Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do szpitali dla dzikich zwierząt wiosną trafia wiele piskląt, które wydają nam się wyrzucone z gniazda, a to młode, uczące się latać ptaki

Grażyna Antoniewicz
W czasie wiosennych i letnich spacerów wśród drzew często można napotkać pisklęta ptaków lub tak zwane podloty - młode, uczące się dopiero latać ptaki.

Ludzie zabierają podloty, myśląc, że to osobniki porzucone przez rodziców. Nie powinniśmy tego robić - przestrzegają przyrodnicy. Jeżeli nawet dziecko przyniesie podlota do domu, należy jak najszybciej odnieść go w miejsce, gdzie został znaleziony.

Posadzić na gałęzi

Można go posadzić na pobliskiej gałęzi i zostawić w spokoju - dorosłe ptaki na pewno go odnajdą i będą się nim opiekować.

Nazbyt gorliwie udzielana pomoc może przynieść szkodę. Często pisklęta niepotrzebnie zabierane są spod opieki rodziców, którzy przebywają w pobliżu, a ukryli się na widok obcych. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy pisklę znalazło się na ziemi wskutek jakiegoś wypadku, np. zniszczenia gniazda. Wtedy powinniśmy je zabrać do najbliższego ośrodka rehabilitacji dla ptaków.

Ale jeśli znajdziemy całe gniazdo, a będzie ono dla nas dostępne - wówczas powinniśmy umieścić w nim ponownie ptasie niemowlę, po czym szybko się wycofać. Kontakt z ptakiem powinien być jak najkrótszy.

Czasami w czasie nocnej jazdy samochodem można natrafić na siedzącego na szosie podlota puszczyka. Sowy te chętnie gniazdują w dziuplach starych drzew, którymi obsadzane jest wiele dróg. Zdarza się więc, że młody ptak, „ćwicząc skrzydła” spadanie na szosę i nie potrafi wspiąć się na drzewo. Nie należy takiego „młodziaka” zabierać do domu, wystarczy podnieść go z szosy i posadzić na pobliskiej gałęzi.

Ptaki wychodzą z gniazd, jeszcze zanim nauczą się latać. Przez co najmniej kilka tygodni po samodzielnym wyjściu z gniazda pozostają na terytorium rodziców i są przez nich karmione, ochraniane i co najważniejsze - uczone życia.

Nawet bardzo młode uszatki i puszczyki potrafią wspinać się po korze równie sprawnie jak papugi. Mają bowiem szpony i dodatkowo pomagają sobie dziobem.

Dlaczego wypadają?

Najczęściej dzieje się tak, kiedy matka przynosi im pokarm. Każdy pisklak chce pierwszy dostać jedzenie i bywa, że podczas walki o pierwszeństwo wypycha z gniazda rodzeństwo. Ponadto sówki są bardzo ciekawskie i chcąc poznać otoczenie, niebezpiecznie się wychylają.

Chwytając sowę, dobrze jest mieć założoną rękawicę. Ptak ma ostre szpony, potrafi uderzyć dziobem tak, żeby zranić. Uwaga - odchowanie sowy nie jest proste; problem sprawia zwłaszcza przyuczenie jej do samodzielnego zdobywania pokarmu.

Fatalny piechur

W połowie lipca mogą trafić w nasze ręce młode jerzyki, gdyż jest to właśnie czas, kiedy ptaki te opuszczają gniazda. Jerzyki większość swego życia spędzają w powietrzu, polując na owady, które łapią w bardzo zwinnym i szybkim locie. Są perfekcyjnymi lotnikami, natomiast fatalnymi piechurami - ich kończyny są wyjątkowo krótkie, trudno im odbić się do lotu, gdy znajdą się przypadkowo na ziemi.

Jeżeli znajdziemy leżącego na ziemi jerzyka i nie ma on widocznych uszkodzeń ciała (np. złamania skrzydeł czy nóg), trzeba spróbować go wypuścić. Musimy ułatwić mu start, toteż najlepiej udać się na pobliską łączkę, posadzić jerzyka na otwartej dłoni i lekko go podrzucić. W większości przypadków ptak bez problemu odleci.

Pisklaki pustułki

Co zrobić z rannymi ptakami? W zależności od uszkodzenia ranne lub osłabione ptaki powinny być przewiezione do najbliższego ośrodka rehabilitacji dla dzikich zwierząt. Obowiązek troski o dzikie zwierzęta spada na władze samorządowe. Wiosną, gdy ludzie remontują budynki do szpitali dla dzikich zwierząt trafia np. mnóstwo piskląt pustułki. - Generalnie przyjmujemy małe zwierzęta, ptaki i ssaki - mówi Małgorzata Stachurska z Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja” w Pomieczynie. - Są wśród nich młode wiewiórki, zajączki, zdarzają się młode kuny. Obecnie trafiają do nas głównie podloty, małe pisklaki, które wypadły z gniazda. Teraz mamy w schronisku puszczyki.

