Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anteny na herchucie

Anna Suchcicka
Przeciwko budowie masztu protestuje 83 osoby
Przeciwko budowie masztu protestuje 83 osoby A. Suchcicka
Grupa mieszkańców Krasnosielca protestuje przeciw masztowi telefonii komórkowej. Tyleż z powodu jego szkodliwości, co faktu, że na maszcie zyska prywatna osoba, a nie gmina.

Maszt telefonii komórkowej w Krasnosielcu już został wybudowany, ale ma zacząć działać w grudniu. Mieszkańcy niepokoją się czy pole ektromagnetyczne nie zaszkodzi ich zdrowiu i zastanawiają się, czemu pieniądze telefonii popłyną do prywatnej kieszeni.
Owa prywatna kieszeń, do której miesięcznie będzie wpływać około tysiąca złotych, należy do radnego minionej kadencji Mirosława Lipińskiego. Bazę dawnego SKR-u przy Młynarskiej Lipiński kupił trzy lata temu. Już wówczas wiadomo było, że telefonia robi na nią zakusy. Ale rozważane były także dwie inne działki. Mirosław Lipiński podkreśla, że nie on zabiegał o postawienie masztu przy Młynarskiej. - Z inicjatywą wyszedł Polkomtel, ja nie miałem nic przeciwko o temu - tłumaczy Lipiński.
Z mieszkańcami Krasnosielca spotkaliśmy się w przedostatnim dniu października. W salonie fryzjerskim należącym do jednego z protestujących Kazimierza Żyznowskiego, zgromadziło się kilkanaście naprędce skrzykniętych osób, które zjednoczyły się w obliczu zagrożenia w postaci rosnącego w sąsiedztwie ich domów masztu telefonii komórkowej. - Jeśli maszt ma szkodzić nam wszystkim, to kasa powinna popłynąć do nas wszystkich, a tu wygląda na to, że my się będziemy truć, a kasa będzie płynąć do jednej osoby - oburza się Kazimierz Żyznowski. A Daniela Parzychowska wylicza powody do niepokoju: - Po pierwsze nie chcemy się truć, po drugie gmina jest biedna, dlaczego więc wójt pozwolił telefonii na budowanie się na prywatnej działce jednego z radnych, po trzecie tam jest żydowski cmentarz. Jak można na grobach stawiać jakieś inwestycje, a każdy przecież widział ludzkie kości i czaszki, jak tam kopali pod fundamenty.
Czwartym argumentem przytaczanym przez protestujących jest niezakończone postępowanie w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. - Przecież nadal nie mamy żadnej decyzji z NSA, czemu więc budowa ruszyła? - pytają.

Maszt radnego

W kwietniu ubiegłego roku firma Polkomtel złożyła do urzędu gminy Krasnosielc wniosek o na ustalenie warunków zabudowy i zagospodarowania działki przy ulicy Młynarskiej. Na wskazanym terenie miała wyrosnąć stacja telefonii komórkowej Plus GSM. Urząd, po standardowych procedurach, w sierpniu minionego roku wydał decyzję o warunkach zabudowy.
Komitet protestacyjny, składający się z 83 mieszkańców ulic: Polnej, Młynarskiej, Przejściowej, Chłopiołąckiej i Rynku zaczął protestować z początkiem września. Sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Ostrołęce. Gdy kolegium decyzję gminy utrzymało w mocy, protestujący zwrócili się z prośbą do przewodniczącego rady gminy. "Czy rzeczywiście w interesie gminy i jej mieszkańców leży to, aby inwestycja ta była zrealizowana na prywatnej posesji, a co za tym idzie, aby pieniądze uzyskane za dzierżawę tego terenu szły do kieszeni prywatnej, a nie do kasy gminnej?" - pytali i wymieniali kolejne zastrzeżenia. Twierdzili m.in. że wójt podejmując decyzję o lokalizacji masztów nie poinformował o tym najbardziej zainteresowanych, czyli mieszkańców ul. Młynarskiej. Kolejny argument przytoczony przez protestujących wiązał się z bezczeszczeniem zwłok: "Teren przeznaczony pod ww. inwestycję był cmentarzem, w Krasnosielcu mówi się »herchut« i wszyscy wiedzą, że wykopywano tam ludzkie szczątki".
Niby "wszyscy widzieli", ale nie znaleźliśmy jednak naocznego świadka owych niecodziennych wykopalisk. A po dokładniejszych dopytywaniach okazało się, że najwięcej kości ujrzało światło dzienne w latach 60., gdy w bazie SKR-u zakopywano zbiorniki na paliwo.

Gusta telefonii

Na niektóre wątpliwości komitetu, w imieniu rady, odpowiedział Andrzej Rogalski, przewodniczący komisji ds. samorządu przestrzegania prawa i porządku publicznego rady gminy. Wyjaśnił, że inwestor wstępnie brał pod uwagę trzy lokalizacje: dwa tereny byłych SKR-ów i teren SP Orzyc. Dlaczego wybrał ulicę Młynarską nie wiadomo. - Urząd gminy nie może wydać odmownej decyzji, jeżeli zamierzenie inwestorów jest zgodne z planem przestrzennego zagospodarowania gminy - stwierdził Andrzej Rogalski i dodał, że dochód z dzierżawy gruntów będzie wynosić ok. 1,3 tys. zł miesięcznie. Protestujących to nie uspokoiło i odwołali się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Zdaniem protestujących sprawa w NSA nadal jest w toku. Wójt Mirosław Glinka twierdzi natomiast, że NSA utrzymał w mocy decyzję gminy i tym samym decyzja gminy stała się prawomocna. W dalszej kolejności wydane zostało pozwolenie na budowę bazy telefonii (od decyzji zezwalającej na budowę wydaną przez starostwo nikt się nie odwołał). I tak inwestor w październiku tego roku zaczął wylewać fundamenty.

Wizja wójta

Gdy zapytaliśmy wójta czemu maszt będzie na ziemi radnego, a nie na ziemi gminnej odpowiedział: - Operatorzy sieci komórkowych najchętniej lokalizują swoje bazy w miejscach, gdzie jest prowadzona działalność gospodarcza. Takie miejsca są zwykle ogrodzone, jest dozorca, oświetlenie, zasilanie w energię elektryczną i są dobre drogi dojazdowe - wyjaśnia wójt. - Telefonie zwykle zabiegają o bazy SKR-ów. A teren przy ulicy Młynarskiej to właśnie dawny SKR, który jakiś czas temu kupiła osoba prywatna. Inwestor dopiero w gminie dowiedział się do kogo należy działka. Oni nie wskazywali na działkę pana Lipińskiego, tylko na bazę - bo takie mieli mapy. Glinka twierdzi, że nie czuje się winny także winy zaniechania. - Nie ma wymogów, by pytać wszystkich mieszkańców. Pyta się tylko bezpośrednich sąsiadów. Tak mówią przepisy - twierdzi Glinka i dodaje, że z opracowanych badań wynika, że nie ma żadnych szkodliwości. - Strefa, która powstaje od pola elektromagnetycznego, tworzy się tylko na wysokości anteny, czyli ponad 50 metrów od ziemi.
Informacje wójta na temat cmentarza były nieco skromniejsze. - Ustnie przekazywane są informacje, że był tam kiedyś cmentarz żydowski, ale nie jest to nigdzie udokumentowane. W okresie II wojny światowej wszystko rozebrali Niemcy - twierdzi wójt Glinka.
W religii żydowskiej cmentarz to miejsce wiecznego odpoczynku zmarłych i niezależnie od tego czy ktoś rozebrał materialne ślady pamięci o zmarłych czy nie, w pojęciu Żydów cmentarz zawsze pozostanie cmentarzem, czyli miejscem świętym.

Milczący gospodarz

Stwierdzenia wójta wydają się cokolwiek zagadkowe zwłaszcza w kontekście ostatniej wizyty w Krasnosielcu Benzviego Galanta z Izraela, który miesiąc temu w miejscu, gdzie dziś stoi maszt, modlił się za swoich zmarłych przodków, palił świeczki i mówił wójtowi, że to miejsce to żydowski cmentarz. Jak twierdzi świadek tego spotkania, wójt nie zająknął się ani słowem, że w sierpniu minionego roku gmina wydała decyzję o warunkach zabudowy w związku z planowaną budową masztu na dawnym cmentarzu.
Od osoby zajmującej się historią Żydów na północnym Mazowszu dowiedzieliśmy się, że to iż gmina akurat nie ma pod ręką dokumentów wcale nie świadczy, że można uznać iż cmentarza w tym miejscu nie było. Dowody na istnienie przed wojną cmentarza żydowskiego w tej części Krasnosielca być może znajdują się w archiwach gminy żydowskiej w Warszawie, albo np. w archiwum wojskowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki