Chmielewo. Półtora roku temu stracił nogę, oczekuje pomocy. Czy słusznie?

Czytaj dalej
Mieczysław Bubrzycki

Chmielewo. Półtora roku temu stracił nogę, oczekuje pomocy. Czy słusznie?

Mieczysław Bubrzycki

Witold Ziemak z Chmielewa miał spore kłopoty z nogami, ale jakoś sobie radził. W grudniu 2015 roku przyszło to, czego się nie spodziewał.

- Z powodu zaawansowanej miażdżycy w szpitalu w Ostrowi obcięli mi lewą nogę - mówi 57-letni Witold Ziemak z Chmielewa.

Nogę obcięli wysoko, pozostała tylko część uda. Ze szpitala do pustego domu wrócił na wózku inwalidzkim. Życie mu się wtedy zawaliło.

- Nawet śpię na tym wózku - mówi.

Wszędzie daleko

Gdy miał obie nogi, radził sobie znacznie lepiej. Mógł się poruszać bez problemu, chodzić, jeździć na rowerze. Mógł też pracować, żeby mieć z czego żyć. Teraz skazany jest na innych.

- Witka poznałem, kiedy jeszcze miał obie nogi i pomagał memu bratu w gospodarstwie - mówi Jan Pskiet z Dąbrowy, który poprosił nas o zajęcie się sprawą Witolda Ziemaka. - Już taki jestem, że lubię pomagać ludziom. Kiedy dowiedziałem się o jego nieszczęściu, przyjeżdżam tu na swoim motorku nawet kilka razy w tygodniu. Muszę mu jakoś pomóc, bo on cały czas jest sam w tym domu.

Posesja Witolda Ziemaka leży około 800 metrów od szosy. Mieszka w krzakach, jak sam mówi. Kilkaset metrów dalej ma sąsiada, ale nie utrzymują ze sobą kontaktów. Od nieogrodzonej posesji Witolda Ziemaka prowadzi do szosy wąska, o tej porze zarośnięta, ścieżka.

- Kiedy przyjadę, to pomagam mu przepchać się z wózkiem przez tę ścieżynę, dalej ma już łatwiej po asfalcie - mówi Jan Pskiet.

Ale to wciąż jest jeszcze 3 kilometry do Zaręb Kościelnych, gdzie są sklepy oraz 6 km w drugą stronę, do Jasienicy, gdzie Witold Ziemak zapisał się kiedyś do lekarza rodzinnego.

- Jeżdżę tym wózkiem, odpycham się rękami, choć to nie takie łatwe - opowiada. - Najgorzej jest w drodze powrotnej z Zarąb, bo spory kawałek trzeba pchać się pod górkę. Wtedy jest ciężko.

Najciężej, gdy jest sam

Najtrudniej jest jednak, kiedy jest sam w domu.

- Trudno wytrzymać psychicznie - mówi Witold Ziemak. - Nie tylko nie ma do kogo zagadać, ale i niewiele mogę przy sobie zrobić. W domu nie ma wygód, nie ma wody, ostatnim razem kąpałem się przed Wielkanocą, kiedy byłem w szpitalu. Teraz od czasu do czasu umyję ręce i twarz.

Dwa razy w tygodniu przyjeżdża do niego pani z opieki społecznej w Zarębach Kościelnych. Ugotuje mu, trochę posprząta, kupi coś w sklepie, jeśli wcześniej jej powie.

- To dobra kobieta, bo nawet zaproponowała, że weźmie moje brudne ciuchy do domu i upierze, ale nie chciałem, bo w końcu mam jakąś rodzinę - mówi Witold Ziemak.

Ma, ale jakby nie miał. Bo formalnie jest wciąż żonaty, choć żona mieszka u swojej rodziny i do męża nie zagląda. Dwaj synowie (jeden żonaty) mieszkają w gminie Szumowo, skąd pochodzi matka. Witold Ziemak nie ma jednak z nimi kontaktu, co jest efektem wcześniejszych historii rodzinnych. Najbliżej mu do córki, której nawet przekazał gospodarstwo. Córka była u niego w szpitalu, kiedy amputowano mu nogę, ale w domu w Chmielewie - jak mówi - prawie nie bywa.

Na tę trudną sytuację rodzinną złożyło się wiele czynników, z których jednym z ważniejszych jest ten, że pan Witold, kiedy jeszcze był zdrowy, z zasady za kołnierz nie wylewał. A jak pracował na czarno, to składek nikt za niego nie płacił. Także w opłatach składek na KRUS są przerwy i dlatego nie może teraz liczyć na żadną rentę.

Każdy popełnia błędy

- Każdy jakieś błędy w życiu popełnia, ale teraz jest taka sytuacja, że to on jest w potrzebie - mówi Jan Pskiet. - Z rodziną jest, jak jest, czyli nikt się nim nie interesuje, więc musi liczyć na pomoc obcych ludzi.

No i gminnej pomocy społecznej. W uzasadnieniu decyzji z 15 stycznia 2016 roku, przyznającej mu na okres do 30 września 2017 roku zasiłek stały w wysokości 604 zł miesięcznie, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy społecznej tak opisała sytuację życiową Witolda Ziemaka:

„Jest Pan osobą niepełnosprawną w stopniu umiarkowanym (już wtedy pan Witold nie miał nogi - przyp. MB), prowadzi Pan jednoosobowe gospodarstwo domowe. Od kilkunastu lat nie utrzymuje Pan kontaktu z żoną, z którą jest Pan w separacji prawnej oraz z dziećmi. W chwili obecnej w Sądzie Rejonowym w Ostrowi Mazowieckiej toczy się postępowanie mające na celu zasądzenie na Pana rzecz alimentów od żony i dzieci - sprawa w toku. Nie nabył Pan prawa do emerytury czy renty inwalidzkiej. Z powodu niepełnospraw-ności nie mógł Pan pracować na gospodarstwie rolnym, w związku z tym aktem notarialnym przekazał je Pan w dniu 28 grudnia 2015 roku córce w zamian za zapewnienie nieodpłatnego i dożywotniego wspólnego korzystania z budynku mieszkalnego wraz ze światłem, wodą i opałem”.

Jakie ma oczekiwania?

Od tej decyzji minęło półtora roku, ale sytuacja pana Witolda, jeśli chodzi o rodzinę, nic się nie zmieniła.

- Niedługo po tej amputacji Witek dostał zasiłek stały w wysokości 604 zł miesięcznie, z którego musi się utrzymać, a poza tym dwa razy w tygodniu przyjeżdża ta pani z opieki i na tym się kończy - mówi Jan Pskiet. - Kiedyś przywieźli mu 200 kilo węgla, ale ja myślę, że koszt transportu był wyższy niż ten opał był wart. Jemu należy się też zasiłek opiekuńczy w wysokości 153 zł, ale musi mieć nowe orzeczenie lekarskie o stopniu niepełnosprawności. Czy nie powinna go skierować na tę komisję opieka społeczna? Ostatnio zlitowała się nad nim jego lekarka i to ona wypełniła papiery i wysłała je.

- Ja w ogóle do gminnej opieki społecznej nie zajeżdżam, bo to nie ma sensu - mówi Witold Ziemak. - Kiedyś poprosiłem ich, żeby wypełnili mi dokumenty potrzebne do szpitala, ale nie chcieli.

Witold Ziemak nie zajeżdża do ośrodka pomocy społecznej, ale chciałby, aby bardziej się nim interesowano.

- Potrzebuję opiekunki częściej niż tylko dwa razy w tygodniu - mówi. - Mam też lodówkę zepsutą już od półtora roku, a nie mam za co kupić nowej.

Sam sobie winien?

Oczekiwania Witolda Ziemaka przekazaliśmy gminie. Oto obszerne fragmenty odpowiedzi wójta Józefa Rostkowskiego:

„Ośrodkowi Pomocy Społecznej bardzo dobrze znana jest sytuacja materialno-bytowa i rodzinna pana Witolda Ziemaka. Klient jest objęty stałą pomocą finansową z Ośrodka, usługami opiekuńczymi oraz dodatkową pomocą finansową i rzeczową na zakup żywności, opału, leków i środków opatrunkowych, pomocą w zapewnieniu transportu na wizyty lekarskie do szpitala w Ostrowi oraz stały kontakt z jego rodziną w celu ustalenia pomocy z ich strony. Ośrodek zaproponował też pomoc w postaci umieszczenia w domu pomocy społecznej, na którą klient nie wyraził zgody.

(…) Opiekunka i pracownicy Ośrodka potwierdzają, że córka zapewnia ojcu wszechstronną pomoc w postaci zakupu żywności, leków, odzieży, drzewa, opłat za energię elektryczną, transportu do lekarzy, zakup telefonu, lodówki i telewizora, mimo że ojciec jest w stosunku do niej agresywny, wulgarny i roszczeniowy. W przeszłości pan Ziemak nie zapewniał dzieciom żadnej pomocy, nie łożył na ich utrzymanie. (…). Żona pana Witolda Ziemaka wraz z dziećmi została zmuszona opuścić dom rodzinny z powodu ciągłych awantur pod wpływem alkoholu. (….) Mimo że był właścicielem gospodarstwa rolnego, nie płacił składek do KRUS, w związku z tym nie nabył prawa do świadczenia rentowego. (…) Z powodu trudnego charakteru sąsiedzi nie chcą świadczyć mu pomocy sąsiedzkiej. Mimo trudności w poruszaniu, pan Ziemak często przebywa poza domem, o czym świadczą jego codzienne niemalże wizyty w Zarębach Kościelnych (…). Opiekunka ma trudności w zastaniu w miejscu zamieszkania podopiecznego i świadczenia mu usług opiekuńczych, co jest dla niej problemem, ponieważ do miejsca zamieszkania p. Ziemaka ma około 5 km”

Mieszkańcy są oburzeni, a pakiet adekwatny

Wójt dalej pisze:

„Mieszkańcy gminy Zaręby Kościelne są oburzeni, że Ośrodek Pomocy Społecznej tak dużo pomaga osobie, która z własnej winy znalazła się w trudnej sytuacji bytowej i skrzywdziła żonę i dzieci swoim postępowaniem. (…) W mojej ocenie pakiet świadczeń, jakie otrzymuje pan Witold Ziemak z pomocy społecznej, jest adekwatny do uzasadnionych potrzeb klienta oraz możliwości finansowych ośrodka. Organ nie może zabezpieczyć wszystkich potrzeb osób ubiegających się o pomoc i udzielać świadczeń w oczekiwanej przez te osoby wysokości i częstotliwości. Z uwagi na powyższe Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Zarębach Kościelnych nie rozważa udzielenia większej pomocy panu Witoldowi Ziemakowi”.

Mieczysław Bubrzycki

Pracuję w Tygodniku od 38 lat. Wciąż zajmuję się sprawami lokalnymi, ostatnio - od kilkunastu lat - jestem redaktorem Tygodnika w Ostrowi, ukazującego się w powiecie ostrowskim. Wcześniej w redakcji zajmowałem różne funkcje, byłem m.in. sekretarzem redakcji, kierownikiem działu, teraz jestem redaktorem. Zawsze jednak byłem praktykującym dziennikarzem. I niech tak już pozostanie do mojej niedalekiej emerytury.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.