Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Brzostek twierdzi, że pobił go syn radnego. Z zemsty

Mieczysław Bubrzycki
Mieszkaniec Kuskowizny wybrał się do sklepu, wrócił do domu zakrwawiony i ze zmasakrowaną głową. Twierdzi, że pobił go syn radnego. – To mój syn został napadnięty, a te obrażenia to efekt nie uderzenia, tylko upadku na ławkę – odpiera zarzuty radny

Andrzej Brzostek z Kuskowizny poszedł do sklepu. Był zamknięty, więc przysiadł na chwilę na ławce obok budynku, pod dachem.

- Zobaczyłem taksówkę, która zatrzymała się na drodze, przyjechała od strony Ostrowi – mówi Andrzej Brzostek. – Wysiadł z niej Piotr B., syn naszego sołtysa i radnego powiatu.

Jak wynika z relacji pana Andrzeja, Piotr B. zatrzymał się przed samym wejściem do sklepu, odwrócił w stronę ławek i ruszył w jego stronę.

- Wszystko działo się szybko – mówi. – Skoczył do mnie i zaczął bić rękami. Krzyczał coś i wyzywał od sk…synów. Bił po głowie, ja się zasłaniałem, ale w pewnym momencie straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem, byłem oparty o ścianę budynku. Jego już nie było. Ledwie trzymałem się na nogach, ale ruszyłem w stronę domu. Z komórki zadzwoniłem na policję, albo po karetkę, sam już nie pamiętam gdzie. Zatelefonowałem też do żony. Powiedziałem, co się stało.

– Dosłownie zamarłam na widok męża – opowiada żona pana Andrzeja. – Był cały pokrwawiony, twarz miał zmasakrowaną i opuchniętą, a zamiast oczu wąskie szparki. Ma połamane kości czaszki i twarzoczaszki oraz nos, niektóre urazy są bardzo groźne.

Andrzej Brzostek twierdzi, że Piotr B. pobił go z polecenia ojca.

- Trzy dni przed tym pobiciem powiedziałem Janowi Brzostkowi, żeby przeniósł się z szopą na swoją działkę – mówi pan Andrzej. – Bardzo się wtedy zdenerwował, krzyczał coś o płocie, którym miałem się wgrodzić w drogę na jego działce, a nawet skoczył do mnie. Do rękoczynów jednak nie doszło. Sądzę, że opowiedział o tym synowi i wymyślili razem zemstę.

- Kilka dni przed tym zajściem była między nami rozmowa – przyznaje Jan Brzostek, sołtys i radny. – Byłem na podwórku, podlewałem tuje. Andrzej Brzostek podszedł do płotu i powiedział, że chce porozmawiać. "Musisz szybko usunąć tę szopę, bo mam kupca na działkę”, powiedział. Odpowiedziałem, że na tę szopę mam zgodę od jego ojca już od wielu lat. On żądał, żeby ją usunąć natychmiast. Wyszedłem na ulicę i powiedziałem mu, że rozbiorę szopę, jak on przesunie płot, którym wgrodził się w drogę. Ruszyła mnie ta jego zaczepka, ale wiem, że jestem osobą publiczną, więc musiałem się hamować. On potem wyzywał mnie wulgarnymi słowami, a jest przecież o prawie 20 lat młodszy, co słyszało parę osób. Powiedziałem o tym żonie, która była w sklepie. Z synem w ogóle o tym nie rozmawiałem.

Jan Brzostek nie wierzy, że Andrzej Brzostek został napadnięty przez jego syna. Mówi o poszkodowanym: „rzekomo pobity”. Twierdzi też, że o zajściu pod sklepem dowiedział się po wszystkim. Potem rozmawiał o tym z synem.

- Nie byłem tam i nie wiem, jak to było, ale syn mi mówił, że to on został napadnięty przez Andrzeja, a te obrażenia to efekt nie uderzenia, tylko upadku na ławkę – mówi Jan Brzostek.

Skontaktowaliśmy się z Piotrem B., aby opowiedział nam przebieg tamtego zdarzenia. Odesłał nas do adwokata z Ostrołęki, który go w tej sprawie reprezentuje.

- Ustaliliśmy z klientem, że ponieważ sprawa jest skomplikowana, ma swoją historię i nie dotyczy tylko tego jednego zdarzenia, więc jego wypowiedzi na tym etapie byłyby niewskazane – powiedział nam mec. Sebastian Stefens.

Więcej o tej sprawie przeczytasz w najnowszym papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki