Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewelina Kmiołek - dziewczyna, która ognia się nie boi

Renata Jasińska
W OSP Załuzie służy od siedmiu lat. Tak kontynuuje rodzinną tradycję.

Kiedy słyszy dźwięk strażackiej syreny nie zastanawia się ani chwili, łapie mundur i biegnie na akcję. Ewelina Kmiołek w Ochotniczej Straży Pożarnej w Załuziu służy już 7 lat. Ale czuje, jakby była tam od zawsze.

- Ja już się w tym chyba urodziłam. Mój tata był strażakiem ochotnikiem, moje rodzeństwo też po kolei wstępowało do OSP. Więc wychowana byłam w domu, w którym, kiedy słychać było alarm, wszyscy się zrywali, zostawiali to co akurat robili i biegli na akcję. Ja byłam za mała, więc mogłam tylko obserwować i marzyć kiedy wreszcie przyjdzie moja kolej - śmieje się.

OSP w Załuziu to prężnie działająca jednostka należąca do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Jest dobrze wyposażona, więc na akcje wyjeżdża dość często. Strażacy z Załuzia zdążyli też już przyzwyczaić wszystkich wokół, że to oni zgarniają główne nagrody w zawodach pożarniczych.

- Tak naprawdę to zasługa naszego naczelnika Stanisława Strzeleckiego. On stara się cały czas, żebyśmy mieli dobry sprzęt, żebyśmy kończyli jak najwięcej kursów. Naprawdę potrafi nas zmotywować. A my, obserwując jego zaangażowanie, też chcemy dać z siebie jak najwięcej - mówi Ewelina. - Mamy w Załuziu drużynę kobiecą. Jest nas około 10, ale drużyna ukierunkowana jest właśnie na udział w zawodach. Kiedyś kilka dziewczyn wyjeżdżało na akcje, w tym moja siostra, ale część z nich się wyprowadziła. Moja siostra Milena ma małe dziecko więc też zrezygnowała, z dziewczyn zostałam więc tak naprawdę tylko ja.

Biegnę na dźwięk syreny

Pani Ewelina też co prawda z Załuzia się wyprowadziła (obecnie mieszka w Legionowie - red.), nie przeszkadza jej to jednak dalej angażować się w sprawy rodzimej OSP.

- Po prostu, kiedy tylko tu przyjeżdżam a zawyje syrena to idę. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej - opowiada.

A syrena wyje w różnych, czasem najmniej spodziewanych momentach.

- W nocy o północy trzeba się zrywać i biec. Mnie wspiera rodzina. Mama niejednokrotnie sama budziła mnie i mówiła: syrena wyje, zbieraj się, musisz jechać. Kiedyś wracałam z wesela akurat, w sukience, makijażu i z ładnie pomalowanymi paznokciami. Dojeżdżam na miejsce, a tu wichura przeszła, trzeba więc było założyć mundur i brać się do roboty - wspomina.

Jest adrenalina

Pani Ewelina to szczupła i drobna młoda kobieta. Choć swoją zaciętością i odwagą zadziwia, to w sumie, patrząc na nią, aż trudno uwierzyć, że w ciężkim zajęciu, na jakie się zdecydowała, daje sobie radę.

- Fizycznie jest ciężko, nie ma co ukrywać. Ale to jest adrenalina. Czasem, kiedy jedziemy na akcję, mamy za zadanie tylko zabezpieczanie terenu, a czasem bierzemy udział w akcji. Raz okazuje się, że trzeba wyciągnąć kota ze studni, a innym razem wziąć łopatę i kopać - opowiada. - Specyfika OSP jest taka, że większość z nas pracuje i to często poza miejscem zamieszkania. Wyjeżdżając do akcji, tak naprawdę nie wiemy co zastaniemy na miejscu. Więc zdarza się, że strażaków jest dużo i wtedy faktycznie trochę się usuwam na bok, ciężkie prace mnie omijają, ale bywa i tak, że wysiadamy i sytuacja jest tak trudna, że właściwie nie wiadomo za co się najpierw brać. Więc nie można wtedy oglądać się na innych, trzeba zakasać rękawy - opowiada.

Niebezpieczne zajęcie

Często pojawia się też strach.

- To niebezpieczna praca. Mamy co prawda zabezpieczenia, ale i tak są sytuacje, że coś może pójść nie po naszej myśli. Więc strach wyjazdom zawsze gdzieś towarzyszy. Dopiero jak się już najgorszą pracę wykona, to napięcie opada. Człowiek może spokojniej odetchnąć - stwierdza

W takich sytuacjach, jak mówi pani Ewelina, bardzo pomocne okazują się szkolenia, które strażacy ochotnicy przechodzą co jakiś czas.

- Uczymy się na nich obsługiwać sprzęt, ćwiczymy udzielanie pierwszej pomocy. Miałam już szkolenia z ratownictwa drogowego i wiele innych. Ostatnio zrobiłam kurs strażaka I i II stopnia. Brałam też udział w akcji Motopomocni, gdzie uczyliśmy się udzielania pomocy motocyklistom. Dzięki tym szkoleniom człowiek po prostu nabywa wprawy. Gdy trzeba udzielić pomocy, czuję się pewniejsza .

Ewelina obecnie studiuje bezpieczeństwo międzynarodowe. Czy po szkole chciałaby podjąć pracę w straży?

- Jeszcze się zastanawiam. Na razie skupiam się na szkole. Do straży tak naprawdę ciężko się teraz dostać, zwłaszcza kobiecie. A jest i tak, że zwykle panie, które się dostają i tak potem pracują za biurkiem.

A taka praca się pani Ewelinie zwyczajnie nie widzi. Jedno wie na pewno:

- OSP nie opuszczę. Dopóki będę mogła, to do pożaru będę biegła.

Zobacz: Oto Marta – pani taksówkarz z Ostrołęki

Zobacz: Magdalena Szwaj – dziewczyna, która jeździ TIR-em

Zobacz: Poznajcie panie jeżdżące autobusami w ostrołęckim MZK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki