Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciał zabić i zabił

possowski
Za zabójstwo teściowej został skazany na piętnaście lat pozbawienia wolności

Arkadiusz J. po raz ostatni zasiadł na ławie oskarżonych ostrołęckiego Sądu Okręgowego.
Przypomnijmy pokrótce ponure wydarzenia, które zaprowadziły go za kraty. W piątek, 29 października 2010 roku, Agnieszka G. z Zalesia koło Jelonek nie wróciła na noc do domu. Z mężem, córką Izabelą i wnuczką mieszkała w popegeerowskim bloku. Arkadiusz J., mąż Izy, z powodu konfliktu z żoną i teściową od kilku tygodni mieszkał u swojej siostry, też w Zalesiu.

Pił od rana
Ciało matki leżące w trawie niedaleko bloku znalazła na drugi dzień rano córka Iza. Agnieszka G. leżała na plecach. Na szyi miała zaciśniętą pętlę z plastikowego cienkiego sznurka, który był przyczepiony drugim końcem do metalowego ogrodzenia. Sekcja zwłok wykazała potem, że przyczyną śmierci niespełna 50-letniej kobiety było uduszenie.

Arkadiusza J., zięcia Agnieszki G., zatrzymano na drugi dzień.

W trakcie śledztwa zrekonstruowano przebieg tych tragicznych wydarzeń.
29 października z rana Arkadiusz J. poszedł na piechotę do Jelonek, a tam spotkał swojego szwagra - czyli brata żony. Wypili pod sklepem po piwie, potem szwagier kupił pół litra. Część butelki opróżnili na miejscu, resztę zabrali ze sobą.

Arkadiusz J. nie lubił teściowej, ale postanowił odwiedzić żonę. Zaszedł do niej, pili razem wódkę. Kiedy wychodził, przewrócił się na schodach i rozbił głowę. Żona obmyła mu wtedy ranę i zaprowadziła wraz z córką do siostry, gdzie nocował. Położył się, ale po południu wstał i postanowił iść jeszcze raz do żony. Kiedy przechodził obok jej bloku, zobaczył na szosie teściową i jej znajomą. Stały i rozmawiały.

Pętla na szyi
Arkadiusz J. poszedł na górę do żony, wziął od niej kilka papierosów i zszedł na dół. Nie wychodził na podwórko, tylko stanął za drzwiami wejściowymi na klatkę i czekał. Teściowa pojawiła się po kilkunastu minutach.

Kiedy weszła w drzwi, uderzył ją prawą ręką. Teściowa jęknęła i przewróciła się na plecy. Nie ruszała się. Arkadiusz J. postanowił upozorować samobójstwo. Wziął teściową za nogi, przeciągnął kilkadziesiąt metrów dalej, na skraj działki, na której stoją bloki. Porozciągane tam są sznurki z tworzywa sztucznego, na których ludzie wieszają pranie. Zerwał jeden z nich, zrobił pętlę i założył na szyję nieprzytomnej kobiety. Jedną ręką podtrzymywał jej głowę, a drugą przymocował koniec sznurka do metalowego pręta ogrodzenia. Gdy puścił głowę teściowej, sznurek się naprężył.

W tym czasie - jak potem powiedział - Agnieszka G. podniosła rękę i zahaczyła o jego lewy policzek. Został na nim krwawy ślad.

Przyznał się
Proces Arkadiusza J. rozpoczął się 6 października przed Sądem Okręgowym w Ostrołęce. Oskarżony został o zabójstwo teściowej oraz wielokrotne znęcanie się nad żoną. Skutkiem jednego z pobić miało być poronienie.

- Przyznaję się do tego zabójstwa - wyjaśnił oskarżony. - Myślałem, że tylko ją uderzę, bo ona rozwaliła mi życie. Wyszło jednak inaczej. Przeraziłem się tego, co się stało.

Nie przyznał się zupełnie do znęcania się nad żoną, choć z akt sprawy i zeznań Izabeli J. przed sądem wynika, że bił ją jeszcze przed ślubem, ale po ślubie częściej. Jak zeznała Izabela J., kilka lat temu, gdy zaszła w drugą ciążę, uderzył ją kilka razy pięściami w brzuch i kopnął w krocze. Poroniła wtedy, ale lekarzowi w szpitalu powiedziała, że spadła ze schodów.

Arkadiusz J. przyznał się tylko do jednego pobicia żony. Było to kilka miesięcy przed tragicznym zdarzeniem, w lipcu 2010 roku. Kiedy nie wychodziła z domu, co mu obiecała, wszedł do mieszkania przez okno, wpierw wybijając szybę. Dopadł ją na klatce schodowej, złapał za włosy, walnął o ścianę, a potem przewrócił i kopał. Izabela J. miała wtedy kilkanaście szwów na głowie, ale policja umorzyła postępowanie.

Nie szanowały go
Oskarżony ma 32 lata, a jego żona Izabela 23. Żyli z tego, co zarobił Arkadiusz J., który pracował przeważnie u okolicznych gospodarzy. Mają 5-letnią córkę, o której Arkadiusz mówił w czasie śledztwa, że kocha ją nad życie.

Ich małżeństwo trwało pięć lat. Trwało, bo w trakcie rozprawy karnej sąd na wniosek Izabeli orzekł rozwód i Izabela związała się oficjalnie z Romanem G. spod Makowa, z którym spotykała się przed śmiercią mamy, a czemu matka sprzyjała. Sąsiadki zeznały przed sądem, że Arkadiusz J. to dobry chłopak, ale nie szanowała go ani żona, ani teściowa. Ich zdaniem, sytuacja dramatycznie pogorszyła się, kiedy w życiu Izabeli pojawił się nowy mężczyzna.

Wizja na ekranie
22 listopada, podczas ostatniej rozprawy, odtworzono nagranie z wizji lokalnej w dwa dni po tragedii. Oskarżony z uwagą patrzył na ekran telewizora. Z nagrania widać, że dość długo trwało przeciąganie ciała Agnieszki G.

- Zatrzymywałem się ze dwa razy, bo ciężko było - mówił Arkadiusz J. pochylony nad fantomem imitującym ciało teściowej.

Twierdzi, że teściowa ani razu nie dała żadnego znaku życia. Arkadiusz J. musiał mieć już w głowie to, co zrobił potem, bo kiedy dociągnął bezwładne ciało na skraj działki, powrócił pod dom po klapki, które spadły jej z nóg. Potem wykonał podwójną pętlę z zerwanej obok plastikowej żyłki i założył na głowę kobiety. Drugi koniec zawiązał na końcu poziomej metalowej rurki, znajdującej się kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią.

- Ona machnęła prawą ręką, kiedy owijałem żyłkę wokół rurki i zadrapała mi lewy policzek - stwierdził wtedy Arkadiusz J. i w oku policyjnej kamery pokazał dłonią to zadrapanie.

Kiedy jednak skończyło się nagranie, oskarżony oświadczył przed sądem:
- Ona nie machnęła wtedy ręką, tylko była zaplątana w żyłce, a zadrapanie na policzku wzięło się stąd, że potem spałem na dykcie.

Robił to z premedytacją
Po tym oświadczeniu sąd zamknął przewód sądowy i głos zabrał prokurator.
- Nie ma żadnych wątpliwości, że sprawcą śmierci Agnieszki G. jest Arkadiusz J. - powiedział prokurator Jarosław Wierzba. - On sam się do tego przyznaje. Moim zdaniem, nie ma też żadnych wątpliwości, że to było zabójstwo. Z obejrzanego przed chwilą materiału poglądowego wynika, że Arkadiusz J. zrobił to z premedytacją. To wszystko trwało około pół godziny. Oświadczenie oskarżonego, że jego ofiara nie podniosła ręki, nie "trzyma się kupy". Ta kobieta machnęła ręką, bo się broniła. Bez wątpienia był wcześniej konflikt między oskarżonym a ofiarą, ale tego nieludzkiego czynu nie da się usprawiedliwić żadnym konfliktem.

Prokurator wnosił też o uznanie Arkadiusza J. za winnego znęcania się nad żoną, co - jego zdaniem - zostało udowodnione. Za oba te czyny zażądał kary łącznej 25 lat pozbawienia wolności oraz zakazu kontaktowania się z byłą żoną przez 5 lat.

- Wniosek prokuratora jest bardzo surowy - powiedział adwokat Wojciech Domański. - Jeśli nawet sąd uzna Arkadiusza J. za winnego zabójstwa, to ta kara jest zdecydowanie za surowa. On tego nie zaplanował. Gdyby oskarżony chciał z rozmysłem popełnić zarzucany mu czyn, to mógłby zrobić to w taki sposób, aby uniknąć odpowiedzialności karnej.

Adwokat z urzędu wniósł, aby sąd zmienił kwalifikację czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci. Dowodem na to są wyjaśnienia oskarżonego, który powiedział, że był pewien, że teściowa nie żyła, kiedy zakładał jej pętlę. Jeśli chodzi o znęcanie, to obrońca wniósł o uniewinnienie go z części zarzutów.

- Arkadiusz J. nie jest zdemoralizowany ani zły - przekonywał mecenas Domański. - Jest osobą, która nie poradziła sobie z okolicznościami. To kwestia środowiska, w którym żył, a także wykształcenia. To wszystko go przerosło. On nie zasługuje na tak wysoki wyrok.

- Proszę o jak najniższy wyrok - to ostatnie słowa oskarżonego. - A za to wszystko, co zrobiłem, przepraszam.

Nie ma usprawiedliwienia
Sąd uznał Arkadiusza J. za winnego zabójstwa Agnieszki G. i wymierzył mu karę 15 lat pozbawienia wolności. Jeśli chodzi o znęcanie, to sąd uznał za udowodnione jedynie jedno pobicie Izabeli J., w lipcu 2010 roku i skazał za to Arkadiusza J. na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Sąd wymierzył mu karę łączną 15 lat pozbawienia wolności.

- Oskarżony chciał zabić i zabił - stwierdził w uzasadnieniu sędzia Wiesław Oryl. - Jeśli ktoś zakłada sznur na szyję, to nie musi być lekarzem, żeby wiedzieć, że prowadzi to do niechybnej śmierci. Nawet przyjmując, że Agnieszka G. wtrącała się do małżeństwa oskarżonego i jej córki, nie ma usprawiedliwienia czyn popełniony przez niego.

Sąd uznał, że oskarżony wiedział, że Agnieszka G. żyje, kiedy zakładał jej pętlę na szyję. Odzyskała na chwilę świadomość i broniła się, drapiąc go po twarzy.

Sąd nie orzekł maksymalnej kary pozbawienia wolności, ponieważ oskarżony nie był karany, przyznał się do popełnienia czynu i nie utrudniał postępowania. Wyrok nie jest prawomocny. Na pewno zaskarży go obrońca Arkadiusza J.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki