Gospodarstwo w Dłużniewie otrzymała od rodziców żona Artura Grzybińskiego, Joanna. I choć na początku wspólnej znajomości żadne z nich nie wiązało swojej przyszłości z gospodarką, wkrótce stwierdzili, że lepiej robić u siebie i być sobie szefami.
- Na początku to była produkcja mieszana, tak jak w innych gospodarstwach: każdy miał ziemniaki, były krowy i kilka świń. Ale ze względu na to, że ja nie lubię krów, żona też nie, stwierdziliśmy, że jeżeli już prowadzimy gospodarstwo to z trzodą chlewną. Wkrótce odeszliśmy od uprawy ziemniaków, bo potrzebowaliśmy gruntów pod uprawę kukurydzy, zboża i rzepaku - opowiada Artur Grzybiński.
Aby zamknąć cykl
Gospodarstwo rolne Grzybińskich jest nastawione na produkcję trzody chlewnej w cyklu otwartym (nabywają prosięta, a następnie sprzedają jako tuczniki) w oparciu o produkcję roślinną. Trzoda chlewna i produkcja roślinna są ze sobą ściśle powiązane - pasze wykorzystywane w gospodarstwie są produkowane głównie ze zbóż uzyskiwanych na gruntach, które sami uprawiają.
- Nasze gospodarstwo ukierunkowane jest na produkcję trzody chlewnej praktycznie od początku 2004 roku. Najpierw wdrażaliśmy cykl zamknięty oparty na 70 lochach, jednak w 2016 roku przeszliśmy na cykl otwarty. W tej chwili mamy około 4000 miejsc tuczowych. Jesteśmy też na etapie uzyskania pozwoleń na budowę nowego obiektu na lochy, żeby niebawem znów zamknąć cykl - opowiada pan Artur.
Zapachy wsi
O ile trzoda przebywa w chlewniach i okoliczni mieszkańcy nie widują zwierząt na co dzień, o tyle nie da się pozbyć zapachu tego, co trzoda produkuje - gnojowicy. Dla ludzi, którzy od lat mieszkają na terenach wiejskich to normalne, że rolnik musi nawozić pola, jednak dla mieszkańców pobliskiej Łomży oraz osób, które przeprowadziły się na wieś z miasta, nieprzyjemny zapach może stanowić problem. Bardzo ważne jest to, aby jak najszybciej zmieszać nawóz naturalny z ziemią i zaaplikować do gruntu, aby nie tracić cennych składników, które są w nawozie (m.in. azotu). W tym celu inwestuje się w coraz nowsze i drogie urządzenia, aby proces zachodził jak najszybciej i był jak najmniej uciążliwy. Artur Grzybiński mówi, że rolnicy starają się wyprowadzać hodowlę na obrzeża wsi, z dala od zabudowań (niestety, przepisy prawa budowlanego też nie są w tej kwestii jednoznaczne), ale z drugiej strony - z roku na rok miasto się rozrasta i przybliża do Dłużniewa. A to, że nawozy naturalne sprawiają, że jedzenie jest zdrowsze, często nie jest argumentem:
- W momencie, kiedy zaczynają się prace wiosenne i całe "towarzystwo" rusza z gnojowicą, z obornikiem, pojawiają się problemy, niektórym przeszkadzają też pracujące ciągniki i maszyny. Każdy rolnik zdaje sobie z tego sprawę i nie chce wchodzić w jakiekolwiek konflikty, więc musi zrobić swoją robotę nie tylko jak najlepiej, ale i jak najszybciej: zaaplikować nawozy, rozwieźć, rozlać, roztrząsać i przykryć ziemią, żeby nie mieć strat i żeby nie być dla innych ciężarem. (...) Na ogół spotykamy się ze zrozumieniem, bo przecież to nie jest tak, że jeździmy sobie tam i z powrotem dla przyjemności. Staramy się też dbać o porządek, nie zaśmiecać dróg, żeby spornych sytuacji było jak najmniej. Naprawdę dużo łatwiej jest żyć w spokoju niż jakimiś problemami.
Energia ze słońca i z gnojowicy
Uciążliwy zapach to jednak jeden z mniejszych problemów, któremu musi stawić czoła polski rolnik. Prawdziwym wyzwaniem są liczne wymagania i formalności, których trzeba dopełnić, aby zbudować nowe obiekty na terenie gospodarstwa. Przy dużych inwestycjach wymagania są większe, a z drugiej strony ogromne koszty sprawiają, że małe inwestycje się nie opłacają. Obecnie państwo Grzybińscy drugi rok starają się o pozwolenie na budowę fermy loch, ponieważ chcą odejść od zakupu prosiaków. Chcieliby także wytwarzać paszę w 100 procentach z własnych upraw, bez konieczności kupowania zbóż. To znacząco ograniczyłoby koszty prowadzenia gospodarstwa. Kolejnym wyzwaniem jest budowa mikrobiogazowni, dzięki której gnojowica zostałaby przerobiona na energię i wykorzystana w gospodarstwie.
- Dzięki mikrobiogazowni zapewnimy 100 procent energii potrzebnej gospodarstwu do funkcjonowania. To da nam oszczędności i pozwoli dalej się rozwijać, rozbudować stado i zamknąć całą produkcję w naszym gospodarstwie. Jesteśmy na ostatnim etapie, czekamy już tylko na dofinansowanie, aby zacząć budować mikrobiogazownię - tłumaczy Artur Grzybiński.
Przedsiębiorczy rolnik mówi, że już od kilku lat jego gospodarstwo korzysta z paneli fotowoltaicznych, które znacząco obniżyły rachunki za prąd, ale mikrobiogazownia, oprócz produkcji energii, pozwoliłaby także zagospodarować nadmiar gnojowicy. Warto dodać, że produkt fermentacji metanowej, która zachodzi w biogazowniach jest bezwonny.
"Polscy rolnicy nie są dla siebie konkurencją"
Grzybińscy działają w Łomżyńskiej Spółdzielni Producentów Trzody „Agrotucz” i udowadniają, że polscy rolnicy nie są dla siebie konkurencją, ale wzajemnie się wspierają - konkurencją jest natomiast tanie mięso napływające do Polski z Zachodu.
- Jako grupa działamy razem, mamy wspólne maszyny, robimy wspólne zakupy, sprzedajemy przez wspólne konto. Jesteśmy jak gdyby grupą rodzin, która tworzy rodzinę i kiedy było naprawdę ciężko, wspieraliśmy się. To coś, co polecam tworzyć - przekonuje.
Ciężka praca, która daje satysfakcję
Prowadzenie gospodarstwa wiąże się nie tylko z pracą fizyczną, ale też wieloma formalnościami i kontrolami różnych instytucji: od tych związanych z ochroną środowiska, przez inspektorat weterynarii po Wody Polskie. Czasy, kiedy dokumenty trzymało się w szufladzie, dawno minęły - teraz potrzebne jest całe biuro. Na szczęście „papierologią” zajmuje się żona pana Artura, Joanna Grzybińska, która nie tylko dba o dokumentację, ale też pomaga w gospodarstwie i jest oparciem dla męża. A że pracy jest sporo i bywa ciężko - to wsparcie jest bardzo ważne. Jednak państwo Grzybińscy starają się nie narzekać, bo wiadomo, że nie ma nic za darmo i na wszystko trzeba zapracować. A jeśli kocha się swoją pracę i widzi jej efekty, daje ona satysfakcję.
- Satysfakcję daje mi np. to, że jedziemy na nasze pola i widzimy efekty pracy syna, który się nimi zajmuje. Widzę, że jest dobrze, że już się tego nauczył. (…) Wiadomo, że popełnia się błędy, to nieuniknione. Bywają też trudne momenty, kontrole, wirus ASF, który nas wszystkich postawił pod ścianą… Ta niewiedza, co będzie dalej. Ale jak to jeden mądry powiedział: jak jest pod górę, to znaczy, że droga prowadzi na szczyt. Mam nadzieję, że tam dojdziemy - puentuje pan Artur.
Artur Grzybiński jest liderem programu "Energia dla Wsi" - programu, którego celem jest wzrost wykorzystania odnawialnych źródeł energii na terenie gmin wiejskich i wiejsko-miejskich. Program "Energia dla Wsi" prowadzi Stowarzyszenie na rzecz Efektywności im. prof. Krzysztofa Żmijewskiego, przy wsparciu Fundacji Polska z Natury. W ramach projektu powstaje sieć liderów promujących ideę zrównoważonego rolnictwa, m.in. poprzez włączenie lokalnych społeczności oraz instytucji w działania zmierzające do zmniejszenia presji na środowisko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?