Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek wiele potrafi znieść, ale boleć będzie zawsze

Robert Majkowski
Pożar wybuchł 14 stycznia. Kiedy przyjechała straż, nie było szansy na ratunek. W płomieniach zginęła 77-letnia Genowefa Kowalska

Do pożaru doszło po godzinie 10.00. Sąsiedzi z oddali zauważyli ogień i zawiadomili straż pożarną. Ta przyjechała po kilku minutach, ale było już za późno. Dom, a w zasadzie mała drewniana chatka pokryta strzechą, palił się jak zapałka, nie było możliwości wejścia do środka. Wiadomo było, że wewnątrz znajduje się kobieta. Była schorowana, poruszała się z trudem. Większość dnia spędzała w łóżku.

Podczas pożaru deski spod łóżka nie wytrzymały ciężaru i kobieta spadła do piwnicy. Nie miała szans na przeżycie. Mieszkała z mężem i synem, którzy w tym czasie byli poza domem. Pogorzelcom pomogli mieszkańcy, zabrali ich do swoich domów. Wiesław Kowalski, mąż pani Genowefy, znalazł schronienie u państwa Małgorzaty i Andrzeja Mizerek.

Żyliśmy skromnie, ale razem

- Zostałem w tym co miałem na sobie, wszystko się spaliło. Nawet nie mogłem zobaczyć Geni. W worku ją wynosili. Jak to zobaczyłem, to słabo mi się zrobiło, musiała przyjechać karetka do mnie. Opiekowałem się żoną. I jakoś sobie radziliśmy. Żyliśmy skromnie, ale razem. Nie wiem co by było gdyby nie pomoc sąsiadów. Ośrodek Pomocy Społecznej też mi bardzo pomaga. Może uda się załatwić rentę i jakieś mieszkanie. Ale ja nie chcę nigdzie iść z Grądów. Może coś w pobliżu się znajdzie. Mieszkam tu 25 lat, zżyłem się, gdzie ja teraz miałbym iść? Ja nie chcę - powtarza pan Wiesław. Zszokowany, rozgoryczony.

Ma 61 lat i zawał serca za sobą. Z pierwszą grupą inwalidzką nie ma szans na znalezienie pracy, jest na zasiłku. Utrzymywali się z renty pani Genowefy.

- Teraz nic nie mam. Ani kołdry, ani nawet widelca, żadnej miski. Nic - mówi ze łzami w oczach.
- Bardzo źle to wszystko znosi, wszyscy martwimy się o niego, bo często mowi, że nie chce żyć. Jest na lekach uspokajających. To okropne przeżycie - mówi pani Małgorzata. Doglądała panią Genowefę, kiedy ta jeszcze żyła. Dlatego od razu po tragedii to do nich trafił pan Wiesław. - Na razie u nas posiedzi, trochę ochłonie, powoli znajdzie jakiś dach nad głową- mówi pan Andrzej.

Państwo Mizerek doskonale rozumieją pana Wiesława, sami stracili kilka lat temu syna, w tragicznych okolicznościach. Miał 23 lata.

- Człowiek wiele potrafi znieść. Musi minąć trochę czasu. Boleć będzie zawsze, ale będzie można żyć. Wiesiek też da sobie radę. Widzę, że z dnia na dzień jest lepiej. Specjalnie proszę go, żeby mi trochę pomógł na podwórku, bo takie siedzenie i myślenie jest najgorsze. Potrzebne jest zajęcie - mówi pan Andrzej. - Mam też nadzieję, że jak na pogrzeb przyjedzie rodzina to mu trochę pomogą. Każda pomoc jest tu potrzebna.

Nie damy im zginąć!

U sołtysa znalazł schronienie 35-letni syn pani Genowefy, Janusz Bartosiewicz.

- Nie było mnie w domu jak wybuchł pożar, więc nie widziałem tego. To straszna tragedia. Od razu zaproponowałem, żeby Janusz znalazł czasowe schronienie u mnie, nic mu tu nie brakuje. W pożarze stracili wszystko, nie mają rzeczy osobistych, ani nawet dokumentów - kręci głową sołtys Stanisław Lisiewicz. To on idzie ze mną na pogorzelisko. - Nic nie zostało, wszystko się spaliło - mówi. - Nie damy im zginąć. Są lubiani we wsi, mają dużo znajomych, więc na pewno wszystko się z czasem ułoży.
Powodem pożaru było zaproszenie ognia, ale nie celowe.

Mężczyźni otrzymali pomoc GOPS. Dostali żywność i rzeczy osobiste. Teraz najważniejsze to dach nad głową. Okazuje się, że dom, w którym mieszkali nie był ich własnością, dlatego też niemożliwa jest jego odbudowa. GOPS zaproponował panu Wiesławowi zatrzymanie się w ośrodku w Turowie. Jest chory i niezdolny do pracy, więc, zdaniem GOPS, takie rozwiązanie byłoby najlepsze. Pan Janusz być może uzyska pomoc od innych mieszkańców. Trwają rozmowy nad rozwiązaniem tej kwestii. Pogrzeb pani Genowefy odbył się 19 stycznia. Została pochowana na cmentarzu w Krasnosielcu.

Jeżeli ktoś chciałby pomóc pogorzelcom prosimy o kontakt z GOPS w Krasnosielcu, tel. 29 71-75-072 lub z autorką artykułu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki