Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

2019. Rok walki o władzę i politycznych dylematów

Piotr Zaremba
Donald Trump i Władimir Putin
Donald Trump i Władimir Putin AP/EAST NEWS
Rok 2019 będzie w Polsce rokiem kulminacyjnego starcia. A na świecie?

Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że przyszłe święta możemy celebrować w mocno odmiennej rzeczywistości. Przed światem staje wiele zagrożeń. Jest chociażby pytanie o ekonomiczną wojnę USA z Chinami albo o to, czy Donald Trump zażegnał zagrożenie ze strony dyktatora Korei Północnej.

Rosja, kamizelki, trzeszczenie Unii
Nowa rzeczywistość odsłania się na Bliskim Wschodzie - po decyzji Trumpa o wycofaniu wojsk amerykańskich z Syrii (wbrew sprzeciwowi amerykańskiego establishmentu). Zyskuje Rosja, która może zostać zachęcona do bardziej ekspansywnej postawy w innych regionach świata. Nie tylko wobec Ukrainy, wiele mówi się o próbach wchłonięcia przez Rosję zadłużonej wobec niej po uszy Białorusi. To stwarza nową sytuację w Europie. Nawet jeśli Rosja jest kolosem na glinianych nogach, te nogi mogą być użyte do deptania po przeciwnikach. Także w imię panowania przez Władimira Putina nad własnym społeczeństwem.

Rozliczne zagrożenia wiszą nadal nad Europą. Tak naprawdę nie znamy jeszcze ostatecznego kształtu, a więc i konsekwencji brexitu. Znamy natomiast zagrożenia wiszące nad poszczególnymi państwami, także tymi najważniejszymi. Przykładem jest kompletna destabilizacja wewnętrzna Francji, pod wpływem pozornie dość błahego sporu o opodatkowanie konsumpcji obywateli.

Dzieje się to w warunkach wciąż nie najgorszej koniunktury ekonomicznej. Jest to więc bardziej spór o zasady niż o podstawy egzystencji Europejczyków. A przecież kompletna porażka prezydenta Emmanuela Macrona, postrzeganego jeszcze niedawno jako nowa odpowiedź na wyzwania, jest groźnym memento dla europejskich elit.

Spór własnych obywateli z poszczególnymi rządami może też pogłębić niezadowolenie z ociężałej, aroganckiej Unii Europejskiej. Nie rozwiązała w ostatnich latach żadnego z wyzwań, z kryzysem imigracyjnym na czele. Czy już w tym roku się zachwieje?

Ratuje ją brak kryzysu ekonomicznego i mgliste alternatywy polityczne. One zresztą są także ratunkiem dla przywódców poszczególnych państw. „Żółte kamizelki” to wciąż bardziej odruch niż program. Można domniemywać, że wybory do Parlamentu Europejskiego osłabią rządzący Europą kartel partii chadeckich, socjalistycznych i liberalnych, ale go nie obalą.

Nowa Komisja Europejska będzie jednak słabsza, bardziej miotana wewnętrznymi sprze-cznościami, niezdolna do stawiania czoła wyzwaniom: od rosyjskich awantur na wschodniej flance po starcie gospodarcze z USA i próby ułożenia nowych relacji z Londynem.

Polska: zagrożenia
Na tym tle wrażenie, że Polska jest ostoją stabilności, to coś więcej niż propaganda obozu rządowego. Istotnie centroprawicowy rząd uspokoił potencjalne napięcia socjalne i trzyma nas z dala od napięć etnicznych. U nas nie wybuchają bomby i nie zarzyna się przechodniów. Polacy zakodowali to sobie przynajmniej w podświadomości.

Czy to oznacza, że nie czekają nas niebezpieczeństwa? Jeśli przyjąć założenia, że Rosja okaże się zdolna do naprawdę ofensywnej polityki, zostaniemy pewnie poddani niejednej próbie. Ewentualna kontrola Moskwy nad Białorusią to przybliżenie się rosyjskiego niedźwiedzia do naszych granic. Prawica może paść ofiarą własnego alarmistycznego tonu wobec geopolitycznych zagrożeń, bo w takiej sytuacji to liberalno-lewicowa opozycja będzie pytała o nasze osamotnienie w Unii. Temat zgody lub niezgody z europejskimi rządami i instytucjami zyska na znaczeniu. Politycy liberalni będą straszyć polexitem, a porażki polskiego rządu w wojnach o praworządność (choćby przed TSUE) wzmocnią wrażenie, że problem istnieje.

To dziś tak naprawdę główne narzędzie polskiej opozycji, jakie może osłabić dominację PiS. Oczywiście podsycane będzie wrażenie pustki programowej rządu - wyborcy PiS wraz z kolejnymi prezentami mają coraz większe aspiracje. Tematem pozostanie partyjniactwo, nepotyzm, może nawet przypadki korupcji rządzących. Takie prościutkie historyjki jak niebotyczne zarobki dwóch faworytów prezesa NBP Adama Glapińskiego (skądinąd żenujące) urosną do nieprawdopodobnych rozmiarów. Ale jeśli pominąć wizję jakiegoś kataklizmu ekonomicznego na polu samopoczucia zwykłego Polaka, ten rząd wciąż jest silniejszy od opozycji.

