Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Discovery w poszukiwaniu meteorytu Pułtusk

possowski
Steve Arnold (z lewej) i Geoffrey Notkin poszukiwali w naszym regionie meteorytów. Łopata w rękach Geoffrey’a to tylko rekwizyt – w rzeczywistości używano dużo bardziej zaawansowanych technicznie urządzeń
Steve Arnold (z lewej) i Geoffrey Notkin poszukiwali w naszym regionie meteorytów. Łopata w rękach Geoffrey’a to tylko rekwizyt – w rzeczywistości używano dużo bardziej zaawansowanych technicznie urządzeń
W niedzielę, 24 lipca, na rynku w Pułtusku (najdłuższym w Europie) odbyła się nietypowa impreza - "Otwarcie sezonu polowania na meteoryty". Nietypowa, bo zorganizowana specjalnie dla potrzeb.... amerykańskiej telewizji.

Władze miasta, pracownicy pułtuskiego muzeum, statyści i prawdziwi poszukiwacze meteorytów "zagrali" w filmie, który realizuje w naszym regionie amerykańska telewizja Discovery Science Channel. Sceny kręcone w Pułtusku były wprawdzie widowiskowe - "sezon polowania na meteoryty" otworzył wystrzał z armaty, burmistrz miasta wręczył Amerykanom łopatę do poszukiwania meteorytów - ale to co najważniejsze rozegrało się na polach, łąkach i w lasach gminy Rzewnie w powiecie makowskim.

A to dlatego, że amerykanie realizowali u nas kolejny odcinek, bardzo popularnego za oceanem cyklu "Meteorite Men" ("Łowcy meteorytów"). Jego bohaterami i prowadzącymi są meteorytolodzy Steve Arnold i Geoffrey Notkin. Jak nietrudno się domyślić, poszukują meteorytów. I to nie na niby - produkcja filmu jest połączona z prawdziwymi poszukiwaniami.

Spadł "przed chwilą"
- W Polsce jesteśmy w dwóch miejscach. Realizowaliśmy już program w Poznaniu, teraz będziemy w okolicach Pułtuska - powiedziała nam Sonya Gay Bourn, producentka programu "Meteorite Men".
Mniej zorientowanym w tematyce meteorytów wyjaśnijmy dlaczego. Meteoryt Morasko (nazwa od wsi Morasko dziś będącej peryferyjną dzielnicą Poznania) i meteoryt Pułtusk to dwa, najbardziej znane w Polsce, meteoryty.

Choć nazwa jest tu myląca. Zarówno w Morasku jak i w okolicach Pułtuska spadł nie jeden meteoryt, lecz - po rozpadnięciu się meteorytu w atmosferze - deszcz gwiezdnych kamieni. Ten w Morasku spadł około 5 tys. lat temu. Był na tyle duży, że do dziś zachowały się ślady kraterów. Meteoryt Pułtusk jest zdecydowanie młodszy. W skali kosmicznej można uznać, że spadł dosłownie "chwilę temu". Znamy dokładną datę - 30 stycznia 1868 roku. Samo zjawisko upadku meteorytu, było doskonale widoczne od Wrocławia, przez Lwów po Królewiec.

Warszawskie dzienniki z tamtego okresu pełne są relacji z obserwacji "spadającej gwiazdy". Znane są także relacje osób, które były bezpośrednimi świadkami upadku deszczu "gwiezdnych kamieni". Meteoryt Pułtusk rozpadł się w atmosferze na tak drobne odłamki, że żaden z nich ani nie wyrządził poważniejszych szkód, ani nie pozostawił po sobie geologocznych śladów w postaci kraterów.

Ale przez to obszar jego spadku jest cały czas niezwykle atrakcyjnym miejscem poszukiwań "gwiezdnych kamieni". Do tej pory znaleziono około 70 tysięcy (!) odłamków meteorytu Pułtusk. Według oficjalnych danych największe znalezione odłamki meteorytu Pułtusk mają masą około kilograma.

Jak nas jednak zapewniali polscy poszukiwacze meteorytów, którzy towarzyszyli Anerykanom z Discovery, dane te trzeba traktować bardzo ostrożnie.
- Osoby znajdujące meteoryty niekoniecznie się tym chwalą - powiedział nam jeden z "łowców meteorytów". - Jest bardzo wiele osób, które mają prywatne kolekcje, nierzadko bogatsze od oficjalnych, uniwersyteckich czy muzealnych zbiorów. Osobiście znam człowieka, który podjął (tak w języku meteorytologów nazywa się znalezienie meteorytu) meteoryt o wadze powyżej trzech kilogramów.

I pewnie dlatego Amerykanie nie kryli, że z poszukiwaniami w naszym regionie wiążą spore nadzieje.
- Mam nadzieję, że my też coś znajdziemy - powiedział nam Geoffrey Notkin. - Jeśli tak się stanie, zgodnie z zasadą naszego programu, meteoryt, po zbadaniu, trafi do któregoś z polskich muzeów.
Amerykanie nie chcieli zdradzić nam, gdzie będą prowadzić poszukiwania. Z pewnością jednak w tym miejscu gdzie meteorytów znajdowano najwięcej - w gminie Rzewnie w powiecie makowskim. Nazwa "meteoryt Pułtusk" może być bowiem myląca - obszar spadku meteorytów był wprawdzie dość rozległy, ale nie obejmuje samego Pułtuska. Za centrum spadku uznaje się okolice Sielca Starego.

Bazą wypadową dla ekipy Dicovery była miejscowość Łaś pod Pułtuskiem. Stamtąd - przez tydzień - wyjeżdżali na poszukiwanie "gwiezdnych kamieni". Czy coś znaleźli? To musi na razie pozostać tajemnicą.

5 dolarów za gram
- Jeśli coś znajdziemy to musimy to znalezisko poddać ekspertyzie. Potrwa to dłużej niż nasza wizyta w Polsce - powiedziała nam Sonya Gay Bourn. - Wszystko będzie pokazane w filmie - dodała.
Na ten niestety też będziemy musieli jeszcze poczekać. Amerykanie mają szanse obejrzeć Steve’a Arnolda i Geoffrey’a Notkina, poszukujących meteorytu Pułtusk jeszcze w tym roku. Polscy telewidzowie będą musieli jeszcze poczekać.

- Jeśli ta seria programu będzie emitowana w Polsce, to nie wcześniej niż za dwa lata - producentka programu "Meteorite Men" nie ma dla nas dobrych wieści.

Pozostaje… samemu poszukać meteorytów. Jak to się robi? Warto poszukać - licznych w Internecie - forów poszukiwaczy "gwiezdnych kamieni". I nabrać pokory. Znalezienie meteorytu nie jest łatwe. Ale jeśli się uda… można na tym nieźle zarobić. Istnieje spory - i całkiem legalny, meteoryt to nie archeologiczne wykopalisko, nie musimy go nigdzie zgłaszać - rynek meteorytów. Na zachętę możemy zdradzić, że cena za gram "gwiezdnego kamienia" może dochodzić do 5 dolarów. Niby niewiele, ale jak ktoś znajdzie kilkukilogramowy okaz…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki