Do tragedii doszło kilka minut przed północą na ul. Karkonoskiej we Wrocławiu. Autokar PKS-u ze Świdnicy jadący z Jeleniej Góry do Warszawy wjeżdżał powoli do miasta. Za kierownicą siedział doświadczony kierowca Tadeusz M. Droga była pusta. Nagle na jego pas wjechała z naprzeciwka cysterna. Tir wpadł w poślizg - podaje Fakt.
- To trwało moment. Ta cysterna po prostu stanęła przed nami w poprzek drogi. Nasz kierowca hamował, starał się manewrować, ale był bez szans. Wbiliśmy się prosto w nią. Słychać było tylko potworny huk. Taki jeden, ale potworny. Potem na sekundę zrobiło się cicho - opowiada dziennikowi Fakt 65-letni Zdzisław Romanowski z Ostrołęki.
Galeria zdjęć: KLIKNIJ TUTAJ
Cysterna złamała się wpół. Kabina z kierowcą odleciała w bok, a w samą naczepę wbił się autobus z pasażerami. Wybuchło piekło! Przednie drzwi się zablokowały. Autobus zaczął się palić. Wszyscy w popłochu szukali ucieczki.
Kierowca był uwięziony. Przygniotła go naczepa, tak że nie mógł się wydostać. Najpierw błagał o pomoc. Jednak kiedy nie udało się go wyciągnąć, powiedział, żeby chcący pomóc mu ludzie uciekali i ratowali własne życie.
Potem płomienie były wszędzie. Na miejsce przyjechała straż pożarna, pogotowie i policja. Ale na ratunek dla kierowcy i jeszcze jednego z jadących autokarem było już za późno. Spłonęli.
Źródło: Fakt Spłonął żywcem, ratując pasażerów. Nowe fakty
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