Polska: podstawowy dylemat
Podstawowym dylematem dla obozu rządzącego będzie na początku roku temat przedterminowych wyborów. Pozornie zamknięty uspokajającymi komunikatami, którym trudno się dziwić - choćby dlatego, że taką operację przeprowadza się z zaskoczenia.
Wbrew głosom sceptycznych komentatorów nie jest ona trudna. Nie trzeba przecież odrzucać własnego budżetu, wystarczy, że nie będzie on uchwalony w cztery miesiące po wniesieniu. Oczywiście są problemy. Konieczność nieprzekonującego tłumaczenia proceduralnych sztuczek, chwilowa zależność od decyzji prezydenta Dudy (bo to on musiałby to zrobić) i potrzeba pokonania instynktownego strachu własnych polityków przed jakimkolwiek ryzykiem.

Korzyści jednak przeważają. Znika niewygodna kolejność wyborczych kampanii. Wiosenne wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w cieniu straszenia polexitem. To okazja do mobilizacji wielkomiejskiego niechętnego prawicy elektoratu. To także potencjalny moment wystraszenia wyborców prawicowych. Jedni mogą się przerazić widmem zerwania z Europą. Inni stać się przedmiotem zalotów formacji bardziej skrajnych: antyeuropejskiego bloku narodowców i korwinistów, może jakichś odprysków obozu rządzącego.

Nawet nieznaczna porażka tego obozu w wyborach europejskich demobilizowałaby go, a mobilizowała opozycję. Do tego dochodzi brak wyraźnego pomysłu na miesiące do wyborów w normalnym terminie, czyli na jesieni. Trudno będzie przedsięwziąć jakąkolwiek skuteczną polityczną kampanię. Czas ten byłby głównie czasem tłumaczenia się z kolejnych quasi-korupcyjnych historii.

Wygrani, przegrani, przeceniani
Niezależnie od tego, która ze strategii zwycięży, rok 2019 to dla Polski czas gigantycznej próby. To coś więcej niż podwójne wybory. To symboliczne starcie w kulturowej wojnie światów wzmacnianej jeszcze przez różne europejskie i światowe konteksty. I dla rzeczników „dobrej zmiany” i dla jej przeciwników to część globalnego Armageddonu. Jedna ze stron odbierze wyniki nie jako chwilową porażkę, a katastrofę.

Nie wyklucza to szukania konkretnych przegranych wśród samych polityków. O ile przegra blok opozycyjny (pytanie jak szeroki), będzie nim pewnie Grzegorz Schetyna, ale możliwe, że cała grupa polityków PO. Zostanie ogłoszone, że „ich czas minął”. Na czyją rzecz abdykują - trudno dziś precyzyjnie przewidzieć.

Gdyby - co wciąż mniej prawdopodobne - przegrała Zjednoczona Prawica, głównym przegranym okazałby się Mateusz Morawiecki. Wypomniano by mu w szeregach PiS ideową i biograficzną obcość i wyrzucono na margines. Możliwe, że także Jarosław Kaczyński potraktowałby go jako zużyty zderzak. Czy jednak jego własna pozycja pozostałaby niezachwiana? W teorii to możliwe. Znaczną część twardego elektoratu PiS spaja wiara w charyzmatyczne przywództwo. Zarazem możliwe, że jego dominacja zaczęłaby się kruszyć. I znów - nie bardzo wiadomo na czyją rzecz.

Dziś można wskazać nie tylko wygranych i przegranych, ale i przecenianych. Jest nim w moim przekonaniu choćby Robert Biedroń. Jeśli gra o wszystko zacznie się wyborami europejskimi, jego klecone ad hoc ugrupowanie nie przeczołga się nad pięcioprocentową barierą. Zdecyduje siła polaryzacji, ale też wrażenie pustki Biedroniowej oferty. Sama progresywna sympatyczność nie wystarczy. Jego szansą byłyby jedynie szybkie wybory parlamentarne, do których nowa inicjatywa nie zdążyłaby stanąć, a które podważyłyby przywództwo Platformy po opozycyjnej stronie. Ale wówczas czekałby na swoją chwilę.

Podobnie przeceniani są, moim zdaniem, prawicowi „dysydenci”, a niektóre projekty (partia Rydzyka) to produkt czystej fikcji. Ich realne wyniki zawsze będą słabsze od internetowego zgiełku, jaki czynią. Czy są na polskiej scenie za to siły niedoceniane? Środowiska i ludzie, którzy mają szanse na odegranie roli, jakiej im nie przypisujemy?

Nie potrafię wskazać konkretnych twarzy. Mam poczucie, że jest miejsce na tematy i ruchy, które dziś zauważamy zbyt mało? Czy tematem może być pozostawiona dziś na marginesie, a przecież wciąż szwankująca, służba zdrowia. A może szansę mają obywatelskie ruchy zwrócone przeciw zawłaszczaniu państwa? Dziś ten problem pozostaje trochę poza zainteresowaniami ogółu Polaków. Ale jeśli założyć, a to wynika z niektórych sondaży, że ich aspiracje rosną, wraz z zaspokajaniem ich potrzeb socjalnych, to się może zmienić. Pytanie, czy już w roku 2018.
Z pewnością rozstrzygnięcie na kolejne cztery lata wielkiego starcia o władzę postawi nowe pytania przed zwycięskimi liderami. Jeśli będą nimi politycy prawicy, staną do odpowiedzi, na ile konsumować owoce ostrożniejszej polityki, a na ile uznać zwycięstwo za mandat do pogłębiania rewolucji. Historie ich kilku głośnych rejterad (ustawa o IPN, czystka w Sądzie Najwyższym, TVN) ujawniły, że „demokracja nieliberalna” nie jest jednak wszechmocna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 2019. Rok walki o władzę i politycznych dylematów - Portal i.pl

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki