MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bursztynowa Komnata w Krasnem?

Anna Suchcicka
Tadeusz Dworecki (z lewej) i Dariusz Załuski. W głębi ruiny wysadzonej w 1945 roku willi Kocha
Tadeusz Dworecki (z lewej) i Dariusz Załuski. W głębi ruiny wysadzonej w 1945 roku willi Kocha A. Suchcicka
Tajemnica Bursztynowej Komnaty stanowi jedną z najbardziej fascynujących zagadek, która wciąż czeka na rozwiązanie. Istnienie komnaty w Krasnem jest tylko jedną z hipotez, ale dopóki lochy pod krasińską rezydencją Kocha nie zostaną spenetrowane, nikt nie może powiedzieć, że jej tam nie ma.

Bursztynowa Komnata to nie tylko legenda. W odróżnieniu od legendarnego Eldorado komnata istniała na pewno, są jej zdjęcia, być może żyją jeszcze ludzie, którzy ją widzieli, a od kilku miesięcy jest też... jej kopia. Natomiast oryginał po raz ostatni widziano w zamku w Koenigsbergu, czyli Królewcu, czyli Kaliningradzie. Dalsze jej losy okrywa mrok. Mogła zostać zniszczona w czasie nalotu aliantów na Koenigsberg lub gdzieś w transporcie, mogła wpaść w ręce Rosjan, którzy fakt ten zachowali w tajemnicy, mogła zostać wywieziona i ukryta na terenie dzisiejszej Rosji, Litwy, Polski, Niemiec, Czech, Argentyny, a nawet na Antarktydzie albo wpaść w ręce Amerykanów na terenie ich strefy okupacyjnej i trafić do jakiejś prywatnej kolekcji. Równie dobrze może do dziś leżeć w jakichś zagruzowanych piwnicach. Wiadomo jedynie, że o losach komnaty decydował gauleiter Prus Wschodnich Erich Koch, który zmarł w polskim więzieniu w 1986 roku nie wyjawiwszy tajemnicy - do końca twierdził, że nic o losach Bursztynowej Komnaty nie wie...

Na tropie komnaty

Jednym z domniemanych miejsc ukrycia komnaty jest zamek w Pasłęku. Miejsce to wskazali radiesteci. Według nich Bursztynowa Komnata została zamurowana w okolicach wieży zamkowej na głębokości 10 m, a ukrył ją mający w pobliskim Topolnie swój majątek Erich Koch. Koch znał dobrze stary zamek, wiedział o nieużywanych od XIX w. podziemiach z wyjątkowym mikroklimatem. Mógł zadecydować o ukryciu wybitnego dzieła właśnie tam. Domniemania rozdmuchują starzy pasłęczanie, którzy wciąż opowiadają, jak to jesienią i zimą 1944 do zamku wjeżdżały wojskowe ciężarówki, załadowane drewnianymi skrzyniami i pilnie strzeżone. Poszukiwania komnaty w Pasłęku spełzły na niczym. Zabrakło pieniędzy, obawiano się też ośmieszenia. Ale Pasłęk to nie jedyne miejsce wskazywane przez historyków. W świątecznym wydaniu tygodnik "Wprost" doniósł, że Bursztynowa Komnata może spoczywać pod ruinami hitlerowskiej rezydencji w Krasnem albo w wojennym majątku Kocha w Nacpolu, leżącym kilkanaście kilometrów na południowy wschód od Płońska. "Do tej pory na mapie poszukiwań nie pojawiły się dwa miejsca dobrze znane Kochowi - jego latyfundium w Krasnem i Nacpolu. Zwłaszcza to pierwsze miejsce nadawało się na kryjówkę - leżało w okolicy prawie nie zamieszkanej, bo mieszkańców Krasnego i okolicznych wiosek wysiedlono" - czytamy w tekście Cezarego Gmyza, dziennikarza "Wprost".

Żelbetowa twierdza i park za murami

W 1939 roku kanclerz Niemiec Adolf Hitler wydał dekret ustanawiający z dniem 1 listopada nowy podział administracyjny na zdobytych w Polsce terenach włączonych do III Rzeszy. Północne Mazowsze znalazło się w prowincji Prusy Wschodnie, zarządzanej od 1933 roku przez nadprezydenta Ericha Kocha. I tak Koch pojawił się w Krasnem. Mieszkańcy, wbrew temu co czytamy we "Wprost", nie zostali wysiedleni, ale znaleźli zatrudnienie w przejętym przez Kocha dawnym majątku rodu Krasińskich.
- Mieszkańcy nie zostali wysiedleni, ale do parku ich nie wpuszczano - wspomina 80-letni Tadeusz Dworecki, który w latach II wojny światowej pracował w majątku Kocha. Tadeusz Dworecki jest jednym z nielicznych mieszkańców Krasnego, pamiętających lata wojny.
Koch zaczął swoje rządy od wybudowania muru wokół ogrodu i zburzenia pałacyku Krasińskich i Czartoryskich. Na fundamentach pałacu stanęła żelbetowa willa, która miała być jedną z kwater Hitlera. Miejscowi opowiadają, że przy budowie luksusowej rezydencji wyposażonej w przepastne schrony, liczne pokoje gościnne, salę balową, myśliwską i kinową, pracowało 1000 osób. Może jeszcze część z nich żyje, bo jak twierdzi Dworecki, nie byli to więźniowie, ale pracownicy sprowadzeni z okolic Warszawy, którym Niemcy płacili za pracę.
Kierownikiem robót budowlanych był Brachmann, a koszt wzniesienia rezydencji wyniósł ponoć 20 mln marek, co było wówczas ogromnym majątkiem. W sumie powierzchnia willi wynosiła ok. 700 m kw. Betonowy gmach wzniesiono wykorzystując piwnice i jedno ze skrzydeł siedziby rodowej Krasińskich i Czartoryskich. Pozostawiono także pobliską oficynę połączoną ponoć z pałacem podziemnym przejściem. Mówi się o jeszcze jednym podziemnym przejściu, które łączyło pałac z kościołem parafialnym z XVI wieku.
- Przejście podziemne między kościołem a willą było. Potem Niemcy zamurowali je od strony pałacu, a ksiądz po wojnie od strony kościoła - wspomina Dworecki.
Mówi się także, że Koch, który wierzył, że gdzieś między korzeniami drzew w wielohektarowym parku w Krasnem ukryte są bogactwa rodowe Krasińskich, zarządził ich poszukiwania. W czasie wojny skarbu nie znaleziono, ale Koch miał rację. Tajemnice o miejscu ukrycia bogactw znał ogrodnik księżnej. Sekret i majątek ujrzały światło dzienne dopiero w latach pięćdziesiątych XX wieku. Ogrodnik wyjawił tajemnicę jednej z córek księżnej Czartoryskiej. Ale co się stało ze skarbem - nie wiadomo. Miejscowi mówią, że dziedziczka rodu Krasińskich usiłowała wywieźć majątek z kraju, ale bogactwa zostały zarekwirowane na granicy.
Dzisiaj park i ocalałe zabudowania, m.in. maneż, należą do stadniny koni w Krasnem.

Ziemia zadrżała o drugiej w nocy

Koch przyjeżdżał do Krasnego raz, dwa razy w roku, przeważnie na polowania. Częstszym gościem w majątku była żona Kocha, Klara.
- Pamiętam, jak do Krasnego na polowanie miał przyjechać Herman Goering. Dzień i noc ludzie spędzali zające pod Krasne. Zabili wówczas dwa tysiące zajęcy. Gdy po polowaniu wszyscy poszli na ucztę, znosiliśmy te zające do 4 rano - wspomina Dworecki.
Nie była to jedyna wizyta Dworeckiego za czerwonym murem. Gdy zaczął się zbliżać front, Dworecki wszedł do willi.
- Pamiętam salę kinową, wielką salę posiedzeń i bogate apartamenty na piętrach. Przez tydzień pomagałem przy wynoszeniu mebli. Piękne rzeźbione meble z Rumunii, Węgier i Polski ładowaliśmy na ogromne barakowozy i szło to wszystko do Królewca. Niemcy wszystko wywozili, nawet tuje wykopywali i ładowali na samochody, tylko ogromna biblioteka została - opowiada Dworecki i dodaje, że w opustoszałej willi Niemcy założyli szpital.
W nocy z 16 na 17 stycznia 1945 roku willa została wysadzona. Tej nocy w gruzowisko miały się zamienić także kościół parafialny z XVI wieku i neogotycka wieża wodociągowa z XIX wieku. Ale niemieccy saperzy nie zdążyli. Kościół i baszta, w której wychowywał się Marceli Nowotko (ojciec Nowotki był ogrodnikiem u Krasińskich), a dziś mieści się Gminny Ośrodek Kultury - ocalały.
- O drugiej w nocy zadrżała ziemia i wszystko zaczęło się palić. Nawet nie wiem, czy zabrali swoich rannych. Saperzy wysadzili pałac i pół plebanii, i poszli spać. A rano, gdy pociski zaczęły się rwać, to oni zaczęli uciekać. Dwóch zabił pocisk koło kościoła, a dwóch złapali sowieci i rozstrzelali. Ciała rozstrzelanych leżały aż do wiosny - opowiada Dworecki i wyjaśnia, że nie udało się Niemcom założyć ładunków wybuchowych przy kościele i wieży, bo chwycił mróz. Natomiast przy willi ładunki montowano już przy jej budowie.

Tam, gdzie trawa gorzej rośnie

Rosjanie przyszli i poszli, niczego nie szukali. Pozostałości po luksusowej rezydencji Ericha Kocha rozebrała miejscowa ludność, wiele domów w Krasnem powstało z cegieł poniemieckiej rezydencji. Czy Koch faktycznie wywiózł wszystkie skarby? Wprawdzie wojna zakończyła się pół wieku temu, ale ciągle odnajdywane są dzieła uznane za bezpowrotnie stracone. Czy z Bursztynową Komnatą będzie podobnie?
- Niech pani nie wierzy, że w Krasnem ukryta jest Bursztynowa Komnata. Nie ma mowy, przecież byłyby jakieś ślady - mówi stanowczo Dworecki i zaprasza na wiosnę, by sprawdzić, czy w jakiś miejscach gorzej rośnie trawa. - Jeżeli coś ukryli, to tylko gdzieś koło willi. Jedni opowiadają wprawdzie, że zakopali coś pod grotą, drudzy, że utopili w stawie. Ale jak wszystko wywozili, to o Bursztynowej Komnacie przecież by nie zapomnieli... - zastanawia się mieszkaniec Krasnego.
Dawny park Krasińskich, w którym dziś oglądać można ruiny willi Kocha, to 22 hektary wiekowych drzew i gąszcz ścieżek. Łatwo się tu zgubić i ponoć zdarza się to wielu turystom. Czy pod ziemią biegną tajne tunele, w których ukryto skarb?
- Ja podejrzewam, że informacja o komnacie to raczej kaczka dziennikarska. Ale z drugiej strony - może... Przecież Koch był jednym z projektantów Wilczego Szańca dla Hitlera, to może i tutaj zaprojektował i wybudował jakieś tajemne pokoje - zastanawia się Dariusz Załuski, dyrektor GOK-u w Krasnem i podkreśla, że najważniejsze, że rośnie zainteresowanie Krasnem.
- Komnata to promocja. Coraz więcej ludzi się dopytuje, coraz więcej przybywa wycieczek. Może dzięki temu park odżyje, może zainteresuje się nami ochrona zabytków?
Na wypromowanie gminy ma nadzieję także Jan Wołosz, sekretarz gminy.
- O Bursztynowej Komnacie krążą legendy. Na razie poszukiwaczy skarbów nie widać, ale wizytę zapowiedziała już telewizja - mówi Wołosz i dodaje, że przed niekontrolowanym poszukiwaniem skarbów ma ochronić Krasne nowo otwarty posterunek policji.

*

Bursztynowa Komnata została wykonana na początku XVIII w. na zlecenie pruskiego króla Fryderyka I, według projektu architekta Andreasa Schlutera, przy współpracy gdańskich mistrzów Ernesta Schachta i Gotfrieda Turana. Jej powierzchnia wynosiła ok. 55 metrów kwadratowych, posiadała ok. 12 płaszczyzn ściennych i 10 fragmentów boazerii, które można było dowolnie zestawiać. Wnętrze było wzbogacone postaciami mitologicznymi i biblijnymi, na ścianach płaskorzeźby, ornamenty, girlandy, herby, scenki rodzajowe, podświetlone bursztynowymi żyrandolami i świecznikami. Bursztynowa Komnata została okrzyknięta "ósmym cudem świata". W 1755 r. na zlecenie córki Piotra I Wielkiego, Elżbiety, wzbogacono ją o 24 lustrzane płaszczyzny. Wtedy była ona usytuowana w Pałacu Jekatierynskim w Carskim Siole. Dwie rewolucje rosyjskie szczęśliwie ominęły pałac w Carskim Siole, dopiero agresja Niemiec na Związek Radziecki rozpoczęła nową, pełną tajemnic historię Bursztynowej Komnaty. W lipcu 1942 roku Bursztynową Komnatę przywieziono do Królewca i tam widziano ją po raz ostatni.
W 1979 władze ZSRR podjęły decyzję o rekonstrukcji Bursztynowej Komnaty. Prace zostały ukończone w 2003 roku. Efekt prac, których koszt wyniósł ok. 11,5 mln dolarów, zaprezentowano w październiku 2003 roku w Polsce, podczas Targów Warszawski Złoty Czas w Warszawie w Centrum Kongresowo- Wystawienniczym "Gromada". Ściany gabinetu - panele o łącznej powierzchni większej niż 100 metrów kwadratowych - wyłożono 6 tonami wysokiej klasy bursztynu w postaci rzeźbionych kunsztownie płytek różnego koloru, z misternymi inkrustacjami i ornamentami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki