Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Depozyt na trzy instacje

Mariusz Bondarczuk
Jeżeli chcesz schować w banku swoje kosztowności, mogą ci być potrzebne do tego dwa banki

Mieszkanka Przasnysza Antonina Marchewka postanowiła spędzić cztery tygodnie w górskim sanatorium. Pani Antonina jest osobą samotną. Nie ma rodziny, ani bliskich przyjaciół. Ma natomiast trochę kosztowności, rodzinnych pamiątek, dokumentów, które to przedmioty chciała ulokować na czas nieobecności w bezpiecznym miejscu. Ktoś ze znajomych podsunął jej pomysł, aby swoje precjoza złożyła do skrytki w banku.
Okazało się, że tylko w jednym z przasnyskich przybytków mamony możliwe jest oddanie na przechowanie rzeczowego depozytu.
Panią Antoninę przyjęto tam bardzo życzliwie. Opłata za kwartał okazała się niewygórowana - 20 zł. Przystała na te warunki. Jednak doszła do wniosku, że gdyby kluczyk od wynajętego sejfu zabrała ze sobą w daleką przecież podróż, to stanowiłoby to dla niej zbyt duże zmartwienie, niepotrzebny kłopot. Jako kobieta średniej daty i wypróbowanych zasad nie chciała przeżyć w czasie podróży i pobytu na zimowisku żadnych przygód, a już zwłaszcza z kluczykiem. Pani Antonina pomyślała sobie: "Skoro bank przyjął w depozyt moje kosztowności, może to również uczynić z kluczykiem do nich".
Urzędniczka banku nie była jednak zachwycona tym pomysłem. Co więcej, zrobiła dziwną minę. Przeszła od tonu urzędowej uprzejmości, do niemal prywatnej szczerości. Odwodząc klientkę od zamysłu powierzenia reprezentowanemu przez nią bankowi kluczyka od osobistego sejfu oświadczyła wręcz:
- Tak naprawdę, to u nas jednak nie jest zbyt bezpiecznie. Dobrze byłoby, gdyby klucz do skrytki złożyła pani w innym banku. Tak będzie lepiej i dla pani i dla nas.
Antonia Marchewka nie znała się na bankowych niuansach. Była jednak pod wrażeniem. Czuła, że urzędniczka powierza jej jakąś niepojętą tajemnicę, jak dogmat, którego nie można ogarnąć rozumem, a jedynie czystym aktem wiary. Wyruszyła zatem na poszukiwanie bezpiecznego miejsca dla kluczyka od swojej skrytki. Była pewna, że skoro los się do niej uśmiechnął i schowała, to co chciała, przeznaczonym jej jest również znalezienie odpowiedniego miejsca na schronienie dla kluczyka.
Pani Antonina czuła się tak, jakby trzymała w torebce kluczyk nie do swojego sejfu, ale do całego banku, któremu powierzyła na przechowanie drobne kosztowności. Tam gdzie trafiła, a właściwie, gdzie poradzono jej pójść, nie przyjęto jej wcale z otwartymi ramionami.
Gdyby tak było, położyłaby kluczyk, dostałaby odpowiednie pokwitowanie, uiściła drobną opłatę i to wszystko. Sęk w tym, że usługa o którą pani Antonina się zwróciła, nie była rutynową, bankową czynnością. Można nawet podejrzewać, że był to pierwszy tego rodzaju przypadek w historii przybytku pieniądza i procentów, do którego przybyła. Oczekiwała na bankowej kanapie prawie trzy godziny na rozstrzygnięcie, czy kluczyk należący do jednego banku, może być zdeponowany w innym. Poszły w ruch telefony do instancji wyższej, a z wyższej do jeszcze bardziej nadrzędnej. Ile osób brało udział w decyzyjnym łańcuchu w sprawie zdeponowania kluczyka? Tego oczywiście pani Antonina się nie dowiedziała.
Miało ją jednak spotkać szczęście. Bank zgodził się przyjąć od niej kluczyk od depozytu do depozytu również za opłatą 20 zł, ale miesięcznie. Choć pani Marchewka uznała, że należność za kluczyk jest cokolwiek wysoka w porównaniu do tej, jaką zapłaciła za zamknięcie drzwiczek, które chroniły jej kosztowności, była jednak zadowolona. Za 40 zł i 4 godziny poświęcone na załatwiania formalności kupiła sobie spokój na 4 tygodniową przygodę z górami i czystym powietrzem. Jechała po zdrowie spokojna o los swoich kosztowności, które powierzyła dwom bankom jednocześnie na przechowanie.
Pokwitowania za skrytkę i kluczyk zabrała jednak ze sobą. A przecież w bankach, w których zaopiekowano się jej precjozami mogli ją jeszcze poinformować, że wspomniane dokumenty mogła złożyć z kolei do depozytu notarialnego i wówczas nie musiałaby ich tak pieczołowicie chronić będąc w górach. Ale w końcu pozostawałoby jej w ręku i tak jakieś pokwitowanie, więc mimo wszystko zmartwienie o swoją własność i tak zabrałaby ze sobą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki