Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarnowiec. Amelka Zwierzyńska zmarła przed rokiem. Dziś o życie walczy jej brat

Beata Modzelewska
Beata Modzelewska
Państwo Zwierzyńscy
Państwo Zwierzyńscy Beata Modzelewska
Dla tej rodziny los jest wyjątkowo okrutny. Dwa lata temu ich życiem zawładnęło cierpienie. I do dziś nie daje im wytchnienia...

Państwo Zwierzyńscy mieszkają w gminie Rzekuń. W skromnych warunkach, ale nie narzekają. To w sumie drobiazg wobec problemów, z którymi się borykają. Edyta i Wojciech koncentrują się na walce o zdrowie swoich dzieci. Walka to trudna, bo i przeciwnik wymagający. Po raz drugi przyszło im się mierzyć z nowotworem. Najpierw zachorowała Amelka, teraz Błażej. Dziewczynka zmarła.

Amelka

O Amelce pisaliśmy w styczniu 2014 roku, miała wtedy niespełna roczek. 6 listopada 2013 roku jej rodzice usłyszeli, że dziewczynka jest ciężko chora. Stwierdzono u niej nowotwór: Neuroblastomę czwartego stopnia, z przerzutami do wątroby i płuc (nerwiak płodowy współczulny). Leczona była w Białymstoku, także w Warszawie i we Wrocławiu.
Kiedy Amelka walczyła z rakiem, jej mama, Edyta, urodziła Kingę.

- Amelka ją bardzo kochała - wspomina tata. - Przytulała, całowała, co rusz podchodziła do wózka. I doskonale widać to na rodzinnych zdjęciach z tego okresu. - Raz, gdy wybieraliśmy się na kontrolę do Białegostoku, nie mieliśmy z kim zostawić Kingi. Tam, w szpitalu, Amelka nie dała jej nikomu dotknąć - wspomina z rozrzewnieniem. - A teraz Kinga jeździ z nami na cmentarz, powtarza, że chce jechać do Amelki. Stawia tam znicze (Amelka pochowana jest na cmentarzu w Rzekuniu - red.). Kiedyś Amelka się nią opiekowała, teraz Kinga chce jej świeczki stawiać. Czy ją pamięta? Nie wiem... Pewnie nie, ale coś z tej miłości siostrzanej zostało.

Amelka odeszła w domu, 12 grudnia 2014 roku. W ostatnich tygodniach życia słabła, więcej leżała, spała, zmieniła się też na twarzy (rysy jej się wyostrzyły, policzki zapadły). W dniu śmierci zachowywała się inaczej niż zwykle.
- Pierwszy raz wyrwała sobie sondę. Założyłem jej drugą, pojechałem do miasta, a tu telefon, że znów wyrwała - targany bólem opowiada Wojciech.

Ok. godz. 19.00 podał córce morfinę. Nakarmił ją. Taki był codzienny rytuał.
- Nosiłem ją po domu, jak zwykle po jedzeniu, kiedy zwymiotowała i straciła przytomność. Podłączyłem tlen. Parzyła na mnie i wydała ostatnie tchnienie. Dopóki nie miała zaklejonych oczu, miałem wrażenie że za mną wodzi wzrokiem. - Wojciech przywołuje jedną z najtrudniejszych chwil w życiu.

- Pożegnała się z nami - dopowiada babcia Amelki.

Dziewczynka niespecjalnie pozwalała się całować, w dniu śmierci dała matce buziaka.
- Ona wciąż gdzieś tu jest, obok nas - mówi Wojciech. Opowiada o dziwnych wydarzeniach, których doświadczali po śmierci córeczki.

- Jeszcze do pół roku po pogrzebie włączały się czasem zabawki, z których powyjmowałem baterie. Pozbieraliśmy je, stały w kartonie, w pokoju dziadków. Zdarzało się, że zabawki były porozrzucane po pokoju. A nikt z nas ich nie dotykał. Łóżeczko Amelki - mamy je do dziś - jest przykryte kocem. Wiele razy koc był odsunięty, jakby ktoś w nim leżał - mówi Wojciech.

Kinga

Kinga ma dzisiaj rok i 9 miesięcy. Przyszła na świat w trudnym dla rodziny czasie. Jej narodziny nie były bezproblemowe. Urodziła się w 27. tygodniu ciąży.

- Z Edytą coś było nie tak. Brzuch ją strasznie bolał. Zadzwoniliśmy do ginekologa. Oznajmił, że tak bywa w ciąży i umówił na wizytę. Nie doczekała jej, wylądowała w szpitalu - wspomina Wojciech.

Okazało się, że było to zapalenie otrzewnej w przebiegu rozlanego wyrostka robaczkowego. 5 marca Edyta miała operację, dzień później urodziła. Dziewczynka ważyła 900 gramów. Miała problem z serduszkiem i ze wzrokiem - wcześniak.

- Lekarze uprzedzali, że obie mogą nie przeżyć porodu - o dodatkowym stresie mówi Wojciech.
Na szczęście czarny scenariusz się nie spełnił. Malutka Kinga zawieziona została do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, spędziła tam z mamą trzy miesiące. Została przebadana także na wypadek neuroblastomy. Nic jej nie dolega.

Błażejek

To była niespodzianka. Edyta myślała, że ma jakieś zawirowania na skutek wydarzeń z ostatnich miesięcy. Tymczasem okazało się, że jest w ciąży. Na prenatalnym usg wyszło, że dziecko ma jakieś zmiany w nadnerczu. Usg jamy brzusznej zostało powtórzone po porodzie. Potwierdziło zmiany ogniskowe w nadnerczach. Błażejek urodził się 1 października 2015 roku. Ważył 3450 g. W piątej dobie życia dziecko zostało skierowane do kliniki onkologii Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam lekarze potwierdzili, że chłopczyk ma neuroblastomę.

Pełna diagnoza brzmi: neuroblastoma - guzy obydwu nadnerczy z przerzutami do węzłów chłonnych, jamy brzusznej, wątroby, kości.

- Tam też usłyszałem, że neuroblastoma nie jest chorobą genetyczną. Jak to się stało, że drugi raz pojawiła się w jednej rodzinie? - zastanawia się Wojciech.

W 15. dobie życia zaczęła się chemioterapia Błażeja. U państwa Zwierzyńskich byłam w sobotę, 12 grudnia. W rocznicę śmierci Amelki. Wczesnym rankiem rodzina była na cmentarzu. Zmarła córeczka zajmuje specjalne miejsce w ich sercach i w domu: na ścianie dużego pokoju jest swoisty kącik pamięci, stworzony przez Wojciecha. Tam umieszczone zostało zdjęcie Amelki, zrobione kilka tygodni przed śmiercią, a wokół niego serduszka i lampki.

Błażejek w poniedziałek, 14 grudnia, pojechał do CZD. Na chemioterapię. Czwartą już w trzymiesięcznym życiu. Od urodzenia w rodzinnym domu spędził jedynie dwa tygodnie.

Edyta i Wojciech

Wiele siły muszą znaleźć w sobie ludzie, których dotyka takie nieszczęście. Codzienność Edyty i Wojciecha to nieustający strach o życie Błażejka, wcześniej Amelki. Wsparciem służy im rodzina, radość w serca wlewa malutka Kinga. Dodatkowo borykają się z problemami finansowymi. Edyta nie pracuje, Wojciech musiał z pracy zrezygnować (ze względu na częste nieobecności spowodowane wyjazdami do szpitala).

W efekcie rodzina utrzymuje się z zasiłków. Pomóżmy im przetrwać trudny czas. Wspierajmy: modlitwą, ciepłym słowem, pieniędzmi. Niech snu z powiek nie spędza im to, że nie mają na paliwo, żeby pojechać z dzieckiem do szpitala, że nie mają za co kupić mleka w aptece (jest dofinansowane przez NFZ, ale i tak kosztuje 300 zł miesięcznie). Wiele razy prosiliśmy już Państwa o pomoc. Nigdy nie zawiedliście.

Liczymy, że teraz będzie podobnie. Zresztą mamy już pierwszych ofiarodawców. Po tym jak zasygnalizowaliśmy temat na facebookowym profilu, odezwała się do nas Ewa Tymińska, właścicielka salonu kosmetycznego w Ostrołęce. Poruszona sytuacją rodziny, skrzyknęła swoich znajomych i klientki. Telefonowała co rusz, dopytując, jakie są najpilniejsze potrzeby państwa Zwierzyńskich i po kolei spełniając te przez nich wymieniane. Już w piątek, 18 grudnia, na przewiezienie czekało wiele opakowań pieluszek dla dzieci, zabawki, kaszki, artykuły higieniczne i pielęgnacyjne. Nasza redakcja także przygotowała dla państwa Zwierzyńskich paczki. Podajemy numer konta Edyty i Wojciecha Zwierzyńskich w Alior Banku: 93 2490000 50000 4000 9339 4429.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki