Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dookoła rozrzucone były ciała ludzi. Takich bardzo młodych ludzi. Nowe fakty w sprawie makabrycznego wypadku

(ar)
Siła uderzenia była potężna. Słup betonowy, dopiero co postawiony, złamał się jak zapałka
Siła uderzenia była potężna. Słup betonowy, dopiero co postawiony, złamał się jak zapałka Fot. A. Rusinek
O wypadku opowiada świadek tragedii.

- W niedzielę o świcie usłyszałem zgrzyt opon na żwirze na tych krzyżówkach - wspomina tę straszną noc Piotr, mieszkaniec Krasnego, pierwszy świadek tragedii. - Zanim pomyślałem, co będzie dalej, dopadł mnie wielki huk i zobaczyłem wielki kurz. Wyskoczyłem z domu, jak stałem. Gdy dobiegłem, jakiś młody człowiek już wzywał policję. Najpierw wydawało mi się, że to dwa samochody się zderzyły. Potem zobaczyłem, że to jeden, złamany po prostu na pół. Słup betonowy, dopiero co postawiony do oświetlenia tego zakrętu też był złamany. Jakaż musiała być siła tego uderzenia. Dookoła rozrzucone były ciała ludzi. Takich bardzo młodych ludzi

Świadek tragedii pokazuje: tuż za przystankiem, obok betonowego kosza na śmieci leżał młody chłopak. Już nie żył. Po przeciwnej stronie ulicy trzy dziewczyny. Musiało je wyrzucić z samochodu impetem uderzenia w słup. Dwie nie żyły, trzecia jeszcze oddychała. Żyła też czwarta dziewczyna w samochodzie. I dwóch chłopaków. Jeden chodził zakrwawiony i jęczał z bólu. Drugi przez telefon krzyczał na policję, że nie ma jej na miejscu.

- Policja przyjechała szybko, po 18 minutach. Szybciej się nie dało do Krasnego z Przasnysza czy z Makowa. Karetki pogotowia też. I straż z Krasnego od razu była na miejscu. Bardzo dużo pomogła. Tę dziewczynę z samochodu musieli przez dach wycinać - opowiada.

Nie wiadomo w tej chwili dokładnie, po co i dokąd młodzi ludzie pędzili tą drogą o czwartej nad ranem. Dziewczyny mieszkały w odległych o dwa kilometry Krasińcu i Szczukach. Młodzi mężczyźni dwadzieścia kilometrów dalej, w gminie Grudusk. Byli podobno wszyscy na zabawie w Wężewie, sąsiadującej z Krasnem wsi. Jak informuje policja, z Wężewa przyjechali na parking do Krasińca. Dziewczyny powinny udać się spokojnie do domów. Pora była najwyższa dla szesnastolatek.

Nie wiadomo dlaczego, wszyscy, siedem osób w BMW, tuż przed czwartą rano wrócili na drogę do Wężewa. Zabawa w remizie o tej porze już się skończyła.
Policja, wbrew informacjom internetowym, jakoby dziewczęta wracały piechotą z Wężewa do domu i zostały potrącone przez BMW zakłada, na podstawie dotychczasowych zeznań i rekonstrukcji faktów, że jednak wszyscy młodzi ludzie tłoczyli się w samochodzie. Do jednoznacznego ustalenia pozostaje kwestia, kto siedział za kierownicą.

Pomocne powinny być sekcje zwłok oraz badania poduszki powietrznej. Prawdziwą wersję mogliby też potwierdzić świadkowie, którzy przeżyli wypadek. Ale Agnieszka S. wciąż walczy o życie w przasnyskim szpitalu, Andrzej D. też pozostaje w nie najlepszej kondycji. Dominik W., do ojca którego należał samochód, twierdzi, że nie on siedział za kierownicą.

Ustalenie, kto prowadził samochód, życia nikomu nie zwróci, bo odpowiedzialność za te tragedię jest wspólna. I to nie tylko tych, którzy siedzieli w BMW. Ale bezpośredni sprawca kilku śmierci powinien być znany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki