Anna Suchcicka
Aktualizacja:
Płot wygląda solidnie, stanowią go betonowe przęsła, wykorzystywane najczęściej jako mury cmentarne. Od strony właściciela ogrodzenie udaję płaskorzeźbę, a po stronie sąsiadki płot - to tylko surowa betonowa płyta.
- Nie chciałem by moja zwierzyna wchodziła sąsiadce w warzywa, dlatego uznałem, że płot jest konieczny - wyjaśnia Gromelski i dodaje, że drugim powodem było wkopywanie się sąsiadki w jego gospodarstwo.
Trzeba się dogadać
Nim płot zaczął się budować mieszkaniec Kobylinka udał się do urzędu gminy zaciągnąć opinii wójta. Ten odpowiedział, że decyzja w tej sprawie należy jedynie do jego matki i mieszkającego z nią brata.
- Jest to spraw cywilna, między stronami w postępowania - potwierdza Zdzisław Płosiński, dyrektor wydziału architektoniczno - budowlanego Starostwa Powiatowego w Makowie Mazowieckim. - Prawo wykonawcze i przepisy budowlane nie pozwalają nam ingerować i wchodzić na prywatny teren. Pozwolenie na tego typu ogrodzenia wydaje się tylko wówczas, gdy płot przekracza 2,2 metra. Nie ma też żadnych przepisów o współużytkowaniu płotu. Jest to sprawa czysto cywilna i wszystko zależy od dobrosąsiedzkich stosunków. Administracja może ingerować tylko w przypadku ogrodzeń od strony ulic, placów i dróg.
Gromelski wysupłał 1500 zł i płot zaczął się budować. Eufemia Gąsiewska mówi, że sąsiad się wgrodzil. Gromelski argument odrzuca: - Ja jestem pewny, że postawiłem ten płot tam, gdzie należy, a nawet dla świętego spokoju wciągnąłem się z płotem w swoja działkę, gdyż znając sąsiadkę wiedziałem, że jakieś problemy będą, ale myślałem, że jeżeli już, to na drodze prawnej.
Spory o art. 24 kpa
Płot powstał w marcu, 13 maja Gromelski wysłał do urzędu pierwszą skargę. Wyjawia w niej, że sąsiadka od miesiąca złośliwie płot mu niszczy. - Sąsiadka od swojej strony splantowała miedzę i posadziła drzewka, odkopała słupki, a ziemią spod słupków podwyższa sobie teren - wylicza zakres swoich nieszczęść Gromelski - Optłukuje beton, gałęzie złośliwie rzuca i pomyje wylewa. Kolejne utrapienie Gromelskiego to konary drzew wystające z posesji Gąsiewskich. - Rosną tam stare drzewa owocowe i duży świerk, których gałęzie przechodzą na moją stronę, w czasie deszczu spływa z nich woda, a powierzchowny system korzeniowy grozi płytom ogrodzenia.
W skardze Gromelski pisze:" Kiedy zaczęła się budowa płotu przyjechał pan wójt aby rozstrzygnąć prawność budowy tego płotu. Jako pracownik administracji publicznej, nie powinien brać udziału w rozstrzyganiu sporu, w którym strona jest matka, wyraźnie mówi o tym art. 24 kodeksu postępowania administracyjnego, zwłaszcza, że czynił to w godzinach urzędowania i wykorzystał swoje stanowisko służbowe. Po wnikliwym rozpatrzeniu się i burzliwej rozmowie, która nie przystoi osobie publicznej, stwierdził że płot jest budowany prawidłowo i odjechał"
W ostatnim zdaniach listu Gromelski prosi o wydanie decyzji zobowiązującej panią Gąsiewską do zaprzestania działań na jego szkodę i, w przypadku zlekceważenie jego prośby, grozi odwołaniem się do organu wyższego.
W odpowiedzi podpisanej przez sekretarz gminy Małgorzatę Michalską - Kluczek czytamy: "w przypadku braku zgody właścicieli sąsiadujących ze sobą nieruchomości na przebieg granic pomiędzy tymi nieruchomościami należy wystąpić do wójta z wnioskiem o ich ustalenie. (...) Taki wniosek nie wpłynął i art. 24 kpa nie ma tu zastosowania".
W rozmowie z TO wójt potwierdził, że jego odwiedziny w Kobylinku miały charakter czysto prywatny. Oświadczył też, że Gromelski sprawę zaniedbał i nie wystąpił do gminy o rozgraniczenie terenu.
Gromelskiego odpowiedź z UG nie zadowoliła i 20 maja wysłał kolejne pismo. - Zarzuca w nim, że pracownicy gminni przyjęli role adwokata pani Gąsiewskiej i uzasadnia, że art. 24 kpa ma zastosowanie, ponieważ wójt wprawdzie pisemnie nie odpowiedział, ale fizycznie w sporze uczestniczył . Dodaje też, że o prawidłowości postawienia płotu nie ma żadnych wątpliwości i poucza, że z wnioskiem o rozgraniczenie powinna wystąpić osoba, która wątpliwości ma.
Czułe serce właściciela?
- W moim pierszym piśmie poruszałem szereg problemów, ale problemów na które dostałem odpowiedź - nie poruszałem. Urząd gminy sugerując się zapewne opowieściami pana wójta odpisał mi na pewne sprawy, o których nie mam pojęcia. A ja chcę tylko, żeby ta pani mi nie dokuczała i nie niszczyła mi płotu, który jest przecież moim mieniem.
Gdy spytaliśmy Gromelskiego, czy rozmawiał w tej sprawie z sąsiadka, odpowiedział, że nie. 71-letnia Eufemia Gąsiewska dziwi się zarzutom sąsiada: - Drzewka posadzić nie mogę, ogródka skopać? - pyta. - Może on w ogóle by chciał mnie wysiedlić?
My po stronie posesji pani Gąsiewskiej nie zauważyliśmy rysów ma murze, ale być może serce właściciela jest bardziej czułe.
AS
Czytaj treści premium w Tygodniku Ostrołęckim Plus
Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.