W przypadku akurat tych puszczyków konieczna była ludzka pomoc. Miały nogi oplątane żyłką i nie mogły się poruszać. Innym przykładem właściwego zachowania była reakcja kobiety, która zauważyła, że matka ptaków leżała w pobliżu martwa. - Pani obserwowała przez pewien czas, czy jakiś dorosły osobnik przylatuje i dokarmia w dziupli młode. Niestety, nie pojawił się nikt, więc zorganizowała akcję wyjęcia młodych puszczyków z gniazda. Ptaki zostały przywiezione do nas do ośrodka.

Matka obserwuje z góry

- Nieprawidłowym zachowaniem jest, kiedy zabieramy młodego puszczyka, siedzącego na krzaku lub na ziemi - wyjaśnia pani Małgorzata. - Zazwyczaj jego matka siedzi wysoko na drzewie, obserwuje swoje dziecko, ale tak naprawdę pilnuje go z daleka. Młode puszczyki uczą się samodzielnego życia i zazwyczaj świetnie sobie radzą.

Podloty wron i srok

Do „Ostoi” trafiają także podloty wron i srok, pisklaki kosów, szpaków oraz młode nieopierzone dzikie gołębie.

- Generalnie wykarmienie piskląt to trudne do wykonania zadanie, trzeba pamiętać, że to dzikie zwierzęta, które bardzo się stresują. Najlepiej pozostawić je w naturze, rodzice najlepiej się nimi zajmą, chyba że same potrzebują pomocy, bo są ranne lub osłabione.

- opowiada Małgorzata Stachurska.

Pisklaki są karmione co godzinę. Kosy i szpaki dostają mączniki razem z różnymi witaminami, a młode gołębie karmione są mieszanką różnych ziaren. Najmłodsze gołębie dostają tak zwane ptasie mleczko - to specjalna substancja, a potem mieszankę drobno zmielonych ziaren.

Małe puszczyki karmione są myszami. Na początku dostają bardzo małe kawałki, potem stopniowo, kiedy są już w wolierze, uczy się je, żeby same pobierały pokarm.

- Obecnie w „Ostoi” mamy też młode wiewiórki - opowiada Małgorzata Stachurska. - Pani, która je znalazła, uznała, że ich matka prawdopodobnie nie żyje. Martwa wiewiórka leżała bowiem gdzieś w okolicy. Zaczęła obserwować, czy w dziupli coś się dzieje. Żadna dorosła wiewiórka się nie pojawiała, pani zorganizowała więc pomoc. Poprosiła strażaków, którzy wyciągnęli młode i przywiozła maluchy do nas.

Młode ptaki przebywają w schronisku miesiąc, czasem dłużej. Najpierw są karmione ręcznie, potem uczymy się je, żeby same pobierały pokarm. Kiedy trafiają do woliery, pracownicy schroniska obserwują, czy już nadają się do wypuszczenia. Wreszcie ornitolog ocenia sytuację - jeżeli ptaka można wypuścić, zostaje zaobrączkowany i wyfruwa na wolność.

Wśród ptaków w „Ostoi” są nie tylko podloty i pisklaki. Są też pójdźka, która miała złamane skrzydło, sowa błotna z zerwaną torebką stawową, sowa uszatka, mająca nadciągnięte skrzydło. Ale obrażenia nie są poważne, więc na pewno wrócą do lasu.

Co robić?

- Jeżeli znaleźliśmy małe pisklę, które nie ma jeszcze piór, należy poszukać gniazda i je tam włożyć - radzi Małgorzata Stachurska. - Jeżeli to się nie uda, zawieźmy je do ośrodka. Zanim ptak trafi w ręce specjalistów, powinniśmy zapewnić mu ogrzewanie, by nie umarł z wyziębienia. Należy pisklę umieścić pod lampką, np. biurkową z żarówką o mocy 40 W lub w pobliżu innego źródła ciepła (butelka z ciepłą, nie gorącą wodą) - ale nie za blisko, aby pisklę się nie przegrzało. Jeżeli woła o pokarm, należy poić wodą i podawać mu malutkie kawałki jajka na twardo.

Mała lisiczka znaleziona w centrum Gdańska i osierocona wiew...

Pracownicy rezerwatu w Kapsztadzie uratowali 300 małych flamingów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Do szpitali dla dzikich zwierząt wiosną trafia wiele piskląt, które wydają nam się wyrzucone z gniazda, a to młode, uczące się latać ptaki - Dziennik Bałtycki

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki