Andrzej Kun z Nowej Złotorii jest właścicielem 8-hektarowego gospodarstwa rolnego. Prawie 4 hektary ma działka, którą w 1996 roku notarialnie sprzedał mu teść.
Część tej działki stanowi siedlisko, na którym urodził się i wychował nieżyjący już teść Andrzeja Kuna. Mieszka tam jego brat z żoną Janiną. Jeszcze w latach 80-ych teść Kuna wystąpił do sądu o ich eksmisję. Kupił im nawet w Starej Złotorii stary dom. Potem jednak kupiony dom spłonął i brat z bratową mieszkają po staremu.
W ubiegłym roku złożyli oni do sądu pozew o stwierdzenie własności siedliska, na którym mieszkają, przez zasiedzenie. Potem nowy mecenas zmienił treść pozwu. Zarzucił właścicielowi gruntu, że wyciął drzewa na siedlisku, a następnie worał się w nie od strony wschodniej na szerokość prawie 2 metrów na długości 75 metrów, co daje w sumie 135 m kw. Chodzi o trzy skiby. Mecenas zażądał "przywrócenia posiadania" zaoranego gruntu i zwrotu kosztów procesu.
- Nie mogłem uwierzyć, że można kogoś oskarżyć i ciągać po sądach za to, że worał się w swoją działkę! - Andrzej Kun nie może tego zrozumieć.
Myślał, że sąd w ogóle nie będzie rozpatrywał tej sprawy. Był jednak nadmiernym optymistą. Andrzej Kun musi teraz znaleźć świadków, którzy powiedzieliby, że się nie worał. w swoje. Znaleźć nie było łatwo, bo co zwrócił się do kogo, to patrzył na niego, jak na wariata.
O tej niecodziennej sprawie przeczytać można w najnowszym papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?