijowie, pierwsza stolica Ukrainy, praktycznie przestało istnieć. Zostało do reszty rozwalone. Podobnie jak dwustutysięczny Mariupol, portowe miasto nad Morzem Azowskim. Do osiemnastego roku życia mieszkałem w Charkowie, tam się wychowałem, podobnie jak moja żona Ołeksandra, która teraz studiuje w Warszawie zarządzanie na Uniwersytecie Leona Koźmińskiego. Nie potrafię sobie wyobrazić, że teraz tego mojego miasta już nie ma i nie mamy praktycznie do czego wracać. To niewiarygodne i aż wierzyć się nie chce, jaką krzywdę nam zgotowali. Mieszkanie mojej babci zostało zbombardowane, z okien wyleciały wszystkie szyby. Babcia wyjechała z moimi rodzicami i moją pasierbicą na zachodnią Ukrainę, gdzie przecież też nie jest bezpiecznie, bo Rosjanie wystrzeliwują rakiety z łodzi na Morzu Czarnym na Łuck czy Lwów.

Czy masz kontakt z rodzicami i bliskimi?

Tak, dzwonimy do siebie codziennie przez Whats Appa, właściwie rozmawiamy ze sobą co trzy godziny. Musimy być na bieżąco w kontakcie. Nie możemy przestać o sobie myśleć. Praktycznie nie da się o tym nie myśleć. Serce krwawi, jak cierpią bliscy i cała moja Ukraina. Cały świat jest w szoku. Nikt przecież nie dawał wiary, że dojdzie do inwazji. A już w trakcie trwania wojny w ósmą rocznicę zaanektowania Krymu zorganizowali w Moskwie na Łużnikach jakiś wiec poparcia specoperacji, spędzili na stadion tysiące ludzi. O jakiej specjalnej operacji mowa? To przecież regularna wojna, w której bomby i pociski lecą na cywili i giną niewinni ludzie. Bombardowane są szkoły, szpitale, budynki mieszkalne i biurowce. Ludzie muszą się chować po schronach i piwnicach, żeby ratować życie.

Zapewne gymu w Charkowie, w którym zaczynałeś karierę kickboksera tajskiego, już nie ma?

Tego nie wiem. Na szczęście żyje mój pierwszy trener Wołodymyr Cukanow. Utrzymuję z nim kontakt. Chciał pójść na front, ale go nie wzięli. Ma pięćdziesiąt siedem lat i odmówili mu wydania karabinu. Nie wszystkim przecież wydają broń. W Charkowie zresztą nie ma jako takiego frontu. Rosjanie przecież nie wkroczyli do miasta. Oni ostrzeliwują miasto rakietami z obwodów, bombardują matki z dziećmi, starców i kalekich.

Nie tylko zrzucają bomby na cywili. Ostrzelali też ekopark w Charkowie, gdzie zginęły zwierzęta.

Słyszałem o tym. To było nowoczesne, dopiero co oddane zoo, do którego wchodziło się tylko z wykupionymi biletami. Nie miałem jeszcze okazji tego zwiedzić i już chyba nie będę miał. Teraz grasują tam wilki i jedzą zabitych rosyjskich sołdatów.

Jak sądzisz, długo jeszcze potrwa ta wojna?

Nie jestem politykiem. Nie chcę się bawić w politykę, choć siłą rzeczy nie mogę jej uniknąć, gdy bez przerwy docierają wiadomości z Ukrainy i ze świata. Chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć, ile potrwa ta wojna. Putin chciał dokonać błyskawicznej inwazji, zająć Ukrainę w dwa-trzy dni. Nie udało mu się i już mu się uda. „Wyczyszcza” teraz miasta. Stosuje absolutny terroryzm. Jak to długo potrwa? Poza Putinem nikt tego nie wie. Ważne jednak, żeby starać się temu zapobiec wszystkimi możliwymi siłami.

Wsparcie Ukrainie i Ukraińcom też jest niezwykle potrzebne.

Jasne! Dlatego pomagajmy, jak tylko możemy. Polska robi to wyśmienicie. Nie spodziewałem się, że dostaniemy od was taką pomoc. Jak to się teraz mówi, Ukraina straciła na tej wojnie brata – Rosję, ale zyskała siostrę – Polskę. Nigdy wam tego nie zapomnimy. Pomagają nam wszyscy. Widzę to na co dzień. Mój promotor Andrzej Wasilewski pracę w grupie KnockOut Promotion zostawił na boku i zaangażował się całkowicie w pomoc potrzebującym Ukraińcom. Wysyła dary z lekami, żywnością i artykułami higieny. Sprowadził z Ukrainy żonę i dzieci promotora Usyka i niegdyś braci Kliczko, Ołeksandra Krasiuka. Artur Szpilka wysłał pieniądze dla kijowian. Byłem świadkiem tego przekazu. To naprawdę wielka rzecz. Okazało się, że „Szpila” – wielki zabijaka nosi serce na dłoni. I nie mówię tego, żeby wam się jakoś specjalnie przypodobać czy podlizać, ale naprawdę chcę wam, Polakom, szczerze za tą wielką pomoc podziękować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki