Anna Suchcicka

    Tygodnik Ostrołęcki

    Aktualizacja:

    Tygodnik Ostrołęcki

    Panią Małgorzatę Wąsowską w lutym i marcu można było podziwiać w teleturnieju Va Bangue. Wygrała trzy odcinki i 12 tys. zł.
    tekst - 4152 znaków
    małe zdjęcie pionowe - 640 znakow
    tytuł 240 znaków
    razem 5032




    Pani Małgorzata, jak sama żartuje, spełniła już swój obowiązek wobec społeczeństwa i z chwilą przejścia na emeryturę może zająć się sobą i tym co najbardziej lubi - czyli historią i literaturą. Drugą jej pasją jest oglądanie teleturniejów i ściganie się z zawodnikami w szybkości odpowiedzi.
    - Dużo osób mówiło mi, że powinnam kiedyś sama spróbować, ale ja uważałam, że jestem za mało przygotowana bo przez cale lata nie miałam czasu zajmować się wiedzą - mówi pani Małgorzata. - Trzeba było wychować i wykształcić dzieci, pracować, prowadzić dom i na nic więcej czasu nie zostawało.
    W końcu posłuchała gorących namów szwagierki Jadzi i postanowiła spróbować.
    Najpierw zadzwoniła do "Życiowej szansy" i do "Milionerów", ale bez powodzenia. Potem był "Va Bangue". Tu na odpowiedź trzeba było czekać pięć miesięcy. Nadeszła w styczniu ubiegłego roku, a wraz z nią zaproszenie do wzięcia udziału w eliminacjach 19 czerwca.
    - Było 50 pytań testowych wielokrotnego wyboru - opowiada pani Małgorzata. - Miałam 41 dobrych odpowiedzi. Potem na kolejne 50 pytań trzeba było odpowiedzieć w eliminacjach ustnych. Odpowiadaliśmy w dwu lub trzyosobowych grupach. Jeżeli któryś z uczestników nie znał odpowiedzi, pytanie przechodziło na następną osobę.
    Prowadzący eliminację oceniali nie tylko poprawność odpowiedzi, ale i szybkość jej udzielania, bo w teleturnieju na znalezienie odpowiedzi, naciśniecie przycisku , ułożenie i zadanie pytania jest tylko trzy sekundy. Z mieszkanki Przasnysza prowadzący byli bardzo zadowoleni.
    Prawdziwe nagranie odbyło się 5 października. W 14 osobowej grupie pani Małgosia była jedyną kobietą. Oczekiwania na właściwą rozgrywkę trwały niemal dziesięć godzin.
    - Najpierw były próby, które wyglądały jak eliminacje, potem były próby w studio z całą aparaturą. A potem zaczęło się właściwe nagranie, które prowadził Kazimierz Kaczor - wspomina pani Małgorzata. I nie kryje, że panem Kazimierzem zachwyca się już od wielu lat, począwszy od Kurasia i "Polskich dróg" po Marka Złotopolskiego w "Złotopolskich".
    - Atmosfera była cudowna - dodaje. - A odwagi dodawało mi towarzystwo moich córek i zięciów. Współgrający nawet żartowali, że jestem stara teleturniejowa wyga, bo wożę ze sobą cała grupę klakierów. A ja nie bardzo zdawałam sobie sprawę z tego co się dzieję, nie pamiętałam, że to studio, że światła i kamera. Patrzyłam tylko na tablicę i rządek lampek.
    Kolejne nagranie odbyło się 24 lutego. Tym razem wszystko poszło nieco sprawniej, ale i tak trwało około ośmiu godzin. Drugi start zawodniczka z Przasnysza bardziej przeżyła, ale wszystko poszło szczęśliwie, podobnie jak i za trzecim razem.
    Łącznie z pytaniem finałowym zawodnicy "Va Bangue" muszą odpowiedzieć na 61 pytań, 30 w pierwszej serii - po sześć pytań z każdej kategorii, w drugiej serii jest podobnie - tylko pytania są trudniejsze, a stawki podwojone. Pytanie finałowe jest jedno, prowadzący podaje kategorię, a zawodnicy ustalają stawki nie znając pytania. Potem prowadzący zadaje pytanie, a zawodnicy odpowiadają.
    Panią Małgorzatę na ekranach telewizorów można było podziwiać w lutym i marcu br. Łącznie wygrała ponad 12 tys. zł (minus 10, 5 proc. - wyjaśnia red). Nagrodę podzieliła między swoje dzieci.
    A czy stałam się sławna? - Tu i tak znam wszystkich i wszyscy mnie znają. Tutaj mieszkali moi rodzice, moja mama była lekarzem dentystą, a tato pracował jako technik geodeta. Na razie teleturniej niczego w moim życiu nie zmienił. W wolnym czasie lubię czytać książki popularnonaukowe i dobrą literaturę piękną, oglądać filmy i podróżować - choćby palcem po mapie.
    AS

    Małgorzata Wąsowska urodziła się 13 kwietnia 1946 roku w Przasnyszu. W Przasnyszu skończyła szkołę podstawową i liceum, a potem wyjechała do Warszawy studiować biochemię. Po studiach pracowała w Słupsku, Przasnyszu, Ciechanowie, i ponownie wróciła do swojego miejsca narodzin. W międzyczasie wyszła za mąż za Kazimierza Topę i urodziła cztery córki: Beatę, Dorotę, Urszulę i Izabelę. Najstarsza ma 34 lata, a najmłodsza 25. Wszystkie mieszkają i pracują w Warszawie.
    as

    Czytaj treści premium w Tygodniku Ostrołęckim Plus

    Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.

    Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

    Najnowsze wiadomości

    Zobacz więcej

    Polub nas na Facebooku

    Najczęściej czytane

    Specjalnie dla Was

    Kwartalny dostęp do prenumeraty cyfrowej TO za POŁOWĘ CENY! ▶▶ KUP ◀◀

    Kwartalny dostęp do prenumeraty cyfrowej TO za POŁOWĘ CENY! ▶▶ KUP ◀◀

    Pokaż się w internecie! >> Zapisz się za darmo do lokalnej bazy firm.

    Pokaż się w internecie! >> Zapisz się za darmo do lokalnej bazy firm.

    #Zamawiaj do domu: jedzenie, towary, usługi

    #Zamawiaj do domu: jedzenie, towary, usługi