Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chłopak mówi, że ostrołęccy policjanci przesłuchiwali go... paralizatorem

Redakcja
Katarzyna Bratnicka przyszła z 18-letnim synem do naszej redakcji w minioną środę. Jak twierdzili prosto z komendy policji w Ostrołęce. Tam Maciej Bratnicki miał być pobity przez policjantów.

Funkcjonariusz potraktował go paralizatorem. Chłopak przekonuje, że "potraktowanie prądem" miało go skłonić do przyznania się do włamania, z którym nie ma nic wspólnego!

Wszystko zaczęło się kilka dni wcześniej.

- W sobotę, 29 września, było włamanie do naszych sąsiadów w Drwęczy - mówi mieszkanka tej wsi Katarzyna Bratnicka. - W poniedziałek rano przyjechali do nas policjanci z Rzekunia. Nie tylko do nas zresztą, rozpytywali wszystkich sąsiadów czy wiedzą coś o tym włamaniu, albo widzieli coś podejrzanego. Ja z nimi rozmawiałam, syn był wtedy w szkole.

Pani Bratnicka - jak twierdzi - na temat włamania nie miała nic do powiedzenia. Niczego podejrzanego nie zauważyła.
Jakież było jej zdziwienie, kiedy dwa dni później, w środę do drzwi ich domu zapukali policjanci z Ostrołęki.

- Było dwadzieścia po szóstej, przyjechali we dwóch, po cywilnemu - opowiada pani Katarzyna. - Pokazali policyjne plakietki i nakaz przeszukania. Niczego nie znaleźli, zabrali za to na komendę syna.

Tam osiemnastolatka policjanci mieli potraktować bardzo brutalnie.

- Zaprowadzili mnie najpierw do pokoju. I od razu mówili, żebym się przyznał do tego włamania - opowiada Maciej Bratnicki. - A ja im cały czas mówię, że nic nie wiem i nic z tym nie mam wspólnego. W pewnym momencie jeden z tych policjantów, którzy przywieźli mnie na komendę wyszedł gdzieś i po chwili wrócił z dwoma innymi.

I wtedy - jak utrzymuje chłopak - zaczęło się najgorsze.

- Jeden z tych policjantów podszedł od razu do mnie i zaczął wyzywać. Miał w ręku pęk kluczy na smyczy i tą smyczą zaczął mnie bić po twarzy, próbowałem się zasłaniać. A on cały czas mnie bił i wyzywał. Potem ten drugi powiedział, żeby dać mu latarkę.

Latarkę? To nie pomyłka. Chłopak utrzymuje, że policjanci użyli wobec niego paralizatora. Latarka z paralizatorem to dość popularne urządzenie do samoobrony, choć nie wykorzystywane w służbie przez ostrołęcką policję.

- Porazili mnie tak trzy razy - opowiada Maciej Bratnicki. - Najpierw w okolicy uda, potem dwa razy w plecy.
Chłopak pokazuje nam ślady na plecach po - jak twierdzi - użyciu paralizatora. W okolicach obu łopatek widać wyraźne zaczerwienienia i koncentrycznie ułożone ślady przypominające drobne ukłucia czy oparzenia. Taki właśnie układ elektrod mają latarki z paralizatorem.

O odniesienie się do zarzutów naszych czytelników poprosiliśmy Sylwestra Marczaka, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce.

- Potwierdzam, że funkcjonariusze naszej komendy wykonywali czynności w sprawie włamania do jednego z domów w Drwęczy, między innymi z mężczyzną, który zgłosił się do redakcji Tygodnika Ostrołęckiego - powiedział nam Sylwester Marczak. - W związku z etapem na jakim znajduje się to postępowanie to wszystko co mogę powiedzieć. Dodam, że obecnie trudno jest nam polemizować z doniesieniami medialnymi z uwagi na fakt, że do nas nie wpłynęła żadna skarga. Jednakże biorąc pod uwagę powagę stawianych oskarżeń, komendant polecił niezwłocznie wyjaśnić tę sprawę. Na koniec podkreślam, że na wyposażeniu naszej jednostki od 21 sierpnia 2012 roku nie znajduje się żaden paralizator.

Cały tekst tylko w papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki