Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Finał na wokandzie

Ewa Pyśk
Reprezentujący ostrołęcki sztab WOŚP Piotr Zych i Andrzej Modzelewski byli zadowoleni z wyroku. Jak mówią, będzie to nauczka dla tych, którzy próbowaliby napadu na wolontariuszy
Reprezentujący ostrołęcki sztab WOŚP Piotr Zych i Andrzej Modzelewski byli zadowoleni z wyroku. Jak mówią, będzie to nauczka dla tych, którzy próbowaliby napadu na wolontariuszy E. Pyśk
Kiedy podekscytowany Jurek Owsiak oznajmiał całej Polsce, że tegoroczna Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zebrała ponad 29 mln złotych, przed Sądem Rejonowym w Ostrołęce stanął 18-latek, oskarżony o pobicie dwóch wolontariuszek.

Dokładnie dwa miesiące po ostrołęckim finale WOŚP, sprawa trafiła na wokandę - 9 marca. Sprawa odbywała się na drugim piętrze budynku Sądu Rejonowego w Ostrołęce, ale na parterze w oczy rzucały się dwie nastolatki. Roześmiane i pogodne, Michalina i Monika, niemal zapomniały już o zdarzeniu. To właśnie na te dwie 13-latki napadł Paweł K. razem z dwoma kolegami.
- Nie można powiedzieć, że były przerażone albo załamane - wspomina matka Michaliny.
- Było nam raczej przykro, że do czegoś takiego doszło właśnie podczas takiej akcji - opowiada Monika.

Za małe kieszonkowe

Z akt sprawy: "dzień przed zdarzeniem, 8 stycznia, Paweł K. w kawiarence internetowej, opowiadał dwóm kolegom, że zamierza napaść na wolontariuszy. Chciał podczas Finału wyjść, kogoś "namierzyć"". Chłopak ma 18 lat, mieszka w Ostrołęce, obydwoje rodzice są bezrobotni. Kieszonkowe, które dostaję, jest małe - zeznał Paweł K. Nie bardzo jednak wzbogacił się na kradzieży puszek, a przynajmniej nie na długo. Razem z kolegami, których jak zeznał podczas sprawy, do napaści nie namawiał, jedynie sugerował, że zamierza coś takiego zrobić, wyrwali Monice i Michalinie dwie puszki. Było w nich 161 złotych. Michalinę, ponieważ nie chciała oddać skarbonki, przewrócili na ziemię. Dziewczyny nie miały żadnych poważnych obrażeń. Paweł złapał Michalinę na szyję, żeby zmusić ją do pozostawienia puszki.
Złapali obydwie skarbonki i uciekli. Że atak nie był specjalnie przemyślany, świadczy to, że uciekli na czwarte piętro jednego z bloków na osiedlu Centrum, w pobliżu miejsca, gdzie doszło do napadu.
Trzeźwością umysłu wykazały się za to dziewczyny: od razu zadzwoniły na policję. Policjanci złapali chłopaków w miejscu, w którym się schowali. Dwaj pozostali są nieletni, jedynie K. został pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Trafił do aresztu. Wyszedł z niego dokładnie po dwóch miesiącach, 9 marca. Na salę sądową został wprowadzony w kajdankach.
Sprawa w sądzie zakończyła się szybko, stawili się zarówno oskarżony, jak i poszkodowane, Monika i Michalina. Na początku sprawy matki dziewczynek wnioskowały o wyłączenie z niej córek.
- Dziewczynki są na jednym z sąsiednich korytarzy - mówiła matka Michaliny. - Boją się wejść na salę i spotkać się z oskarżonym.
Prowadząca sprawę sędzia Hanna Rowicka zażądała jednak ich obecności na rozprawie.
- Nie wiem, dlaczego tak zostałyśmy potraktowane - mówiły matki poszkodowanych.
Strony porozumiały się co do wysokości orzekanej kary. Paweł K. zgodził dobrowolnie poddać się karze. Obrońca oskarżonego wnioskował o zasądzenie jego klientowi najniższego wymiaru kary - dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Prokuratura, na taką karę przystała, żądając dodatkowo grzywny w wysokości tysiąca złotych i opublikowania wyroku w prasie. To sensacja na ogólnopolską skalę, bo prokuratury bardzo rzadko żądają publikacji wyroku, choć mają taką możliwość.

Nauczka dla rodziców

Paweł K. przyznał się do popełnionego czynu. Nie chciał niczego szczegółowo wyjaśniać.
- To była moja głupota, aż tak bardzo nie były mi potrzebne pieniądze - powiedział.
Na pytanie sędzi Rowickiej, jak dziś ocenia to, co zrobił, przyznał ze skruchą, że bardzo tego żałuje.
- Czemu nie przyszło ci do głowy, że mogłeś zamiast tego, co zrobiłeś, robić to, co te dziewczynki? Zbierać pieniądze do puszek? - pytała sędzia.
- Nie pomyślałem o tym - wyznał chłopak.
Na proponowany przez obronę i prokuratora wymiar kary przystały matki poszkodowanych.
- Myślę, że kara jest nawet za wysoka - mówiła matka Moniki.
Na prośbę sędzi oskarżony przeprosił dziewczyny i ich matki.

Dostał nauczkę

Zadowoleni z wyroku byli członkowie ostrołęckiego sztabu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
- Mam nadzieję, że to będzie nauczka dla wszystkich, którym przyjdzie do głowy napadać na wolontariuszy - powiedział nam Piotr Zych. - Dobrze, że ten chłopak trafił do aresztu, dobrze, że sprawa znalazła się w sądzie.
Jak mówi Piotr Zych, organizatorzy ostrołęckiego Finału uważają, że z ich strony nie było żadnych uchybień, jeżeli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa kwestującym.
Matki Michaliny i Moniki zaraz po wydanym wyroku zapewniały, że nie zgodzą się już więcej, aby córki uczestniczyły w zbieraniu pieniędzy na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki