Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Radwańska w nowej roli na Wimbledonie: Ten luz i swoboda bardzo mi odpowiadają [ROZMOWA]

Agnieszka Bialik, Londyn
Fot. Andrzej Szkocki / Polska Press
Rozmowa. - Działka już jest, pod Warszawą. Może i kort tenisowy się zmieści? Miejsca jest sporo – ujawnia nam pomysły związane z budową domu była tenisistka Agnieszka Radwańska. I dodaje, że w kalendarzu zajęć ma także obronę pracy magisterskiej na krakowskiej AWF.

- Jak to jest po raz pierwszy przyjechać na Wimbledon i nie grać w turnieju?

- Wspomnienia cały czas są żywe, zwłaszcza, że zna się mnóstwo osób, z którymi się grało. Nie jest to jednak dziwne uczucie, nie jest nieswojo, ale na pewno inaczej. Nie odbieram tego jakoś negatywnie.

- Najmilsze wspomnienie z Wim-bledonu to finał z 2012 roku?

- To na pewno, ale też to, jak wszystko się tu zmieniało. Korty numer 2 i 3 wyglądały zupełnie inaczej. Zamieniły się miejscami. Miło powspominać, że grało się na korcie, którego już nie ma.

- Dopingowała Pani naszych tenisistów na Roland Garros, teraz przyjechała na Wimbledon. Byli zawodnicy nie mają problemów z wejściem na turniej?

- W każdym turnieju jest pod tym względem troszkę inaczej. W każdym z nich jestem „last eight”, czyli „czołowa ósemka”, więc mam automatycznie akredytację. Wiadomo, że wcześniej jest jakaś wymiana e-maili. W Londynie pomaga nam też Victor Archutowski, bo w niektóre miejsca mogą wejść tylko zawodniczki, które grają w turnieju. Z transportu nie korzystamy. Wynajęliśmy mały domek obok kortów, 15 minut spacerkiem od Wimbledonu. Dość późno się tym zajęliśmy, ale udało się. Jest dużo wygodniej niż dojeżdżać z centrum.

- Kort numer 1 ma od tego roku dach. Sporo się zmieniło…

- Na pewno, choćby to, co mamy przed sobą (rozmawiamy w Aorangi Park, gdzie trenują tenisiści - przyp. ab). Tu były korty treningowe numer 1 i 2. Na „jedynce” rozegrałam miliony treningów. Teraz je zlikwidowano. Śmiałam się, że skończyłam grać to wreszcie zrobili tu miejsce do rozgrzewki z prawdziwego zdarzenia. Wcześniej był ciasny, duszny namiocik za ostatnim kortem. Nie był o nawet gdzie pobiegać. W końcu jest coś, co powinno być od wielu, wielu lat.

- Dopinguje Pani polskich zawodników, ale też przyjaciółki z kortów: Karolinę Woźniacką i Angie Kerber…

- Tak właśnie jest, choć na pierwszy mecz Karoliny trochę się spóźniłam, bo mam tu takie „wstawki” komentatorskie dla telewizji Tennis Channel. Nie zapomnieli o mnie. Pytali, czy chciałabym przychodzić do studia na godzinkę i komentować. Powiedziałam, że chętnie spróbuję. To dla mnie nowa rzecz i to w języku angielskim. To nie takie proste, zwłaszcza, że wszystko idzie na żywo. Trudne zadanie, ale myślę, że sobie poradziłam. Nie wyrzucili mnie od razu (śmiech) i zaprosili na następny dzień.

- Podczas pobytu w Londynie większość czasu spędza Pani na Wimbledonie. Był czas, by wybrać się do centrum miasta?

- W sobotę przed turniejem byliśmy w centrum na kolacji. Nie zdarzało się to, kiedy grałam. Super jest przyjechać na dwa dni przed Wimbledonem. Na obiekcie panuje spokój, cisza. Można zobaczyć treningi zawodników. Pochodzić sobie spokojnie po obiekcie, zobaczyć, co się zmieniło. Będąc na turniejach Wielkiego Szlema łączymy przyjemne z pożytecznym. Mąż Dawid jest kapitanem naszej drużyny Fed Cup, więc ogląda w akcji zawodniczki. Dziś np. po koleżeńsku potrenował z Karoliną Woźniacką. Ja z kolei nie chciałam tracić kontaktu z tenisem.

- Słyszałam, że rozpoczęliście budowę domu…

- Jeszcze nie do końca, ale działka już jest, pod Warszawą. Może i kort tenisowy się zmieści? Miejsca jest sporo.

- Ciągnie Panią czasem na kort?

- Absolutnie nie! Mam przesyt, choć… powiedziałam Dawidowi, żebyśmy wzięli rakiety i buty na Wimbledon, bo to trawa. Tylko dlatego, że to korty trawiaste wzięłam sprzęt. To była moja inicjatywa. Jeszcze nie odbijaliśmy, bo jest ciasno. Myślę, że w kolejnych dniach się uda.

- Możliwe, że w tym roku obroni Pani pracę magisterską?

- Mam taką nadzieję. Temat miał być inny, bardziej tenisowy, o mnie, o turniejach, ale trochę zmieniłam koncepcję. Będzie bardziej zbliżony do kierunku studiów na AWF, czyli turystyki i rekreacji. Połączyłam to z moim hotelem Aga Tennis Apartments i z Krakowem. Mam nadzieję, że uda się obrona w tym roku, razem z siostrą Urszulą.

- Aga Tennis Apartments zbierają bardzo dobre opinie…

- Bardzo mnie to cieszy! Jest pozytywny odzew. Mamy gości niemal z całego świata. Nawet w tych gorszych miesiącach zainteresowanie noclegami u nas jest duże. Mama nad tym czuwa i wszystkiego pilnuje. Ludzi przyciąga to, że pokoje noszą nazwy turniejów, które wygrałam. Czegoś takiego nie ma na świecie. Będę robić wszystko, by rozbudować Tennis Aga Apartments. Myślę o kolejnych obiektach w Warszawie i Sopocie.

- Oglądała Pani seniorski debiut na Wimbledonie Igi Świątek. Jakie wrażenia?

- Iga jest zawodniczką, która na razie nie za bardzo lubi trawę. Widać, że nie czuje się na niej komfortowo. Wygrała w ubiegłym roku turniej juniorski, teraz przegrała w pierwszej rundzie. To pokazuje różnicę między jednym i drugim światem. Na pewno przed nią dużo pracy. Musi wprowadzić jakieś zmiany przed turniejami na trawie. Świetnie radzi sobie na kortach ziemnych, ale tu ten tenis nie bardzo jej wychodzi. Tu jest zupełnie inne odbicie piłki, inna prędkość, co innego jest skuteczne. Dużo pracy przed nią, by przygotować się w przyszłym roku, zwłaszcza od strony taktycznej. Wiadomo, że w tenisa grać potrafi, musi tylko troszkę inaczej do tego podejść. Musi wykorzystywać to, że piłka odbija się na trawie bardzo nisko. Inaczej się też serwuje. Trzeba poprawić grę przy siatce. Na pewno Iga ma potencjał, by dobrze grać także na trawie, musi się jednak sama do tego przekonać.

- Kto wygra ten Wimbledon?

- Bardzo trudno wytypować. Może Ashleigh Barty? Australijka jest zawodniczką kompletną, ma absolutnie wszystko. Nie dość, że mocną i szybką rękę to jeszcze znakomite czucie piłki. Potrafi zagrać slajsa, woleja – jest w tym znakomita. Dobrze serwuje. Na pewno ma szansę na wygranie Wimbledonu. Owszem, nie zdarzało się, by ktoś wygrał w jednym roku i Roland Garros, i Wimbledon poza Sereną Williams, ale ona może to zrobić. Na pewno nie skreślałabym Andżeliki Kerber, Karoliny Pliskovej, może też Simony Halep, choć ona nie bardzo „ma grę” na trawę. U panów jest trzech faworytów: Nadal, Federer i Djoković. Szkoda, że wypadł Andy Murray. Ciekawe, czy wróci do czołówki. Będzie mu ciężko. Jest bardzo ambitny, pracowity i widać, że chce. Wygrał debla w Queens, to nie takie łatwe w męskim tenisie. Myślę, faworytem jest jednak Djoković. Jeśli jest w formie i mentalnie gotowy, to nie ma dla niego przeciwnika. Nazywam go „tenisową maszyną”, gra perfekcyjnie, nie ma żadnych załamań. Żadne uderzenie nie jest mu straszne: czy to top spin Nadala czy przyspieszenie Federera.

- Cały czas do dawnej formy próbuje wrócić Pani siostra – Urszula. Myśli Pani, że jej się uda?

- Ula jest bardzo ambitna i pracowita. Bardzo chce grać jeszcze te kilka lat. Robi wszystko, żeby tak było. Pracuje od rana do wieczora, niczego nie można jej zarzucić. Będzie jej jednak bardzo ciężko, zwłaszcza po chorobie jaką przeszła, czyli mononukleozie. W tenisie wszystko się zmienia. Ula radzi sobie w mniejszych turniejach, w większych jest gorzej.

- Jak podoba się Pani życie po zakończeniu kariery zawodowej?

- Podoba mi się! Jest dużo spokojniej, bez tego zabiegania, tego planowania wszystkiego praktycznie co do godziny. Więcej jest luzu, spontanu i swobody! To coś super, czego nigdy nie miałam. Ja osobiście się w tym odnajduję. Wiem, że są byli sportowcy, którzy z czymś takim nie mogą sobie poradzić. Z tym przejściem do innej rzeczywistości, z tym, że coś się kończy. Ja nie miałam z tym absolutnie problemu. Cieszę się, że przeszło to płynnie. Nie brakuje mi niczego.

Rozmawiała w Londynie Agnieszka Bialik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Agnieszka Radwańska w nowej roli na Wimbledonie: Ten luz i swoboda bardzo mi odpowiadają [ROZMOWA] - Dziennik Polski

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki