Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burzliwa sesja. Niektórym radnym puściły nerwy

M.Uścińska
Najwięcej czasu poświęcono głównie sytuacji ZGKiM i skardze, która wpłynęła na burmistrza miasta
Burzliwa sesja. Niektórym radnym puściły nerwy
M.Uścińska

(fot. M.Uścińska)

Zgodnie ze sprawozdaniem przygotowanym przez ZGKiM, wynik finansowy spółki za trzy kwartały tego roku wynosi ok. minus 1,4 mln zł. Największe koszty dotyczą Stacji Segregacji i Składowania Odpadów w Lubiejewie.

- Pozostałe działalności zakładu nie będą w przyszłym roku przynosiły wyników ujemnych - zapewniał prezes Kazimierz Zacharski. - Będzie natomiast problem ze stacją segregacji.

Budowa pierwszego etapu tej inwestycji kosztowała ok. 12,5 mln złotych, z czego środki zewnętrzne stanowiły 5 mln. Drugi etap miałby kosztować ponad 5 mln złotych. Komisja Gospodarki Komunalnej i Infrastruktury Technicznej oraz Ochrony Środowiska, po rozmowie z prezesem zakładu stoi na stanowisku, że realizacja drugiego etapu jeszcze bardziej pogrąży zakład. Pojawiło się uzasadnione pytanie radnych, czy dalej inwestować w SSiSO?

Radni Jacek Wilczyński i Lech Godlewski stwierdzili, że od roku mówi się o złym stanie zakładu, ale nic się w tej sprawie nie robi.

- Jako mieszkaniec, chce usłyszeć od pana burmistrza, co robimy ze spółką? - mówił Krzysztof Laska - Redukujemy, likwidujemy, robimy podwyżki, czy co? Czekamy na konkretną decyzję - albo rozwijamy, albo zamykamy.

- Od podejmowania decyzji w tej sprawie jest zarząd spółki - stwierdził Władysław Krzyżanowski. - Dlatego zmobilizuje go jeszcze bardziej, aby podjąć decyzję, co do stacji segregacji..

Ustalono także wysokość stawek na dostarczanie wody i odbiór ścieków. Cena za dostarczenie 1 m3 wody wzrośnie o 4 grosze, a odbiór ścieków o 45 gr. na 1 m3. Według obliczeń prezesa Zacharskiego to ok. 1,59 zł więcej w skali miesiąca na jednego mieszkańca.

Burzliwym punktem obrad była sprawa Dariusza Gwardiaka. Mieszkaniec Ostrowi chciał otworzyć punkt gastronomiczny przy ostrowskiej kręgielni. Pisał w tej sprawie pisma do ratusza, ale tam odesłano go do MOSiR-u. Gwardiak nie otrzymał żadnej odpowiedzi, więc przyszedł w tej sprawie na czerwcową sesję rady miasta (czyt. TO nr 40). Burmistrz powiedział wtedy, że sprawy nie da się załatwić, bo nie jest uregulowany status gruntu pod MOSiR-em. Wtedy mieszkaniec złożył skargę na burmistrza, który jego zdaniem "bezzasadnie uniemożliwił mu wynajem części gastronomicznej".

- Byłam gotowa poprzeć pana Gwardiaka, ale zostałam trochę wprowadzona w błąd - zabrała głos Maria Bębenek. - W pismach, które widziałam, nie znalazłam żadnego nieprawidłowego postępowania ani złej woli burmistrza. Kiedy pan Gwardiak złożył 31 stycznia swoją ofertę, lokal już był zadysponowany do wynajęcia, bo 26 stycznia wiceburmistrz uzgodnił warunki najmu z innym oferentem.

Radny Krzysztof Listwon stwierdził, że całej sprawy nie byłoby, gdyby Dariusz Gwardiak otrzymał odpowiedź na swoje pismo z informacją, ze lokal jest już wynajęty.

- Chodziło o to, że pan burmistrz nie wiedział o piśmie, które wpłynęło do urzędu miasta 31 stycznia i to jest jego winą - dodał radny. - Skoro petent nie uzyskał odpowiedzi na swoje pismo, to coś tu źle działa.

Do dyskusji przyłączyli się też radni Godlewski i Wilczyński tłumacząc, że petent składał pisma nie raz, ale kilka razy i był cały czas odsyłany z jednej instytucji do drugiej.

Władysław Krzyżanowski tłumaczył, że pierwsze pismo, ktoś w ratuszu odebrał i odnotował, że wpłynęło, ale nie podpisał się pod nim nazwiskiem i burmistrz nawet go nie widział. Drugie wpłynęło na początku sierpnia, ale 16 sierpnia, jak mówił Władysław Krzyżanowski, wbrew jego zaleceniom, dokumenty zostały odesłane do MOSiR-u.

- Dwudziestego pierwszego września przyszło pismo z kategorycznymi żądaniami, żeby do 30 września dać odpowiedź w sprawie pana Gwardiaka - mówił dalej burmistrz. - Napisałem do człowieka, który miał wszelkie upoważnienia ode mnie: proszę o skompletowanie wszystkich materiałów, żebym mógł odpowiedzieć na pismo, potraktujmy sprawę jako pilną. A za kilkanaście dni robi się "festiwal" w tej sali.

- Mówi pan na nieobecnego, a to bardzo źle - skomentował Jacek Wilczyński.

Warto poinformować, że osobą, która ma wszelkie kompetencje od burmistrza, jest wiceburmistrz. Natomiast wiceburmistrz Ostrowi, Zbigniew Gałązka, jest od kilku tygodni na zwolnieniu lekarskim - dlatego był nieobecny na wtorkowej sesji.

Do sprzeczki włączył się radny Godlewski. Próba zakończenia kłótni przez przewodniczącą i uspokojenie radnych nie pomogła.

- Pani przewodnicząca, pani nie będzie mi zabierała głosu, bo patrzę że komu pani chce to go daje! - krzyczał radny Wilczyński.

W głosowaniu, rada miasta stosunkiem głosów 9 do 10, nie przegłosowała uchwały uznającej skargę za nieuzasadnioną. Po głosowaniu, aby zakończyć temat, Hanna Sasinowska nie chciała udzielić już nikomu głosu. Jednak chęć wypowiedzenia się radnego Godlewskiego była tak silna, że grzmiał przez salę nawet mimo wyłączenia mu mikrofonu.

Nieudzielenie głosu przez przewodniczącą spowodowało, że radni Jacek Wilczyński, Mateusz Lendzioszek, Lech Godlewski, Andrzej Tułowiecki i Eugeniusz Gałązka (wszyscy są członkami klubu Wspólne Dobro), wyszli z sali pomstując na demokrację.

Dalsza część sesji przebiegła spokojnie. Na koniec sesji burmistrz odpowiedział na interpelacje i wnioski radnych. Sesja zakończyła się o 20.30.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki