Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Mierzejewski z Dzbenina podpalił się na oczach tłumu! Nie pierwszy raz! (zdjęcia)

Fot. Archiwum Artura Mierzejewskiego
Fot. Archiwum Artura Mierzejewskiego
Przeżył już kilkadziesiąt wypadków samochodowych. Chlebem powszednim jest dla niego palenie się, czy skok z kilkudziesięciometrowego urwiska.

Artur Mierzejewski

21 - letni Artur Mierzejewski jest kaskaderem. Na pytanie, jaka jest najniebezpieczniejsza czynność, jakiej się w życiu nauczył, odpowiada ze śmiechem: - Jazda na rowerze.

- Wszystko zaczęło się od założenia drużyny harcerskiej - opowiada. - Nikt nie przypuszczał, że tak to się skończy. Razem z kolegami zaczęliśmy jeździć konno. Bardzo nam się to spodobało. Nie minęło pół roku jak pojechaliśmy na zawody kawaleryjskie.
Zawody jeździeckie dostarczały 17 - latkom emocji, ale to im nie wystarczało. Wciąż odczuwali niedosyt.
- Jeździliśmy na zawody do różnych miast - kontynuuje. - W końcu trafiliśmy także na pokaz kaskaderski na koniach. To było niesamowite. W tamtej chwili wiedziałem, że też muszę spróbować. Całą grupą zaczęliśmy ćwiczyć sztuczki kaskaderskie i już po kilku miesiącach występowaliśmy przed publicznością.

Kowboj w miasteczku country

Niestety, grupa się rozpadła. Chłopcy skończyli szkołę i wyjechali na studia. Artur jednak doszedł do wniosku, że chce się w życiu zajmować kaskaderstwem.
- Cóż miałem robić? - pyta retorycznie. - Już wtedy nie wyobrażałem sobie życia bez tej adrenaliny. Znalazłem w Warszawie szkołę kaskaderów. Ukończyłem tam specjalizację konną. Potem zacząłem pracę w miasteczku country w Mrągowie. Organizujemy tam pokazy konne dla turystów. Sam piszę scenariusze do tych występów.

W Polsce ciężko zostać zawodowym kaskaderem. Artur jeździ po całym świecie w poszukiwaniu pracy i wrażeń.
- Niewiele jest u nas szkół, w których można się wykształcić w tym zawodzie - mówi. - Poza tym uprawnień kaskaderskich zrobionych w Polsce nie honoruje się w innych krajach. Miałem wielkie szczęście, ponieważ udało mi się dostać miejsce na kursie dla kaskaderów w Australii.

Najlepsi do Australii

Pod koniec października Artur wyruszył w podróż swojego życia. W australijskim Gold Coast spędził miesiąc. Wrócił do Polski z tytułem zawodowego kaskadera i z międzynarodowym certyfikatem.
- W naszym kraju dopiero niedawno zaczęto doceniać kaskaderów zawodowców - mówi. - Wyjazd do Australii był dla mnie ogromną szansą i nie zamierzałem jej zmarnować. Przyznaję, że był to jeden z najlepszych miesięcy w moim życiu. Na tym kursie znalazło się zaledwie piętnaście osób. Byłem jedynym Polakiem. W szkoleniu uczestniczyły również dziewczyny. Pracowaliśmy z prawdziwymi profesjonalistami. Wiele się tam nauczyłem.

Jazda bez trzymanki

Jak wygląda szkolenie kaskaderów?
- Codziennie rano wstawaliśmy i robiliśmy rozgrzewkę - śmieje się Artur. - Nic nadzwyczajnego. Najwięcej było treningów sportowych. Kaskader musi mieć dobrą kondycję i być sprawny fizycznie. Najczęściej ćwiczyliśmy oczywiście różne pady, przewroty i upadki. To muszę mieć opanowane perfekcyjnie dla swojego bezpieczeństwa. No a później…

Później przyszli kaskaderzy ćwiczyli jazdę z zawrotną szybkością na motocyklach, wpadali pod rozpędzone samochody, a także podpalali się, skakali z dużych wysokości na poduszki powietrzne, wspinali się po stromych klifach i ćwiczyli skoki do wody na główkę z kilkudziesięciu metrów.
- Kaskader to nie jest osoba, która gra jedynie w filmach akcji - zaznacza Artur. - Jasne, ćwiczymy różne niebezpieczne rzeczy, ale przecież nie chodzi o to, żeby wciąż ryzykować życie. Kaskaderzy występują również w popularnych polskich serialach. Ja najbardziej lubię oczywiście jazdę konną oraz walkę na planie filmowym, tzw. combat filmowy. Gdybym to ode mnie zależało, to zrezygnowałbym ze skoków z dużych wysokości, za nimi zbytnio nie przepadam.

Co Artur najbardziej lubi w swoim zawodzie? Jaki stosunek ma rodzina Artura do jego pasji? Czym się zajmują kaskaderzy w Hollywood? Odpowiedź na te pytania znajdziesz już w najbliższym, papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki