Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa zabiła męża. Jego ciało znaleziono w zaroślach

ekruczyk
O sprawie informowaliśmy już w ubiegłym tygodniu. W Makowie Mazowieckim, 5 maja, znaleziono zwłoki mężczyzny. Leżały w zaroślach. Okazało się, że 46-letni mężczyzna, mieszkaniec gm. Płoniawy, został zamordowany. Zabiła go żona.

Leżącego przy drodze Romana G. dostrzegło dziecko. Powiedziało ojcu. Ojciec poszedł do sklepu, który jest centralnym punktem spotkań w Retce i powiedział, że może trzeba powiadomić policję. To było w czwartek, 5 maja, około godz. 15.00.

To był straszny widok

- Byłam u podopiecznej, gdy przyszedł jej brat i powiedział, co usłyszał w sklepie - mówi Elżbieta Węsek, pracownica Ośrodka Pomocy Społecznej w Płoniawach. - Powiedziałam, że lepiej najpierw do sołtysa dać znać, bo może nie potrzeba od razu rabanu na policji robić.
Podjechała do sołtys, Grażyny Lewandowskiej, a potem, razem z nią, na wiejskie krzyżówki po drugiej stronie wsi.
- Podeszłyśmy do pobliskich krzaków na zakręcie drogi - opowiada Grażyna Lewandowska, sołtys Retki. - Leżał w nich rzeczywiście człowiek, tak na boku. Jezu, pani Elu, to mój sąsiad! Boże, on nie żyje! - krzyknęłam. - Widok był okropny, całą twarz miał w mrówkach. Wydawało mi się, że nie mógł żyć już od wielu godzin. Zadzwoniłyśmy na policję.

Najpierw przyjechało dwóch funkcjonariuszy. Potem w Retce zaroiło się od radiowozów.
- Takiego najazdu policji na Retkę jak żyję nie widziałam - mówi starsza kobieta, którą spotykam w sklepie.
- Trudno to sobie wyobrazić - mówi ze łzami w oczach Grażyna J., sklepowa. - Przedwczoraj tu przecież był. Przychodził, jak inni, po piwo, pogadać z sąsiadami. Zawsze był grzeczny, spokojny.

W piątek rano radiowozów jest już mniej. Ale w schludnym obejściu Romana G. trwają policyjne oględziny.
Policja powiadomiła żonę, która pracuje w Domu Pomocy Społecznej w Makowie (filigranowa, zawsze uśmiechnięta kobieta, bardzo lubiana przez podopiecznych). Chłopcy ze wsi, którzy przybiegli na krzyżówki, zadzwonili do syna, Mateusza. Przyjechał natychmiast na rowerze.
- Zadzwoniłyśmy do domu pomocy, żeby spytać Ewę G., czy nie trzeba po nią pojechać. Powiedziała, że wezwała już taksówkę. Rzeczywiście za chwilę była na tych tragicznych krzyżówkach. Policja zabrała od razu na przesłuchanie ją i syna - opowiada Grażyna Lewandowska.

Więcej na ten temat przeczytasz w najnowszym makowskim wydaniu Tygodnika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki