Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Dlaczego gmina nie pomogła pogorzelcom?-zwróciła się do nas Czytelniczka z gm. Zabrodzie

Magda Mrozek
Pogorzelcy z Karolinowa liczą na pomoc w odbudowie zniszczonego w pożarze domu.
- Dlaczego gmina nie pomogła pogorzelcom?-zwróciła się do nas Czytelniczka z gm. Zabrodzie

W domu w Karolinowie, w gminie Zabrodzie, mieszkają we trzy: mama Marianna Duszyńska, córka Małgorzata Gromysz i wnuczka Ewelina. Pożar, który zapoczątkował tragedię rodziny, wybuchł nad ranem 9 lutego. Pani Małgorzata była wtedy w pracy. W domu przebywały jej matka i córka.

- Mama opowiadała, jak wstała przed 4.00 rano, bo usłyszała jakieś pykanie. Poprzedniego dnia montowaliśmy piec, więc pomyślała, że może coś z nim się dzieje. Poszła więc sprawdzić, ale z piecem było wszystko w porządku. Jednak nie dawało to mamie spokoju - opowiada pani Małgorzata.

Pani Marianna wspomina, że wyszła na korytarz i zobaczyła, że ze ścian odpada tynk.
- Wyszłam przed dom i zobaczyłam, że pada deszcz, a przecież był wtedy mróz. A to śnieg się topił i skapywał z płonącego dachu - opowiada kobieta.
Huk pękającego pod wpływem ognia eternitu był straszny. Obudził wnuczkę, Ewelinę. Sąsiedzi natychmiast ruszyli kobietom z pomocą.

- Ludzie przybiegli i zaczęli wynosić wszystkie rzeczy. Zabrali mamę i córkę do siebie. W ciągu 15 minut przyjechała straż pożarna. Dłużej trzeba było czekać na pogotowie energetyczne, które odcięło prąd - opisuje zdarzenia z 9 lutego pani Małgorzata.

W pożarze całkowicie spłonął dach domu. To jednak nie jedyne szkody, które trzeba będzie naprawić, aby w domu znowu dało się normalnie mieszkać. W łazience był właz, który prowadził na strych. W czasie pożaru zawalił się, kompletnie rujnując całą łazienkę. Pomieszczenie nie nadaje się do użytku. We wszystkich pokojach z sufitu cieknie woda. Gospodynie porozstawiały po całym domu naczynia, do których spływa woda przez zniszczony strop. W jednym pokoju wybrzuszyła się też podłoga. Powstały zacieki na ścianach.

Mimo to, w domu nadal mieszkają pani Małgorzata i pani Marianna. Śpią w jednym pokoju, w tym, w którym najmniej cieknie z sufitu. Ogrzewają się przy pomoc piecyka, tzw. "słoneczka", które przenoszą z pokoju do pokoju, czyli do miejsca, gdzie aktualnie przebywają domownicy.

- Mamy tylko jedno "słoneczko" na butlę gazową, które oszczędzamy. Jedna butla zużywa się w ciągu 3 dni, a to wydatek 60 zł - mówi pani Małgorzata - Trudno jest mieszkać w takich warunkach, dlatego córka się wyprowadziła - dodaje.
Rodzina czeka na poprawę pogody, wtedy chce przystąpić do naprawy dachu.
- Czekamy na lepszą pogodę, by trochę się osuszyło. Najpierw zrobi się komin, żeby można było palić w piecu, a potem dach. Dopóki nie będzie dachu, to będzie dalej ciekło - mówi Małgorzata Gromysz.
W najbliższym czasie pani Małgorzata planuje także posprzątać łazienkę.

- Dlaczego gmina nie pomogła pogorzelcom?-zwróciła się do nas Czytelniczka z gm. Zabrodzie

Pani Marianna z córką są bardzo wdzięczne sąsiadom za pomoc udzieloną im w pierwszych chwilach tragedii, i po niej. Niestety, gorzej oceniają wsparcie, jakiego udzieliły im instytucje gminy Zabrodzie. Do naszej redakcji zadzwoniła mieszkanka gminy, poruszona losem trzech kobiet z Karolinowa. Zna ich sytuację i nie rozumie, jak gmina mogła pozostawić je samym sobie.

- Gmina nie zatroszczyła się o swoich ludzi - mówi kobieta. - Dali im 1.200 zł i węgiel, ale na co im ten węgiel, jak nie mają go nawet w czym spalić? To wstyd dla gminy, żeby swoim mieszkańcom nie pomogła.

Małgorzata Gromysz i jej matka przyznają, że brakuje im większego zainteresowania ze strony władz gminy.
- Przedstawiciele gminy zjawili się u nas tylko raz, w dzień pożaru. Potem nikt nie przyjechał, żeby sprawdzić, co się u nas dzieje, zapytać, czy czegoś nie potrzebujemy. Gmina wie, w jakich warunkach żyjemy i dlatego brakuje mi ze strony władz takiego ludzkiego zainteresowania naszym losem - mówi pani Małgorzata.
Potwierdza, że wsparcie, jakie otrzymały z gminy to 1.200 zł i węgiel, o który poprosiła jej mama.
- Węgiel jest na ten moment zupełnie bezużyteczny, bo nie mamy go w czym palić. Mama wspomniała o nim odruchowo w czasie wizyty przedstawicielek Urzędu Gminy i dlatego go przywieźli - mówi pani Małgorzata.

Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Zabrodziu nie ma sobie w tej sprawie nic do zarzucenia. Podobnie wójt.
- Te panie dostały, co chciały - mówi Adam Ołdak. - O 8.00 rano w dniu pożaru wysłałem na miejsce pracowników fizycznych, żeby pomogli uporządkować stan po pożarze. Wrócili niedługo potem. Usłyszeli, że pomocy nie trzeba, bo rodzina sobie poradzi. Wysłałem też pracowników socjalnych z GOPS, od których dowiedziałem się, że sytuacja rzeczywiście wygląda nie najlepiej, ale dom był ubezpieczony, więc poszkodowane dostaną odszkodowanie, a GOPS udzielił im doraźnej pomocy w kwocie 1.200 zł na zabezpieczenie domu do czasu remontu oraz 800 zł na zakup węgla. Uważam, że te 1.200 zł można było przeznaczyć właśnie na zakup i założenie plandeki. Pomoc te panie dostały tego samego dnia, gdy spotkała je tragedia. Nie chciały nic więcej, dowodem w tej sprawie jest spisany wywiad, w którym właścicielki oświadczyły też, że nie chcą się nigdzie przeprowadzić.
Więcej w papierowym wydaniu GW.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki