Na początku kwietnia do świetlicy socjoterapeutycznej przy ul. Makowskiej w Przasnyszu, do której przychodzą dzieci z biednych i patologicznych rodzin, zatelefonował z Warszawy pracownik fundacji Bank Żywności SOS.
- Pomagamy wam już materialnie, ale teraz chcemy omówić techniczne aspekty współpracy - usłyszeli zdumieni opiekunowie świetlicy w Przasnyszu.
- Jak to pomagają? Może kiedyś coś przysłali? Ale kiedy? - zastanawiali się działacze stowarzyszenia Powrót z U, które prowadzi świetlicę i postanowili wysłać na szkolenie Pawła Prekiela, opiekuna pracującego w świetlicy, który miał przy okazji wyjaśnić o jaką materialną pomoc chodzi. Spotkanie odbyło się 8 kwietnia w auli Uniwersytetu Warszawskiego, przyjechało nań ponad 300 przedstawicieli różnych organizacji z całego kraju. Paweł Prekiel dowiedział się, że warszawska fundacja SOS rozdaje żywność, która jest wycofywana z hipermarketów ze względu na kończący się termin jej przydatności do spożycia. Dostał sporo produktów i "kartę współpracy" do wypełnienia. Działacze Powrotu z U ucieszyli się z prezentów i przestali dochodzić, skąd fundacja SOS o nich wiedziała i o jakiej wcześniejszej pomocy była mowa.
- Jednak kiedy 28 maja zadzwoniliśmy z pytaniem, kiedy możemy odebrać drugą partię żywności, ku naszemu zdumieniu usłyszeliśmy, że termin odbioru jest już ustalony na 29 maja - wspomina jeden z działaczy. - Przeprowadziliśmy wewnętrzne śledztwo, ale nie udało się ustalić osoby, która rozmawiała w imieniu przasnyskiego Powrotu z U z fundacją w Warszawie, doszliśmy więc do wniosku, że ktoś się pod nas podszywa.
Zasadzka
29 maja wysłali do Warszawy swojego człowieka. Przykazali mu, by pod magazynami fundacji pojawił się przed czasem i spróbował przyłapać oszusta na gorącym uczynku. Do stolicy znowu pojechał Paweł Prekiel.
- Byłem bardzo zdumiony, gdy zobaczyłem, jak pod magazyny zajeżdża renault kangoo i wysiada z niego ojciec Piotr, pasjonista z Przasnysza - opowiada Prekiel. Gdy zakonnik pakował towar, Prekiel podszedł doń i zażądał wyjaśnień. - Zamiast wyjaśnień usłyszałem od o. Piotra: "Co tu robisz, kto cię do tego upoważnił?" - opowiada.
Żywność odebrana przez zakonnika nie dotarła do przasnyskiej świetlicy. Paweł Prekiel po powrocie opowiedział przewodniczącemu i innym członkom Towarzystwa o tym co widział.
Pomagał biednym?
Działaczom Powrotu trudno było uwierzyć w opowieści Pawła Prekiela, choć mu ufają. Postanowili więc jeszcze raz wybrać się do fundacji. Na miejscu w Banku Żywności SOS dowiedzieli się, że otrzymywali pomoc od listopada 2002 roku. Żywność odbierał młody ksiądz. Dla przasnyskiej świetlicy z fundacji przekazano siedem dostaw artykułów spożywczych o fabrycznej wartości 8,5 tys. zł, niemal dwie tony żywności. Okazało się też, że umowa o współpracy między przasnyskim Powrotem z U a fundacją już istnieje - podpisał ją i opieczętował w imieniu przasnyszan o. Piotr. Przewodniczący Powrotu z U Grzegorz Smoliński twierdzi, że o. Piotr posłużył się sfałszowaną pieczątką.
- Pieczątka jest ewidentnie podrobiona, ma zupełnie inne czcionki. Może pomagają nam jeszcze inne instytucje, o których też nie wiemy? - zastanawia się Smoliński i pokazuje kopie faktur. Na fakturach widnieje czytelny podpis o. Piotra, a pieczątki się różnią. Przewodniczący twierdzi, że prawdziwe są pieczątki z prostymi czcionkami. Te z pochyłymi to "fałszywki". Jednak na kilku fakturach jest oryginalna pieczątka, mimo że dostawa towaru, doszła do Powrotu tylko jedna. Dlaczego? Przewodniczący nie chce jasno formułować oskarżeń, ale sugeruje, że oryginalna pieczątka musiała być kilka razy wynoszona z biura świetlicy.
A jak do biura trafiły faktury za żywność, która nigdy nie dotarła do świetlicy? Smoliński opowiada, że w czerwcu o. Piotr próbował je dać księgowej i prosił o pokwitowanie. Gdy księgowa nie chciała ich przyjąć, o. Piotr zostawił dokumenty na stoliku u niej w domu i wyszedł.
Agnieszka Rurkowska, księgowa Powrotu nie potwierdza i nie zaprzecza:
- Proszę mnie o nic nie pytać, nic nie powiem - stwierdziła tylko.
Na pierwszej fakturze wystawionej przez fundację na rzecz przasnyskiego Towarzystwa Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych "Powrót z U" z datą 21 listopada 2002 roku wyszczególniono następujące towary: zupa grzybowa - 10 kartoników, sok marchwiowy 48 sztuk, budyń - 20 sztuk, sos chrzanowy - 60 sztuk, sos zielony - 60 sztuk, makaron - 11,8 kg i smakija pudding - 400 sztuk. Wartość tej ponad 300-kilogramowej dostawy fundacja oceniła na 1793,53 zł netto. Na kolejnej fakturze z 16 grudnia znalazły się: cukier, makaron, czekoladki, olej, ciastka, herbata - łączna waga 271 kg, wartości 1723 zł. Kolejne dwie faktury pochodzą z 25 lutego 2003 r. Ostatnia faktura pochodzi z 29 maja - opiewa na 233 kg towaru o łącznej wartości 936,64 zł - był to: cukier, makaron, kostki drobiowe, napoje gazowane i oliwa z oliwek. W dokumentach świetlicy jest również kopia "karty współpracy" podpisana przez o. Piotra 30 kwietnia.
W kilka dni po odbiorze ostatniej partii żywności z warszawskiej fundacji o. Piotr zaprosił przewodniczącego Powrotu na rozmowę do klasztoru.
- Przy rozmowie był obecny także opiekun duchowy świetlicy ojciec Zenon - opowiada przewodniczący. - O. Piotr przeprosił za zaistniałą sytuację, ale nie wyjaśnił, gdzie przepadły artykuły spożywcze. Stwierdził jedynie, że pomagał biednym. Ojciec Zenon, który w powrocie działa od 13 lat, zasugerował, by ojciec Piotr naprawił poczynione szkody i, jeśli nie może oddać towaru ani pieniędzy, niech zadośćuczyni pracą.
- Został potraktowany z wielkim miłosierdziem, daliśmy mu szansę, by odrobił to, co wziął - uważa przewodniczący. - Nie wiem dlaczego z tego nie skorzystał. Z jednej strony ojciec Piotr działa w Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i walczy w naszym mieście z patologiami, uczy w szkole i pyta z ambony: "komu służycie Bogu, czy mamonie?", a z drugiej strony robi coś takiego? I potrafi to jakoś moralnie pogodzić? Dla mnie to zdumiewające.
Skarga do prowincjała
- Zbliżały się obchody 80-lecia przybycia ojców pasjonistów do Przasnysza. Chcieliśmy nurtującą nas sprawę wyjaśnić, ale nie chcieliśmy w tym momencie jej nagłaśniać - tłumaczą działacze Powrotu.
Przewodniczący najpierw udał się więc do Warszawy do prowincjała zakonu pasjonistów i poinformował go o znikającej żywności, odbieranej przez o. Piotra. Prowincjał przyjechał do Przasnysza w połowie czerwca. W rozmowie wzięło udział czterech przasnyskich ojców pasjonistów i trzech świeckich przedstawicieli Powrotu - przewodniczący zarządu i dwóch pracowników. Spotkanie przebiegało zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażali działacze Powrotu z U. Wspominają, że prowincjał zaczął od napaści na nich twierdząc, że słyszał, iż w świetlicy odbywają się pijaństwa i libacje, a skończył zakazując pasjonistom przekraczania progów świetlicy. Prowincjał zezwolił jedynie na wakacyjny wspólny wyjazd ojca Zenona i podopiecznych Powrotu na Muszaki.
To był ostatni kontakt pasjonistów z dziećmi ze świetlicy.
- W ten sposób sprawa miała być wyciszona, za ojcem Piotrem stanął zakon, a świetlica została osamotniona. Ale cisza niczego nie zmieni. Są ludzie, którzy czują się moralnie zdradzeni - mówi przewodniczący Smoliński. - A przecież pasjoniści byli bardzo potrzebni dzieciom.
W trosce o dobre imię Powrotu
10 października w imieniu Powrotu z U o popełnieniu przestępstwa zawiadomił policję przewodniczący Grzegorz Smoliński. Dlaczego czekali ponad trzy miesiące zanim zawiadomili prokuraturę?
- Najważniejsze chyba były względy moralne, sprawa dotyczyła osoby duchownej, liczyliśmy, że zakonnik sam będzie się starał naprawić wyrządzone krzywdy - wyjaśnia nam Grzegorz Bartnikowski, członek zarządu Powrotu. - Proszę zrozumieć, nie jest tak prosto podjąć decyzję, skoro się tutaj mieszka i każdy z nas jest wierzący. To delikatna sprawa, która niestety uderza w dzieci i w osobę, która w działanie w Powrocie włożyła całe serce - mam tu na myśli ojca Zenona. Wiele o tym dyskutowaliśmy, było wiele wahań czy zostawić to w spokoju, czy próbować załatwić drogą polubowną. Ale polubownie się nie dało. Zależy nam, by oczyścić z zarzutów naszą instytucję i ojca, który w Powrót włożył całe swoje serce.
Maria Mrzygłód, drugi członek zarządu Powrotu twierdzi, że nie została poinformowana o zawiadomieniu prokuratury.
- Byłam w Bytomiu na pogrzebie i do tej pory z nikim się nie widziałam. Rozmawialiśmy o sprawie o. Piotra w czerwcu, potem był okres urlopów i myślałam, że sprawa przebrzmiała. Znam kulisy sprawy, ale w bardzo ogólnym zarysie - mówi Mrzygłód.
Waldemar Osowiecki, prokurator rejonowy w Przasnyszu nie kryje, że prowadzi dochodzenie w kierunku oszustwa w tej sprawie, ale jest przy tym bardzo tajemniczy. Wyjaśnił nam tylko, że zimowy anonim szkalował innego pasjonistę. Ale nazwa fundacji była taka sama.
- Niedawno wpłynęło do nas w tej sprawie oficjalne zawiadomienie, ale nie powiem kto je złożył ani przeciwko komu jest skierowane. Powiem tylko, że złożyły je osoby, które mają w tym interes prawny i dotyczy to jednego z księży pasjonistów. Postępowanie jest prowadzone w kierunku oszustwa, ale jest to bardzo delikatna sprawa i może się okazać, że wszystko tak naprawdę wygląda zupełnie inaczej niż nam to przedstawiono.
Niczego też nie dowiedzieliśmy się od przasnyskich policjantów.
- W tej sprawie prokurator Osowiecki zażyczył sobie by wszystkie pytania kierować bezpośrednio do niego - powiedział nam Tomasz Łysiak, oficer prasowy KPP w Przasnyszu.
SOS będzie monitorować
Kiedy Jacek Kuroń, legenda polskiej opozycji, minister który rozdawał zupy i wymyślił kuroniówki, przed dziesięcioma laty zakładał Bank Żywności SOS, nie myślał o systemach kontroli.
- Nie słyszałam, by kiedykolwiek ktokolwiek od nas wyłudził żywność - powiedziała nam Aneta Sterzycka, koordynator pracy biura fundacji Bank Żywności SOS w Warszawie. - Kiedy dowiedzieliśmy się, że żywność nie dociera do świetlicy w Przasnyszu zaczęliśmy wymagać bardziej skrupulatnie imiennych upoważnień dla każdego ośrodka, uporządkowaliśmy listę odbiorców i zaktualizowaliśmy dane. Ponadto od kwietnia trwa monitorowanie organizacji. Na miejscu patrzymy, jakie są warunki przechowywania żywności, czy organizacje księgują otrzymywane od nas faktury, czy dokumentacja przychodowo-rozchodowa jest prowadzona. Nasza żywność nie jest w żaden sposób specjalnie znakowana, ale każda organizacja, która od nas odbiera artykuły spożywcze i przygotowuje posiłki - ma obowiązek opisywania każdej faktury - musi wykazać jakie artykuły którego dnia zostały wykorzystane na sporządzenie jakiego posiłku i dla ilu osób. Jeśli mamy jakieś informacje o tym, że są nieprawidłowości w działaniu organizacji, wstrzymujemy dostawy żywności do czasu wyjaśnienia sprawy. Tak było np. z Monarem, w chwili, gdy zmieniał się zarząd. Tak stało się z przasnyskim Towarzystwem. Nie zgłosiliśmy tej sprawy do prokuratury, ale spotkaliśmy się z przewodniczącym przasnyskiej organizacji. Oni uznali, że nie ma takiej potrzeby i wyjaśnią sprawę w swoim gronie. Ale z ostatnich informacji, jakie do mnie dotarły wynika, że sprawa skończy się w sądzie - powiedziała nam Aneta Sterzycka.
Dziecko z kąpielą
- Dzięki pasjonistom Powrót z U w ogóle powstał w Przasnyszu. Dziś się obawiam, że bez ich wsparcia duchowego Powrót zniknie - powiedział nam Andrzej Dołęga, przewodniczący Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Przasnyszu. - Nie znam szczegółów sprawy, ale wiem, że było spotkanie członków zarządu stowarzyszenia i zakonników i sprawy zostały wyjaśnione. Jeśli tak nie jest, to może się to skończyć ostatecznym rozwaleniem Powrotu z U. Obawiam się, że jak oni się wewnętrznie skłócą, a pasjoniści zostaną na dobre wycofani, to w pewnej chwili świetlica zostanie zamknięta i stracą na tym tylko dzieci. - twierdzi z zatroskaniem przewodniczący Dołęga.
Obaw tych nie podziela ojciec Andrzej Jakimiak, prowincjał Zakonu Pasjonistów. Twierdzi, że skoro zgromadzenie wciąga się w tego typu insynuacje, lepiej żeby zakonników na świetlicy w Przasnyszu nie było, bo nie może być mowy o tym, by zakonnicy byli zamoczeni w brudach. Prowincjał twierdzi, że ma dokumenty wskazujące na nieprawidłowości w działaniu organizacji pomocowych w Przasnyszu, jeśli zajdzie taka potrzeba, użyje ich. Ojciec Andrzej nie chciał ujawnić co to za dokumenty.
Prowincjał wyjaśnił nam również, że zakon nigdy formalnie nie delegował do pracy w świetlicy żadnego z pasjonistów, nie można więc powiedzieć, że była to jakaś działalność zgromadzenia. Prowincjał wiedział natomiast, że ojciec Zenon opiekuje się dziećmi na świetlicy. Ojciec Andrzej przyznał, że jeden z działaczy Powrotu z U poinformował go, że przeterminowana żywność nie trafiała do świetlicy i wówczas postanowił zakończyć problem i wycofać ojców ze świetlicy. Nie uważa, by na odsunięciu księży ze świetlicy straciły dzieci. Zabranie zakonników z Przasnysza ma być karą za ich samowolne działania. Prowincjał podkreśla, że ich nie delegował do pracy natomiast świetlicy. Jeśli natomiast prokuratura znajdzie dowody przestępstwa, to uważa że trzeba ukarać człowieka, który robił coś na boku poza zgromadzeniem.
Ojciec Piotr natomiast milczy i nie wiemy czy dwie tony żywności trafiły do innych głodnych, czy zupełnie gdzie indziej?
Ojciec Piotr, gdy dowiedział się, że interesujemy się sprawą, telefonował do sekretariatu redakcji i żądał, aby w materiale na jego temat dano mu szansę wypowiedzenia się. Uzyskał od nas zapewnienie, że opisując różne problemy zawsze staramy się przedstawić racje wszystkich stron. W ubiegłym tygodniu zażądał od nas pytań na piśmie, które przesłaliśmy mailem i więcej już się nie odezwał. Nasze próby kontaktu przez telefon, sms i pocztę elektroniczną do zamknięcia numeru były daremne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?