Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Jurksztowicz: królowa serialowych piosenek, gwiazda lat 80. i 90. Instruktorka jogi. Matka, żona i kucharka

Katarzyna Pachelska
Katarzyna Pachelska
16.02.2015 Warszawa. Anna JurksztowiczZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
16.02.2015 Warszawa. Anna JurksztowiczZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE fot. szymon starnawski / polskapresse
Anna Jurksztowicz była szalenie popularną wokalistką pod koniec lat 80. i w 90. Jej hity: "Diamentowy kolczyk", "Hej, Man", "Stan pogody" były wielkimi hitami. Na kilka lat zrezygnowała ze sceny, ale powróciła. Występuje, często ze swoim mężem Krzesimirem Dębskim. W Katowicach pojawili się razem na scenie na koncercie Fundacji Iskierka w NOSPR. Przeczytajcie rozmowę z Anną Jurksztowicz, w której mówi m.in. jakie są jej dwie najlepsze piosenki (i żadna z nich nie jest tą, której tytuł przytaczamy powyżej).

Jest pani królową polskiej piosenki serialowej. Wymieńmy tylko kilka utworów otwierających seriale, w których pani śpiewa: „Na dobre i na złe”, „Matki, żony i kochanki”, „Ranczo”. Ale to dość stare utwory. Dlaczego nie śpiewa pani w czołówkach nowych seriali?

Nie tylko śpiewa się w serialach, zazwyczaj robi się to na scenach (śmiech). Nie specjalizuje się w piosenkach serialowych, które zazwyczaj są lekkie w sferze tekstowej i intelektualnej - ba, nawet z zasady muszą być takie aby nie „przesłaniały” obrazu. Muszą wpadać w ucho a nie do oka (śmiech). Przede wszystkim muzyka jest muzyką, a nie podkategorią filmową.

Zobacz zdjęcia Anny Jurksztowicz. Jest piękną kobietą!

Wystąpiła pani w koncercie fundacji Iskierka w NOSPR-ze w Katowicach 27 lutego 2020. Czy często angażuje się pani w takie akcje?

Skoro muzyka łagodzi obyczaje, to warto uczestniczyć w takich inicjatywach. Muzyka integruje, humanizuje wręcz. Nie trzeba być psychoterapeutą aby zauważyć, iż słuchanie pewnych utworów czy gatunków muzycznych wprawia nas w dobry nastrój, a nawet łagodzi ból. Chętnie pomagam nie tylko muzycznie. Pomoc bliźniemu czyni nas ludźmi.

Nie przegap

Od 1987 r., gdy ukazała się pani płyta „Dziękuję, nie tańczę” minęło już trochę czasu, a piosenki z niej ciągle są chętnie słuchane przez kolejne pokolenia. W czym tkwi, pani zdaniem, sekret takich piosenek jak „Stan pogody”, „Diamentowy kolczyk” czy „Hej, Man!”?

Tajemnica tkwi w idealnym połączeniu kompozycji z tekstem. Zarówno jedna warstwa, jak i druga jest niebanalna. Z kolei ludzkie problemy, tęsknoty, dążenia są ciągle takie same. Piosenka jest po to, aby słuchacz mógł się w jakiś sposób z nią zidentyfikować. Przesłanie czy przekaz trafiają w oczekiwania lub wyraża to, czego słuchacz sam nie potrafi wyrazić.

„Diamentowy kolczyk” to hit często grany na weselach. Podoba się pani takie wykorzystywanie tej piosenki?

Lubię określenie homo ludens, lepsze to niż homo patiens czy homo novum. Cieszę się zatem, że ludzie przy "Diamentowym kolczyku" bawią się, a nie cierpią. No i piosenka nie leży na półce.

Chciałaby pani wrócić do tamtych czasów, późnych lat 80?

O tak, bo wszystko było tańsze i łatwiej było znaleźć miejsce na parkingu (śmiech). Nie wiem już jak to możliwe, ale nie było wtedy internetu.

Jakich pani piosenek domagają się fani w czasie koncertów?

Zazwyczaj samych hitów. Staram się więc je prezentować w nowszych aranżacjach. Moje piosenki trafiają do kilku pokoleń. Jak zagra je się funkowo czy jazzowo - podobają się dość wybrednej młodzieży.

Ma pani wiernych fanów. Słyszałam, jak opowiadała pani, że jeden z nich powiedział: Uwielbiam Panią. Byłem na Pani trzeci raz! Czy takie miłe sytuacje zdarzają się często?

Zdarzają. Ludzie coraz częściej chcą porozmawiać po koncertach. Przynoszą jakieś zdjęcia ze mną, pamiątki, płyty itp. Zdarzały się zaskakujące rzeczy, fani zbierający wycinki z gazet sprzed 40, 30 lat, fani kronikarze, zbieracze autografów. Jeden mój fan ma 28 moich autografów - i każdy jest prawie taki sam - to dowód na to, że mój autograf się nie starzeje (śmiech).

Ma pani profil na Facebooku, udziela wywiadów, nie kryje się przed światem. Dlaczego nie ma pani więcej w mediach? O Majce Jeżowskiej, na przykład, mówi się znacznie częściej. Czy świadomie unika pani sytuacji celebryckich?

Decydenci medialnego świata wpoili w nas przekonanie, iż jak kogoś nie ma w mediach, to nie istnieje. Oczywiście jest to w interesie posiadaczy, a nie artystów. Z drugiej strony świat wirtualny jest też takim samym dobrym wynalazkiem jak penicylina, oczywiście o ile podobnie jak ona jest rozsądnie wykorzystywany i wtedy kiedy trzeba. Twórczość powinna podążać jeden krok przed artystą, a nie odwrotnie. Można epatować w mediach - o ile ma się czym. Niestety, coraz częściej bywa odwrotnie - błyszczą ci, którzy nic nie stworzyli, oprócz swojego wizerunku, który trzeba coraz z większym trudem w sieci podtrzymywać. Szkoda mi na to energii. Wolę śpiewać.

Na kilka lat zniknęła pani ze sceny. Czy to był pani świadomy wybór?

Nie tyle zniknęłam, po prostu nie rzucałam się w oczy, a raczej w uszy. Koncertowałam z mężem. Zajęłam się działalnością producencką i wydawniczą. To też swojego rodzaju twórczość. Nabrałam w tym czasie jakże potrzebnego do wglądu w środowisko artystyczne dystansu. Do siebie oczywiście też.

Jest pani instruktorką jogi. Jak zaczęła się pani przygoda z jogą. Co pani daje ta aktywność?

W życiu chyba każdego człowieka pojawia się czas, kiedy chce po prostu się zatrzymać albo wysiąść na chwilę z pociągu o nazwie rzeczywistość (śmiech). Na pewnym etapie życie pojawia się potrzeba równowagi i spokoju. Kultura Wschodu fascynowała mnie od zawsze. Do praktykowania jogi przymierzałam się od młodości. Joga pomaga mi wracać do samej siebie. Znakomicie wpływa na mój nastrój. Odpręża - lepiej i taniej niż wino (śmiech).

Skąd u pani namiętność do nauki języków obcych? Wyczytałam, że zna pani aż 5 języków.

Nauka języków rozwija mózg, a więc percepcje, koncentracje, uważność, pamięć itp. Rzeczywiście, znam kilka języków i śpiewam również w kilku. Niektóre słowa da się pięknie wypowiedzieć lub napisać tylko w języku ich powstania czy pochodzenia. Ponadto znajomość języków pozwala swobodne poruszanie się po świecie i rzeczywistym i wirtualnym.

Wiem, że lubi pani gotować. Co jest pani specjalnością?

Śledzie po jurksztowiczowsku, ryby w kapuście itp. Gotowanie jest sztuką taką samą jak śpiewanie. Gotowanie to także odmiana jogi, zwłaszcza sprzątanie po gościach (śmiech).

Kim pani dzisiaj jest – producentką, właścicielka wytwórni muzycznej czy piosenkarką?

Jestem Anną Jurksztowicz. Nie uważam żeby identyfikacja czy budowanie tożsamości poprzez swój zawód było czymś obligatoryjnym, a nawet rozsądnym. Najpierw należy być człowiekiem. Zawód można zmienić.

Często występuje pani z mężem, Krzesimirem Dębskim. Dobrze się pani pracuje z mężem? Nie przynosicie pracy do domu?

Z artystami współpracuje się różnie. Każdy ma swój inny sposób pracy, czas itp. Trudno się dopasować. Ale zdarzało się, że się udawało (śmiech). Znamy się już tyle lat, że trudno nam się czymś zaskoczyć.

Co czuje pani, obserwując sukcesy muzyczne syna Radzimira Dębskiego? Czy od dziecka przejawiał zainteresowanie muzyką, czy państwo jako wykształceni muzycznie rodzice zaszczepiliście w nim miłość do muzyki? Czy córka też przejawia muzyczne zdolności?

Jestem dumna z muzycznych dokonań syna. Postawił sobie dość wysoko poprzeczkę i nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Nie rozmienia się na drobne i nie znosi tandety. Urodził się już muzykiem. Córka skończyła średnią szkołę muzyczną, ale nie została zawodowym muzykiem, chociaż śpiewa i ma doskonały gust (nie tylko muzyczny). Moje dzieci to moje dwie najlepsze piosenki.

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Anna Jurksztowicz: królowa serialowych piosenek, gwiazda lat 80. i 90. Instruktorka jogi. Matka, żona i kucharka - Dziennik Zachodni

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki