Do domu pomocy społecznej trafił we wrześniu zeszłego roku.
- Wcześniej miałem wypadek i w nodze zrobiło mi się zakrzepowe zapalenie żył - mówi Tadeusz Wójcicki z Broku. - Zaczęło się jeżdżenie po lekarzach, kilka razy byłem w szpitalu. Dwa razy karetka odwoziła mnie do domu, ale żona nie chciała mnie przyjąć. Za pierwszym razem trafiłem do syna, a za drugim razem z powrotem do szpitala. Stamtąd po jakimś czasie trafiłem tutaj.
Karetką przywieźli go do domu, bo nikt po niego nie przyjechał do szpitala. Starszy pan siedział w samochodzie, a sanitariusz próbował się dostać bezskutecznie do domu. Zrobiło się zbiegowisko, przyjechała policja, dotarła kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Sensacja na cały Brok!
84-letni Tadeusz Wójcicki przebywa w Domu Pomocy Społecznej w Brańszczyku od dziesięciu miesięcy, ale wciąż nie potrafi się odnaleźć w nowym środowisku.
Nie to jest jednak najważniejsze. Dramat pana Tadeusza polega na tym, że - jak przekonuje - nie powinien tu w ogóle trafić. To nie tu powinien spędzać ostatnie lata swego życia.
Przed z górą trzydziestu laty pan Tadeusz był kawalerem, ale także wiceprezesem związku pszczelarzy w Ostrowi. Co jakiś czas w budynku gminy obok sądu mieli zebrania. Pracowała tam młoda dziewczyna, która sprzątała salę po nich i ustawiała krzesła. Miała panieńskie dziecko. Jakoś tak się porobiło, że zaprosiła go do siebie. Mógłby być jej ojcem, ale nie myślał wtedy o tym. Na pierwszą randkę kupił kwiaty, nie minęło wiele czasu i był ślub.
Z dzisiejszej perspektywy Tadeusz Wójcicki uważa, że to był błąd.
Państwo młodzi zamieszkali w jego domu w Broku. Młoda żona urodziła dwoje dzieci: córkę i syna. Kilkanaście lat temu przekazał cały majątek w formie darowizny swojej starszej córce. Chodzi m. in. o dwa domy w Broku i gospodarstwo rolne. Jakiś czas temu dowiedział się, że córka przekazała majątek matce.
Sytuacja w ostatnich latach przedstawiała się tak, że w jednym domu mieszkał pan Tadeusz z żoną (córka po wyjściu za mąż wyprowadziła się), a do drugiego wprowadził się młodszy syn z kobietą. Matka chciała go stamtąd wypędzić, o czym pisaliśmy - na prośbę syna - w TO nr 31/2010. Wtedy jeszcze Tadeusz Wójcicki mieszkał z żoną.
Przez ten czas sytuacja zmieniła się, bo pan Tadeusz podupadł na zdrowiu. Wymagał coraz większej opieki, coraz częściej przebywał w szpitalu. Po kolejnym pobycie w lecznicy, żona po prostu nie wpuściła go do domu. Miejsce w DPS w Brańszczyku załatwił mu Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Broku. Przewieziono go tam prosto ze szpitala. Okazało się jednak, że emerytura pana Tadeusza nie wystarcza na pokrycie opłat za pobyt w DPS. Można mu - zgodnie z przepisami - zabrać na ten cel 70 proc. jego świadczenia, ale - żeby sfinansować całą należność - potrzeba jeszcze ponad 1800 zł miesięcznie. Tę kwotę dopłaca co miesiąc gmina. To jednak wkrótce może się skończyć.
GOPS w Broku złożył bowiem pozew w sądzie o alimenty od żony Tadeusza Wójcickiego na jego rzecz. Chodzi o kwotę ponad 1800 zł miesięcznie. Pierwsza rozprawa odbyć ma się na początku sierpnia.
Alimenty to nie jest jednak jego problem, bo nawet w piśmie z sądu napisali, że obecność na rozprawie nie jest obowiązkowa. Mimo to zamierza wybrać się do sądu.
Jego problemem jest, aby wrócić do domu.
- Tu nie jest miejsce dla mnie - mówi. - Chcę dożyć w domu. Nawet, gdybym pozostał tam bez opieki, to chcę tam umrzeć.
Żona Tadeusza Wójcickiego ani razu nie odwiedziła męża w Brańszczyku. Odwiedziliśmy ją więc w Broku, rozmawiała z nami przez płot.
- Nie chcę go w domu, bo się go boję - powiedziała nam. - Życie z nim nie było lekkie. Ja mam słabe zdrowie. Jestem jego żoną, ale nie chcę go już znać. Jak on chce, to może złożyć pozew o rozwód.
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu najbliższego wydania TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?