Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Domowe roboty przeciw biedzie

anek
Nie wszyscy biedni chcą być klientami opieki społecznej. Dorabiają, jak mogą - pieczeniem ciast, dzierganiem na drutach, opieką nad zwierzętami.

Kiedy trudno związać koniec z końcem, każda praca jest dobra, bo daje parę groszy. Nie zawsze jest dobra, bo nielegalna - bez odprowadzenia podatku, bez składek ZUS. W domowym zaciszu najczęściej pracują kobiety. Zaradne i pracowite wykorzystują posiadane zdolności do domowych zajęć, byleby tylko podreperować rodzinne finanse. Wszystkie zaczynały tak samo - od przysługi dla znajomych, a potem ci rozreklamowali dalej domowe usługi.

Kasa z domowego ciasta

Zawsze przed świętami po mieście rozchodzą się wieści u kogo można zamówić prawdziwe, domowe wypieki. Prawdziwe smakołyki przywozi się do domu od pani Reni. Pani Renia, rencistka, piekąc domowe ciasta na zamówienie, usiłuje dorobić parę groszy. - Mam czworo dzieci - mówi. - Dwie córki studiują, syn jest w gimnazjum, najmłodsza córka w podstawówce. Ja na rencie, mąż grosze zarabia jako dozorca na budowie. Bywały miesiące, że na opłaty nam brakowało. Raz czy drugi upiekłam komuś tort, potem jakieś inne ciasto. Tak od jednego, do drugiego najpierw znajomi zaczęli u mnie zamawiać ciasta na imieniny czy święta. Zawsze to parę groszy jest. Dziewczynki też lubią piec ciasta i chętnie mi pomagają. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez tych dodatkowych pieniędzy - przyznaje pani Renia. Stara się podążać za ciastową modą. Oprócz makowców i serników piecze nowinki: kokosowce, ananasowce, kopce kreta. - Syn kiedyś wpadł na pomysł, żeby na tłusty czwartek pączków napiec i z tacą na targ ruszyć i sprzedawać. Pewnie, zarobiłoby się na ratę za lodówkę, ale ja się boję, żeby mi się skarbówka czy sanepid do skóry nie dobrali - pani Renia ścisza głos. - To dla nas ostatnia deska ratunku. Opieka społeczna teraz biedna i na zasiłki nie ma. Zresztą wstyd ciągle chodzić i prosić. Człowiek radzi sobie, jak może. Ja bym chętnie to zarobkowanie zalegalizowała, ale mnie zeżrą opłaty, a na takie warunki pieczenia sanepid się nigdy nie zgodzi. Z piecyka dochodzi zapach pieczonego ciasta. Pani Renia piecze właśnie szarlotkę imieninową dla znajomej Teresy. Będzie jeszcze kokosowiec, cycki Murzynki i snickers.

Do pieniędzy po drutach

Pierwszy sweterek pani Wanda sprzedała wnuczce sąsiadki. Ładny różowy bezrękawnik. Nie chciała pieniędzy, ale sąsiadka stwierdziła, że nie może wciąż ludziom robić prezentów. W końcu pieniądze wzięła, a od tamtej pory zaczęły się u niej pojawiać panie z zamówieniami na różne wyrabiane na drutach fatałaszki. - Robię z wełny przyniesionej przez klientkę, a za robotę biorę naprawdę niewiele: od 10 do 25 złotych, w zależności od tego, co mam wydziergać - mówi pani Wanda. Jest samotną matką, mąż kilka lat temu ruszył w Polskę i tyle go widziano. - Uciekł, bo wreszcie zgłosiłam policji, że mnie bije i dzieci bije tyle lat. Dobrze, że go nie ma, chociaż spokój mamy, chociaż przeżyć z mojej bardzo skromnej pensji woźnej i zasiłków z trójką uczących się dzieci nie jest łatwo - mówi pani Wanda. Dorabia też sprzątaniem. Myje okna, prasuje, robi generalne porządki. Bardzo lubi robić na drutach i ostatnio w ten sposób poderperowuje domowe finanse. - Zrobiła się moda na dzierganie. Kilka nauczycielek z mojej szkoły zamówiło u mnie takie ażurowe kamizele i swetry, potem ich znajome, i tak parę złotych wpadło. Taką kamizelkę zrobię, jak mam trochę czasu, w cztery, pięć dni, sweterek trochę dłużej - chwali się pani Wanda. Obiecała sobie, że pieniądze ze swetrów przeznaczy na przyjemności dla dzieci, bo tak rzadko może im je sprawiać. - Raz im kupiłam Raffaello, całą paczkę. To znowu starszej córce dałam na lakier do paznokci. To takie dodatkowe pieniądze, a dzieciom też należy się coś od życia - uśmiecha się pani Wanda. - Bardzo lubię ręczne robótki, na drutach, szydełku, przed telewizorem, tak najprzyjemniej spędzam czas i odpoczywam. A jeśli przy tym da się coś zarobić, to dobrze, chociaż ja tego nie traktuję jako żadną pracę. Tak naprawdę to w każdej chwili wzięłabym do domu jakieś chałupnictwo, tylko że chałupnicze prace z ogłoszenia to albo jakieś oszustwo, albo niełatwo się o nie wystarać.

Koci pensjonat

Pani Stasi dorabianie do bardzo skromnej emerytury też zaczęło się zupełnie przypadkowo. Kiedyś znajomi poprosili o opiekę nad psem, bo gdzieś wyjeżdżali. Potem prosili jeszcze kilkakrotnie. Za każdym razem starali się odwdzięczyć jakimś drobnym upominkiem - kawą, czekoladkami. Kiedyś wiedząc o skromnych dochodach sąsiadki zaproponowali, że zamiast kolejnej bombonierki kupią jej coś konkretnego, albo po prostu dadzą pieniądze. Obruszyła się na tę propozycję. - Na początku nie chciałam się zgodzić, to dla mnie była taka przyjacielska przysługa, ale oni stwierdzili, że krępują się tak korzystać z mojej pomocy i nie będą mi zostawiać Kropki, jeśli nie będę chciała wziąć pieniędzy. Długo się chandryczyliśmy, aż w końcu pomyślałam, że to może naprawdę nic złego. Mnie ciągle brakuje na leki - mówi pani Stanisława. Znajomi skontaktowali ją ze swoimi znajomymi, którzy też mieli problem z pozostawieniem zwierząt na wakacje. - Raz wzięłam psa, raz dwa koty, w te wakacje miałam kilka zwierzaków. Ale sąsiadom to się nie bardzo podoba, więc staram się unikać dużych i głośnych zwierząt. Najchętniej biorę koty, bo z nimi najmniej kłopotu - mówi pani Stanisława. Sąsiedzi naskarżyli na nią w administracji. Chwilowo więc zaniechała brania do domu czworonożnych gości.

Urzędy o dorabiających

Osoby piekące ciasta, sprzedające domowe obiady i dorabiające innymi dorywczymi pracami, nie zawsze muszą się obawiać kłopotów z podatkami. Szczepan Brzozowski, naczelnik wyszkowskiego Urzędu Skarbowego, mówi że zwolnione z podatku dochodowego są osoby, które w ciągu roku zarobiły mniej, niż dwa i pół tysiąca złotych. Nieopodatkowane są także sprzedawane domowe obiady, pod warunkiem, że dziennie wydaje się ich nie więcej niż piętnaście. - Stoimy na takim stanowisku, aby łapać raczej tych, którzy zarabiają nielegalnie więcej, niż tylko parę groszy w sytuacji, gdy rodzina jest niezamożna - mówi Brzozowski. - Bywają jednak takie sprawy, gdy do urzędu wpływa donos na jakąś osobę i wtedy jesteśmy zobowiązani ją sprawdzić. Opieka społeczna w Wyszkowie zajmuje się ostatnio pomocą w poszukiwaniu pracy. - Staramy się naszym podopiecznym pomagać nie tylko zasiłkami - mówi kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Maria Ślubowska. - Nasza praca ukierunkowana jest także na ich aktywizację. W tym celu uruchomiliśmy internet dla bezrobotnych, możliwość przeglądania prasy z ogłoszeniami o pracę, korzystania z telefonu w poszukiwaniu pracy. Pracownicy socjalni wiedząc o jakiejś pracy natychmiast informują o tym naszych podopiecznych, podobnie o giełdach pracy, pomagają pisać listy motywacyjne, radzą, jak przygotowywać się do rozmów kwalifikacyjnych itd. Pomoc społeczna zaczęła zajmować się pomocą w poszukiwaniu zatrudnienia, czyli tym, czym zajmują się od dawna urzędy pracy. Może dlatego, że na podstawową działalność - wypłacanie zasiłków, zapomóg - ma coraz mniej pieniędzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki