Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chleb piecze się sercem

Aldona Rusinek
Ewa Napiórkowska z córką Pauliną
Ewa Napiórkowska z córką Pauliną A. Rusinek
Ewa Napiórkowska-Pawlak od kilku lat prowadzi jedną z najstarszych w Ostrowi piekarnię, by podtrzymać rodzinną tradycję. Ma 32 lata, z wykształcenia jest magistrem chemii.

Na piekarni Napiórkowskich przy ul. Taczanowskiego złotymi cyframi wybita jest data założenia firmy: rok 1945. Jej pierwszym właścicielem był Mieczysław Napiórkowski, dziadek Ewy.
- Dziadek tuż przed wojną pracował w piekarni pana Lewandowskiego, po której dzisiaj przy trasie białostockiej, na skraju miasta, już nie ma śladu. Potem pan Lewandowski miał piekarnię przy ul. Teatralnej, obecnej 11 Listopada. Dziadek tuż po wojnie najpierw ją wydzierżawił, a potem odkupił, bo Lewandowski pobudował nową piekarnię przy ul. Lubiejewskiej. Dziadek był bardzo operatywnym człowiekiem. Nie miał żadnego majątku, pochodził z niezbyt zamożnej rodziny, ale był bardzo przedsiębiorczy i pracowity - wspomina wnuczka.
Po latach Mieczysław Napiórkowski zaczął się starać o zezwolenie na budowę większej piekarni przy ul. Taczanowskiego. Nie były to czasy sprzyjające prywatnym przedsiębiorcom, więc przez parę lat chodził od urzędu do urzędu, zanim uzyskał zgodę. Miał już wtedy 62 lata. Ale zdążył piekarnię wybudować i jeszcze przez kilka lat ją prowadził. Potem zachorował. W początku lat 90., przed śmiercią przekazał piekarnię na syna Witolda.
- Tata ze swoją siostrą byli z dziadkiem w spółce, po śmierci dziadka tata prowadził piekarnię z babcią. Tata raczej nie miał zamiaru być piekarzem, choć od najmłodszych lat pomagał w piekarni dziadkowi. Po liceum jednak poszedł na studia, ale chyba bawił się zamiast uczyć. Dziadek podobno się zdenerwował, powiedział, że jak nie chce studiować, to będzie pracować. Ojciec ukończył wszelkie kursy zawodowe i prowadził piekarnię do śmierci. Zmarł dwa lata temu i rodzinny interes przejęłam ja - mówi Ewa Napiórkowska.
Wcześniej pracowała, zgodnie z wykształceniem, jako kierownik laboratorium Pharmy. Ale pomagała także ojcu prowadzić księgowość, a kiedy ciężko zachorował, jako wspólnik taty, prowadziła także piekarnię.
- Po śmierci ojca zrezygnowałam z pracy. Widziałam, jak wiele piekarnia znaczyła dla niego. Była też całym życiem mojego dziadka. Żal mi było zrywać tę rodzinną tradycję - mówi młoda właścicielka.
Jej prawą ręką jest dzisiaj Jan Kowalski, główny piekarz, który pracował w piekarni jeszcze za czasów dziadka, przy ul. Teatralnej.

Stare receptury bez polepszaczy

Chleb u Napiórkowskich wypiekany jest według starych, sprawdzonych receptur, bez polepszaczy - jak zapewniają właścicielka i piekarz.
- Jako chemik zdaję sobie sprawę ze szkodliwości sztucznych dodatków w żywności, więc ich nie używamy - twierdzi Ewa Napiórkowska.
W piekarni każdej nocy wypieka się około 800 sztuk pieczywa w różnych gatunkach. Powodzeniem cieszy się tradycyjny, wiejski okrągły chleb. To także ulubione pieczywo właścicielki. Dobrze sprzedają się również chleby: kanapkowy, razowy, graham, chleby smakowe - słonecznikowy, czosnkowy. Teraz będą piekli także chleb litewski, według oryginalnych przepisów litewskich. Znakomite są podobno także kajzerki Napiórkowskich, choć ten rodzaj bułeczek, niegdyś bardzo popularnych, dzisiaj odchodzi w zapomnienie, wypierany przez rogale z makiem, maślane drożdżówki, ciemne grahamki.

Piekarnia żyje nocą

Piekarz Kowalski przy pracy

Piekarz Kowalski przychodzi już po południu, by zaczynić zakwas na wiejski chleb.
- Prawdziwy, tradycyjny zakwas, nie na żadnych żurach. Do dobrego chleba potrzebny jest dobry zakwas i dobra mąka. A także wiedza i serce piekarza - tłumaczy Jan Kowalski nad kadzią z zakwasem.
Zakwas kiedyś robił dziadek, a potem ojciec Ewy Napiórkowskiej. Teraz ten obowiązek przejął główny piekarz. Pracę w piekarni Napiórkowskich rozpoczął jako uczeń w 1973 roku. Był wtedy chłopakiem od wszystkiego, przeszedł kolejne szczeble zawodowego wtajemniczenia. Po kilkuletniej przerwie wrócił do piekarni w 1979 roku i pracuje tutaj do dzisiaj. Pomaga mu czterech młodszych piekarzy. Uwijają się przy piecach od 19.00 do trzeciej, czwartej nad ranem. Świeży chleb skoro świt musi być w sklepach.
Młoda właścicielka wciąż inwestuje w piekarnię - modernizuje pomieszczenia, kupuje nowe maszyny.
- Staram się bardzo, by sprostać coraz silniejszej, coraz bardziej drapieżnej konkurencji. Nie jest to łatwe, gdy chce się trzymać tradycji i zasad etyki. A ja chcę utrzymać nie tylko interes, ale też dobre imię firmy, na które dziadek i ojciec ciężko pracowali - wyznaje Ewa Napiórkowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki