- No, tak wyszło, choć od panien nie mógł się opędzić - śmieje się bratanica, Pelagia Olkowska. - Z Warszawy przyjeżdżały dziewczyny, z Ostrołęki, a stryjek się wciąż opierał. Jedna powiedziała, że jak nie znajdzie mężczyzny takiego jak stryjek, to za mąż w ogóle nie wyjdzie. I nie wyszła. Do dziś mieszka w sąsiedniej wsi. Ona sama. I on sam.
- Tu chyba raczej o morgi chodziło - mówi też półżartem burmistrz Jerzy Parciński, który również gościł na urodzinach. - Pan Antoni z zamożnej rodziny był, włókę ziemi miał. Brat drugie tyle. Przed wojną to było dużo. Żenić trzeba się było z dobrą partią. Widać na taką nie trafił.
Ale sam Antoni Głażewski mówi, że po prostu za młodu się nie spieszył do żeniaczki, a potem przyszła wojna, sowieckie łagry i polskie, komunistyczne więzienia, gdzie stracił zdrowie. I na małżeństwo już było za późno.
- Urodziłem się w sąsiedniej wsi, Zawadach-Ponikwi, jako jeden z dwóch synów Heleny i Aleksandra Głażew¬skich. Ale dorastałem w Prycanowie, gdzie rodzice kupili siedlisko i ziemię. Postawili drewniany dom. Potem, rok przed II wojną, ja pobudowałem murowany - opowiadał nam dwa lata temu, gdy pisaliśmy o nim jako o ostatnim Sybiraku w różańskiej gminie. - Do 29 roku życia byłem przy rodzicach. Potem przejąłem gospodarstwo. Młodszy brat, Wacław, poszedł walczyć w kampanii wrześniowej. Ja w 1941 roku wstąpiłem do Związku Walki Zbrojnej, rok później przemianowanego na Armię Krajową. Właściwie nie byłem mocno zaangażowany w działalność podziemną. Raczej wspomagałem oddziały akowców żywnością, czasem przechowywaniem łączników.
Mimo to, kiedy nadeszły wojska radzieckie, Antoni Głażewski, w 1944 roku został aresztowany przez NKWD. Za przynależność do AK i za kułactwo.
Prawie rok siedział w Ostaszkowie. Potem w Riazaniu, w Borowiczkach, a na końcu w Brześciu, skąd został zwolniony w 1947 roku. Dwa lata później, w czerwcu 1949 roku, został aresztowany przez polską ubecję i skazany na osiem lat więzienia oraz "utratę praw publicznych, obywatelskich i honorowych" na cztery lata. I znów przerzucano go z więzienia do więzienia: Z Warszawy do Wronek, stąd do Strzelc Opolskich, potem do Potulic. Zwolniony został warunkowo po pięciu latach.
Wrócił do rodzinnego domu, gdzie do dziś mieszka z owdowiałą 21 lat temu bratową Zofią i bratankiem Andrzejem.
- Stryjek był dla nas zawsze jak ojciec - mówi Pelagia Olkowska. To ona wraz z siostrami, Małgosią i Krysią, zorganizowały Jubilatowi urodziny.
Zjechała rodzina, nawet Edytka, przybrana wnuczka, córka Małgosi przyjechała specjalnie na tę okoliczność z Londynu.
Byli też goście "z urzędu" - poza burmistrzem Parcińskim, m.in. kierownik USC - Beata Kornacka. Życzenia od wojewody przekazał dyrektor delegatury MUW w Ostrołęce, Wiesław Opęchowski, a wyższą rentę wręczył stulatkowi Tadeusz Wiśniewski, dyrektor KRUS.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?