Anna Suchcicka
Aktualizacja:
20 i 21 marca nieznany, jak dotąd, winowajca spuścił do rzeczki jakieś olejowe ścieki. Wędkarze, że coś nie tak, zauważyli o godz. 6 rano. - Zawiadomiliśmy straż pożarną, policję i spółki wodne - mówi
Jan Kolos, prezes PZW. - Ale zapewne, podobnie jak dwa lata temu, wszystko się rozmyje. Nie chodzi tu o stopień zanieczyszczenia, bo przy obecnym stanie wód nie ma to dużego wpływu na faunę i florę, ale o to, że ponownie nikt nie poniesie żadnej odpowiedzialności.
20 marca makowska straż pożarna została powiadomiona kilka minut po godz. 7 .
Zadaniem straży pożarnej było zabezpieczenie wycieku. Przy kolektorze i w dolnym biegu Orzyca postawiono tamę z paczek ze słomy, której zadaniem było zebranie oleistej substancji. W opinii strażaków wyciek nie był duży, przynajmniej w momencie ich przybycia.
Makowska policja została zawiadomiona przez straż pożarną 21 marca rano. - Na miejscu zostały wykonane czynności z których wynikało, że zanieczyszczenie mogło być spowodowane przeciekiem substancji z pobliskiego kolektora ściekowego - mówi oficer prasowy KPP w Makowie Mazowieckim Paweł Reszko. - Na rzece widoczne były plamki substncji o średnicy 3 - 5 cm o zapachu przypominającym zapach paliwa.
ślad w postaci wody został zabezpieczony do badań. Na miejscu prócz policji i straży pożarnej był inspektorat starostwa powiatowego ds. nadzwyczajnych zagrożeń i przedstawiciele inspektoratu wojewódzkiego ochrony środowiska.
Na razie nie udało się ustalić winnego. A zdaniem policji nie było dużego zagrożenia.
AS
Czytaj treści premium w Tygodniku Ostrołęckim Plus
Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.